https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Janina Paradowska - Czysta polityka - "Nasze miłe lenistwo"

Przyjęło się, by narzekać na kampanię wyborczą, że nudna, nie merytoryczna, że trwa jedynie pojedynek na spoty telewizyjne.

Po poprzedniej kampanii mówiono, że właśnie spotów było za mało, bo na przykład PO nie potrafiła odpowiedzieć na "pluszakowy" spot PiS. Teraz, gdy odpowiada, okazuje się, że też jest źle. Jak więc właściwie z tą kampanią jest? Gdy wsłuchać się w słowa liderów na przeróżnych konwencjach, to wcale nie brak dyskusji merytorycznej, choć prowadzonej na odległość, to znaczy każdy mówi swoje. Nie znaczy to jednak, że z tych słów nie wyłaniają się różne oblicza Polski. Są one różne, choć oczywiście tak się składa, że przeważnie różne od tego, czego chce PiS, które walczy samotnie, choć rządziło wspólnie z Samoobroną i LRP i nie jest tak, jak mówi na przykład Roman Giertych, że on odpowiada tylko za to, co dobrego stało się w edukacji (niestety stało się bardzo mało dobrego) lub Andrzej Lepper twierdzi, że do pracy jego resortu, czyli rolnictwa nie było zastrzeżeń, a więc on swoją rolę spełnił znakomicie.

Ta koalicja, choć w różnych fazach i wcieleniach, istniała jednak kilkanaście miesięcy i solidarnie odpowiada za wszystko, także za to, czego nie zrobiono. I nie można się tłumaczyć, że o politycznym zaangażowaniu prokuratury obaj wicepremierzy nic nie wiedzieli lub że nie mają nic wspólnego z przedłużeniem polskiej misji w Iraku. Jeżeli przyjęli takie reguły gry, że w bardzo ważne sprawy państwa nie mieli wglądu, to na własne ryzyko. Można było tej koalicji po prostu nie zawierać, wówczas wybory odbyłyby się po roku. Albo nawet wcześniej. W każdym rządzie tak już jest, że istnieje wspólna odpowiedzialność, koalicyjne rozmowy polegają na wspólnych uzgodnieniach i jeżeli ktoś ich nie dotrzymuje, koalicję się po prostu zrywa lub umowy renegocjuje. Tymczasem tych renegocjacji było bez liku, ale dotyczyły one głównie spraw personalnych - poprzemy waszego kandydata na prezesa NBP, ale dostaniemy jakieś miejsca w telewizji. Tak było właściwie przy każdym wyborze na różne ważne funkcje. Przyjmowano jakieś ochłapy, a wyborów i tak nie udało się uniknąć.

Ta koalicja miała wspólny program tak zwanego "Solidarnego państwa", nawet powołała w Sejmie specjalną komisję do ustanowienia takiegoż państwa i teraz powinna być rozliczana wspólnie, choć oczywiście każdy ma prawo do podkreślania swoich zasług. Z "Solidarnego państwa" nic nie wyszło, gdyż nawet zaczątki polityki prorodzinnej, prowadzonej przy pomocy systemu podatkowego rodziły się głównie przy poparciu opozycji. Ale wiemy, jak rządziła koalicja, jakie projekty ustaw wnosiła, jaki styl sprawowania władzy proponowała. Wiemy też, jak zachowywała się opozycja - od Platformy Obywatelskiej, która długo nie mogła oderwać się od wizji POPiS -u, ale wreszcie się oderwała i przestała "umierać za Niceę" proponując proeuropejski kurs (warto też przypomnieć, że bez zdecydowanej postawy PO nie udałoby się obronić kompromisu konstytucyjnego w sprawie aborcji), aż po Lewicę i Demokratów, której sejmowa reprezentacja, czyli SLD twardo sprzeciwiał się tak kontrowersyjnym pomysłom jak lustracja bez reguł i granic, tworzenie kolejnych służb specjalnych, walka z upolitycznieniem prokuratury, aż po obronę praw mniejszości. Jest jeszcze PSL z coraz bardziej dojrzałym programem dla wsi. Nie jest więc prawdą, że oferty wyborczej nie ma. Ona jest, tylko nie chce się jej dostrzec, bo łatwiej obejrzeć spot telewizyjny i debatować o nim tygodniami. W ten właśnie sposób dajemy sobą manipulować. Na to liczą partyjni specjaliści od propagandy. Liczą na nasze umysłowe lenistwo.

Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska