Widać, że specjaliści od politycznego marketingu ostro wzięli się do roboty, zapewne zdopingowani bardzo niskimi ocenami obecnej prezydentury. A może to odpowiedź dla posła Palikota niestrudzenie pytającego o lekarski biuletyn o stanie zdrowia prezydenta. Po co komu biuletyn, gdy gołym okiem widać, że prezydent czuje się jak ryba w wodzie i sam przyznaje, że od czasów pierwszej Solidarności nie czuł się tak dobrze? Oczywiście taka wielka aktywność prowadzi czasem do dziwacznych nieporozumień (delikatnie rzec ujmując) jak wypychanie premiera z telewizji, aby sobie przypisać zasługi budowania nowego planu polityki zagranicznej.
Prezydent dużo w ostatnich dniach mówił o sąsiadach. Otóż warto czasem także czegoś się od nich nauczyć. Na przykład od Czechów, z których prezydentem Lech Kaczyński ma dobre stosunki, zwłaszcza z powodu sceptycyzmu wobec Unii Europejskiej. Otóż w Czechach podpisanie umowy z Amerykanami w kwestii budowy elementów tarczy antyrakietowej odbyło się zgodnie z protokołem, czyli na szczeblu ministrów spraw zagranicznych i prezydent Klaus nie wygłaszał orędzia, nie stawał do wspólnych fotografii, a jego dwór nie robił całego tego rabanu. Jeżeli gospodarzem uroczystości jest minister spraw zagranicznych, a tak było w tym przypadku, to należało zachować powściągliwość, gdyż nie było powodu, by najważniejsze osoby w państwie nadgorliwie celebrowały obecność ministra spraw zagranicznych innego kraju. Te czasy podobno mieliśmy już mieć za sobą. Podobno wraz z umową o tarczy nadszedł dla nas moment historyczny. W natłoku wydarzeń śmiesznych i niepoważnych owa historyczność momentu gdzieś się jednak zagubiła.
Jeżeli zaś idzie i samą tarczę, to należałoby powściągnąć nieco emocje i na całą sprawę spojrzeć realistycznie. Są eksperci, którzy twierdzą, że nasze bezpieczeństwo nie zwiększy się ani trochę, są tacy, którzy twierdzą, że nieco się zwiększy.
Na razie przeżywaliśmy wielodniowy spektakl, będący w istocie w dużej mierze próbą ożywienia prezydentury Lecha Kaczyńskiego.