
Dyżurny bydgoskiej straży miejskiej przecierał oczy ze zdumienia. Na ekranie pokazującym obraz z kamery miejskiego monitoringu widział dwóch mężczyzn, którzy nieudolnie próbują ukryć w krzakach... blaszaną beczkę z piwem. Sytuacja miała miejsce na ulicy Krętej. Chwilę wcześniej wytoczyli beczkę z jednego z lokali w centrum miasta. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że złodzieje są w stanie mocno wskazującym.
Te przypuszczenia potwierdziły się, kiedy na miejsce skierowano patrol policji. Mundurowi zastali 54- i 53-latka w trakcie maskowania łupu. Na miejscu okazało się, że ukradli dwie beczki. Jedna z nich była już schowana w zieleni kilka metrów dalej. Obaj zostali zatrzymani i dowiezieni do policyjnego aresztu. Byli pijani, mieli około dwóch promili alkoholu w organizmie. Usłyszeli zarzuty kradzieży.

Liczący 52 lata kryminalista wpadł w Łochowie, gdzie uderzeniem w przystanek autobusowy zakończył swój szaleńczy rajd skodą octavią. Kilkanaście minut wcześniej sterroryzował obsługę stacji paliw przy ulicy Grunwaldzkiej w Bydgoszczy. Uciekał przed policją ze zrabowanym łupem - butelką wódki i papierosami.
To nie koniec historii. W toku podjętego śledztwa odkryto, że to właśnie uciekinier ze stacji benzynowej był autorem dwóch napadów na oddziały bankowe w Bydgoszczy.
Podczas napadu na agencję przy ulicy Kasprzaka sprawca wszedł do pomieszczenia i wyjął broń. Zażądał od kasjerki pieniędzy trzymając pistolet lufą do siebie.
Czapki z głów dla kasjerki, która zachowała przytomność umysłu. Odważna kobieta spłoszyła bandytę rzuciwszy w niego zwitkiem papierów.

Historia sprzed kilku lat z Bydgoszczy. W kierunku stacji paliw przy ulicy Toruńskiej w Bydgoszczy pędzi na sygnale radiowóz. Sytuacja wydaje się poważna. Kilka minut wcześniej dyżurny policyjnej dyspozytury nadał dramatyczny komunikat: "napad rabunkowy". Mundurowi zdębieli, gdy dojechali na miejsce "przestępstwa".
Zatrzymano dwóch mężczyzn w wieku 54 i 35 lat.
- Okazało się, że ten pierwszy wszedł do sklepu na stacji paliw i zażądał wydania gotówki - informowała policja.
Bandyta zadbał również o to, by nikt nieproszony nie wszedł w tym czasie do pawilonu.
W tym celu rozkazał stać na czatach swojemu młodszemu koledze. Plan miał jednak swoje słabe strony, a jedną z nich był fakt, że pilnujący wejścia osobnik był... niedowidzący. W efekcie rozbójnik nie doczekał się wydania łupu, bo przestraszył się przypadkowego kierowcy, który właśnie w trakcie napadu przyszedł uregulować rachunek za paliwo.
"Gangsterzy" tego samego dnia znaleźli się za kratami w policyjnym areszcie. Usłyszeli zarzut rozboju zagrożony 12 latami więzienia.
Dodać warto, że 54-latek przed akcją, by dodać sobie animuszu, wychylił kieliszek, albo dwa. Badanie wykazało, że miał w organizmie ponad 1 promil alkoholu.

Nieraz po prostu gra jest niewarta świeczki. Zostały ostatnio opublikowane badania genetyków, którzy dowodzą, że DNA przestępcy w jakiś szczególny sposób programuje jego mózg. Potwierdzają to niektóre "kryminalne" dokonania rodzimych włamywaczy.
Brodnica, blok przy ulicy Paderewskiego. Policja dostaje informację o włamaniu do piwnicy. Łupem padło siedem worków proszku do prania i... 25 słoików z zaprawami. Śledczy, którzy przybyli na miejsce, nie mieli trudnego zadania.
Włamywacze, podczas "akcji" rozsypali na posadzce proszek i rozlali farbę.
Kilkanaście minut później mundurowi, wraz z psem tropiącym stali już przy drzwiach mieszkania w tym samym bloku. Do złodziejskiej dziupli doprowadziły ich białe ślady farby na schodach i korytarzu.