

Trudne początki
Wielkim wysiłkiem społeczeństwa były próby scalenia ziem Polski w jeden organizm państwowy. Pamiętajmy, że kraj był podzielony przez 123 lata. Był również zniszczony po wojnie – działania wojenne przetoczyły się przez 90% jego terytorium. Zaborcy „ewakuowali” fabryki, które miały pozostać na terytorium nowej Polski, zabierając ze sobą maszyny, zasoby, a przede wszystkim wykwalifikowanych specjalistów. Tereny wiejskie zostały doszczętne ograbione. Dodatkowo raczkująca niepodległość była zagrożona przez bolszewicką Rosję.

Do pracy, rodacy
Dla wielu Polaków międzywojnie nie było jednym wielkim rautem, a olbrzymim wysiłkiem i ogromem pracy.
Polacy musieli od podstaw zbudować swoje nowe państwo. Potrzebne było ujednolicenie przemysłu, transportu, rolnictwa, waluty i administracji. Infrastruktura była w rozsypce. Dlatego każde duże przedsięwzięcie było przyjmowane z wielkim entuzjazmem.
Polska żyła budową portu w Gdyni, co było największą inwestycją tej dekady. Prawa miejskie miejscowość otrzymała w 1926. Właścicieli nowych domów na terenie Gdyni zwalniano z podatku nieruchomości, aż na 25 lat. Nic dziwnego, że liczba mieszkańców rosła błyskawicznie.

Pieniądz bez wartości
Mimo inwestycji i ogromu wysiłku budżety – zarówno państwowy, jak i te domowe – nie chciały się dopiąć. Na początku lat dwudziestych w Polsce szalała hiperinflacja – w 1918 dolar amerykański kosztował 8 marek polskich, natomiast w 1923….aż 6 375 000 marek. Papierowy pieniądz miał, dosłownie, wartość papieru toaletowego. Dochodziło do samosądów wobec nieuczciwych sprzedawców i hurtowników – niejeden oszust został publicznie wychłostany, o czym donosiła prasa epoki.