Czy nastrój prezydenta zepsuł poseł Janusz Palikot, pytający, być może nazbyt bezpośrednio, o powody różnych niedyspozycji głowy państwa? Czy też były jakieś inne, już ściśle polityczne przyczyny owego braku cierpliwości Lecha Kaczyńskiego, o czym mówił premier?
Faktem jest brak jakiegokolwiek postępu. Mamy za to jeszcze więcej nieporozumień i kolejną odsłonę walki prezydenta z rządem. Niepotrzebnej, ale nieuchronnej. Kto liczył, że zapowiedź zwołania Rady Gabinetowej może być jakimś krokiem w stronę znajdowania porozumienia, ten był bardzo naiwny.
Komentatorzy, narzekający, że polska polityka staje się nudna, że nic się w istocie nie dzieje, mogą się bardzo mylić.
PiS idzie na wojnę i prezydent będzie je wspierał. Platforma musi więc znaleźć receptę na rządzenie, często wbrew prezydentowi. Ma sporo atutów, wśród nich najważniejszy - bardzo duże społeczne poparcie i ciągle wielki kredyt zaufania wyborców. Jednak widać też pierwsze oznaki zniecierpliwienia rządem, zwłaszcza wśród komentatorów, którzy albo za bardzo PO zawierzyli, albo nadal marzą o jakimś POPiS-ie lub po prostu z natury są opozycyjni i każdemu rządowi patrzą z jednakową uwagą na ręce.
Zniecierpliwienie spowodowane jest między innymi tym, że ciągle nie bardzo wiadomo, jakie są główne cele strategiczne rządu. Jeśli udało się już coś odblokować w polityce zagranicznej, to w polityce krajowej nadal brak jakiegoś mocniejszego otwarcia. I nie jest usprawiedliwieniem to, że akurat zmienił się czas pracy lekarzy i trzeba szybko łatać dziury pozostawione przez poprzedników. Takie dziury dostaje w spadku po poprzednikach praktycznie każdy rząd. Chyba jedynie gabinet Marka Belki, ciągle zbyt mało ceniony, zostawił sprawy państwa w dobrym stanie. Belka jednak nie był aktywnym uczestnikiem politycznej gry i inaczej niż zawodowi politycy postrzegał swoją misję.
Teraz zamiast wskazania priorytetów krajowych mieliśmy sporo zamieszania z kwestią, która takim priorytetem stać się powinna i mogła, czyli właśnie z kwestiami naprawy służby zdrowia. Nie potrafiono jednak tej sprawy sprawnie rozegrać, powstało wrażenie chaosu (poszukiwanie projektów ustaw, które podobno są, ale jakby ich nie było), niejasna ścieżka legislacyjna (inicjatywy poselskie, a nie rządowe).
Dla obywatela cała kwestia zrobiła się niejasna i opozycji łatwo było wygrywać hasło, że rząd nie wie, co ma robić. Wydaje się, że wie, ale nie potrafi do tego przekonać. Czas na naukę jednak się kończy i z wpadek pora wyciągać wnioski.
AUTORKA JEST PUBLICYSTKĄ TYGODNIKA "Polityka"