Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Wojciechowski: Groźba utraty samochodu skutecznie powstrzyma przed siadaniem do samochodu w stanie upojenia alkoholowego

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Janusz Wojciechowski: Zabieranie prawa jazdy nie wystarcza, bez zabranego prawa jazdy można nadal jeździć. Nie da się jeździć bez zabranego samochodu
Janusz Wojciechowski: Zabieranie prawa jazdy nie wystarcza, bez zabranego prawa jazdy można nadal jeździć. Nie da się jeździć bez zabranego samochodu Dziennik Lodzki/Grzegorz Galasinski
Popieram projekt, którego stawką jest ratowanie ludzkiego życia. Jestem przekonany, że jeśli zaczniemy odbierać nietrzeźwym kierowcom samochody, to liczba ofiar, które tacy kierowcy powodują zmniejszy się co najmniej o połowę, a to oznacza uratowanie życia setek ludzi – mówi Janusz Wojciechowski, komisarz Unii Europejskiej do spraw rolnictwa.

Jak Pan ocenia propozycje zmian w ustawie Prawo o ruchu drogowym?

Interesuje mnie szczególnie jedna z tych propozycji – odbieranie pijanym kierowcom samochodów. Tę propozycje stanowczo popieram. Sam to przed laty proponowałem, kierując się moimi doświadczeniami, gdy jako sędzia zajmowałem się sprawami o wypadki drogowe i widziałem z bliska tragedie ludzkie powodowane przez nietrzeźwych sprawców. Proponowałem to jeszcze jako poseł, gdy brałem udział w pracach nad kodeksem karnym. Udało mi się wtedy przeforsować dwie ważne zmiany: pierwszą – że kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości traktowane jest jako samoistne przestępstwo a nie jako wykroczenie i drugą – że sprawca, który uciekł z miejsca wypadku traktowany jest tak samo surowo jak sprawca nietrzeźwy. Odbierania samochodów wtedy nie wprowadzono, szkoda, bo to by zapobiegło śmierci wielu ludzi. Ale dobrze, że dziś się do tego wraca.

Rada Ministrów przyjęła kierunek zmian, aby skuteczniej walczyć z piratami drogowymi, z nietrzeźwymi kierowcami. Propozycje polegają na większej restrykcyjności. Premier zapowiada wyższe mandaty.

O wysokości mandatów nie chcę się wypowiadać, ale popieram odbieranie samochodów pijanym kierowcom, bo to moim najbardziej skuteczne narzędzie zapobiegania wypadkom powodowanym przez pijanych kierowców.
Zabieranie prawa jazdy nie wystarcza, bo bez zabranego prawa jazdy można nadal jeździć. Nie da się natomiast jeździć bez zabranego samochodu.

Z jednej strony słychać, że kary dla kierowców, którzy nie stosują się do przepisów są wysokie, a z drugiej – że może kary i są wysokie, ale wcale się ich nie egzekwuje; że kierowców, którzy popełniają przestępstwa drogowe traktuje się łagodnie.

Mandaty powinny być na tyle wysokie, by skutecznie zniechęcać od niebezpiecznych zachowań na drodze. Wracam jednak do sprawy, która jest znacznie ważniejsza – do kwestii pijanych kierowców, których nie dotyczą już mandaty, tylko kary sądowe. Chodzi o zapobieganie strasznym wypadkom, które powodują tacy sprawcy. Gdyby kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwości łączyło się z groźbą utraty samochodu, to liczba pijanych kierowców na naszych drogach wydatnie by się zmniejszyła. To byłby mechanizm prewencyjny. Tymczasem słyszę na ten temat mnóstwo argumentów, które, szczerze mówiąc, mnie dziwią.

Co Pana dziwi?

Dziwi mnie na przykład wytaczany przeciw tej propozycji argument, że odebranie samochodu pijanemu kierowcy niesprawiedliwie uderzy w jego rodzinę.

A nie uderzy?

Oczywiście, każda kara uderza w rodzinę; jeżeli zamknie się przestępcę w więzieniu, to jego rodzina będzie to również odczuwać. Podobnie, jak wtedy, kiedy wymierzy się grzywnę - skutki też są odczuwane przez rodzinę. Nie ma takiego sposobu, żeby ukarać sprawcę nie dotykając jego rodziny. Gdyby się tym kierować to żadna kara nie byłaby możliwa.

Argument przeciw konfiskacie samochodów może być na przykład taki: często polskie rodziny mają jeden samochód, którym na zmianę jeździ mąż i żona. Dajmy na to, że żona wozi samochodem dzieci do szkoły. Czy dzieci mają cierpieć przez ojca?

Jak nie będzie miał samochodu, żeby zawieźć dzieci do szkoły, to je do szkoły odprowadzi. Pomyślmy o dzieciach, którym pijany kierowca zabił rodziców – kto je odwiezie do szkoły? Pomyślmy o dzieciach, którym ten pijany kierowca, jeśli mu nie odbierzemy samochodu, być może rodziców zabije.

Są i takie kontrargumenty: a jeśli ten samochód jest wypożyczony albo wzięty w leasing? Też miałby przepaść?

Prawo karne od dawna radzi sobie z takimi problemami. Orzeka się przepadek rzeczy, a jeśli rzecz nie stanowi własności sprawcy orzeka się przepadek jej równowartości. Jeśli jechał po pijanemu cudzym samochodem to płaci równowartość tego samochodu. Przypominam, że jazda po pijanemu sama w sobie jest przestępstwem, a samochód jest narzędziem tego przestępstwa. Prawo od dawna przewiduje przepadek narzędzi przestępstwa.
Obawa utraty samochodu działaby na wyobraźnię podobnie jak obawa uszkodzenia samochodu na widok bardzo dobrego skądinąd pomysłu „garbów” przed przejściami dla pieszych czy podwyższenia samych przejść.

… tak zwanych śpiących policjantów. To rzeczywiście wymusza na kierowcach zwolnienie prędkości.

Wszyscy kierowcy w tych miejscach hamują. Tak jak nikt nie chce ryzykować uszkodzenia samochodu, tak nie chciałby ryzykować utraty samochodu: „Nie jadę po pijanemu, bo mi zabiorą samochód”. Żona pilnowałaby męża: „Nie wsiadaj po pijanemu, bo nam zabiorą samochód”. Gdy słyszymy o strasznych wypadkach powodowanych przez nietrzeźwych kierowców, to bardzo często są to ludzie, którym już wcześniej odebrano prawo jazdy za jazdę w stanie nietrzeźwości. A oni nadal jeżdżą. Jeszcze raz to powiem: bez prawa jazdy da się jeździć, bez samochodu nie. Gdyby nie miał samochodu, to by nie pojechał.

Do tej pory jest tak, że mandat, jaki maksymalnie może zapłacić kierowca wynosi 500 złotych. Wydaje się, że to niemało, zważywszy na nasze przeciętne zarobki. W propozycjach dotyczących nowych przepisów mówi się już o 5 tysiącach złotych – na przykład za przekroczenie prędkości o ponad 30 kilometrów na godzinę. Recydywista znów płaciłby od 3 tysięcy zł do 5 tysięcy zł. Niektórzy nawet tyle nie zarabiają.

Nie chcę się wypowiadać na temat tego, jak wysokie powinny być mandaty drogowe. Powiem tylko, że powinny być na tyle wysokie by skutecznie odstraszać od niebezpiecznych zachowań na drodze. Na polskich drogach jest coraz bezpieczniej, ale nadal liczba wypadków i ofiar jest jedna z najwyższych w Europie.
Cieszę się, że Polska zwiększa bezpieczeństwo na drogach. Cieszę się, że mamy dość istotny postęp, jeżeli chodzi o przejścia dla pieszych, to był też przedmiot moich starań, żeby wzmocnić ochronę pieszych na przejściach i bardzo dobrze, że to zostało ostatnio wprowadzone.

Jeśli chodzi o drogi, też jest coraz lepiej.

Oczywiście, dziś mówiąc o jakości dróg, faktycznie widzimy duży postęp w infrastrukturze, to między innymi wynik wielu inwestycji drogowych finansowanych z funduszy unijnych. Wiele zmieniło się na korzyść w infrastrukturze, wiele zmieniło się na korzyść w kulturze zachowań kierowców. Ale mimo to liczba wypadków wciąż jest nazbyt duża.

Mamy najwięcej wypadków drogowych w Europie – tak podają policyjne statystyki.

Może nie najwięcej, ale dużo powyżej średniego poziomu w Europie. Choć jest to oczywiście też problem europejski; według szacunków Komisji Europejskiej zawartych w komunikacie Komisji Europejskiej z 2019 roku co najmniej 25 procent wszystkich wypadków drogowych ma związek z alkoholem lub narkotykami.
W Polsce od lat słyszymy tłumaczenia – bo drogi są złe, bo infrastruktura. Dziś jednak polskie drogi i infrastruktura nie odstają już znacząco od europejskiego poziomu i kluczowe dla bezpieczeństwa jest zachowanie kierowców na tych drogach. Jest niebezpieczny margines, niewielki, ale niebezpieczny, kierowców agresywnych czy wspomnianych już kierowców jeżdżących w stanie nietrzeźwości. Chodzi o to, aby tego rodzaju zachowania spotykały się z odpowiednią represją. Jest też potrzeba prewencyjnego działania.

Odbieranie samochodów pijanym kierowcom to działania prewencyjne?

Tak jak wspomniałem - groźba utraty samochodu powstrzymywałaby skutecznie przed siadaniem w stanie upojenia alkoholowego do samochodu i chwytanie za kierownicę. Za dużo jest strasznych nieszczęść ludzkich, które tacy kierowcy powodują.

Wrócę jeszcze do przepisów i kar jakie mamy teraz – na przykład do punktów karnych, które można zniwelować, idąc na szkolenie. Kierowca, który naruszył przepisy ruchu drogowego, posiedział sobie na zajęciach, posłuchał wykładu, dzięki czemu 6 punktów karnych mu anulowano. Czy nie jest to zbytnia wyrozumiałość dla kogoś, kto łamie prawo? W propozycjach nowych przepisów już tego nie będzie, za to grzywny mają być kierowane na krajowy Fundusz Drogowy. To dobry pomysł?

Nie chcę wchodzić w szczegółowe rozwiązania, natomiast od lat wypowiadam się w jednej kwestii – dotyczy ona prewencji, która zapobiega najbardziej niebezpiecznemu zachowaniu na drodze - kierowaniu w stanie nietrzeźwości. Być może odebranie samochodu należałoby uzależnić od znacznej nietrzeźwości, na przykład powyżej 1 promila. Po to, żeby wyeliminować tych, którzy jeżdżą w stanie upojenia alkoholowego. To jest moim zdaniem niezbędne. Tymczasem wciąż słyszę różne argumenty, na przykład, że ten przepis byłby niekonstytucyjny.
Nie podzielam takich argumentów. Narzędzie przestępstwa zawsze można sprawcy odebrać. Szaleńcowi biegającemu z siekierą odbiera się siekierę, a szaleńcowi grasującemu po drogach samochodem odbiera się samochód.

Na początku XXI wieku, pamiętam, że kierowcy, którzy za przewinienia drogowe i jazdę po kielichu, jak to się popularnie mówiło, trafiali do więzienia, to były to zakłady o złagodzonym rygorze i byli oni tam traktowani inaczej; łagodniej. Takie chyba było społeczne przyzwolenie.

To mit o tym przyzwoleniu. Nie ma społecznego przyzwolenia na jazdę w stanie nietrzeźwości, nie lubię, gdy odpowiedzialność konkretnego przestępcy, w tym przypadku przestępcy drogowego, przerzuca się na całe społeczeństwo. Nie, nie ma przyzwolenia na kierowanie w stanie nietrzeźwości, nie ma przyzwolenia na powodowanie strasznych wypadków w tym stanie. A co do więzienia, to ono nigdy nie jest luksusem, niezależnie od większego czy mniejszego rygoru odbywania w nim kary.

Może lepsze skutki dawałoby włączenie takich kierowców-przestępców do programów, które przechodzą alkoholicy? W niektórych krajach kierowca złapany na jeździe po pijanemu ma obowiązek przejść taki program.

Wszystko to ma sens – szkolenie, leczenie, tłumaczenie – ale najważniejsze jest odebranie sprawcy narzędzia przestępstwa, w tym przypadku samochodu.
Pani pyta o więzienie, ale nie czekajmy, aż sprawca spowoduje nieszczęście, za które będzie musiał iść do więzienia. Jeżeli spowoduje wypadek, zabije czy zrani ludzi, to oczywiście, że musi iść do więzienia i to na długo. Natomiast zróbmy wszystko, żeby również jego samego przed tym więzieniem uchronić. Jeżeli to jest człowiek, który mając ponad 2 promile alkoholu – a takich się nierzadko spotyka na drogach – i on wsiada do samochodu, jedzie nieprzytomny i stwarza śmiertelne zagrożenie dla setek ludzi, z którymi się na tej drodze spotyka, to trzeba mu to po prostu uniemożliwić. Zabraniem prawa jazdy się tego nie uniemożliwi, a zabraniem samochodu – tak. Nie będzie miał samochodu, to do niego nie wsiądzie. Niektórzy mówią - może pożyczyć. Odpowiem sarkastycznie – tak, przecież każdy chętnie pożyczy samochód pijakowi…
Pani Redaktor – rozmawiamy o projekcie, którego stawką jest uratowanie życia setek ludzi, potencjalnych ofiar wypadków powodowanych przez pijanych kierowców.

Może i dopuszczalna granica poziomu alkoholu we krwi wynosząca u nas 0,2 promila to za dużo? Może powinniśmy wsiadać za kierownicę absolutnie trzeźwi?

Dopuszczalna granica 0,2 promila alkoholu jest na miarę błędu pomiarowego, więc nie w tym problem. Problemem są kierowcy wyjeżdżający na drogi w stanie upojenia alkoholowego – bywa, że powyżej 2 czy 3 promili.

Pomysły na to, co zrobić z pijanymi kierowcami są różne. Jednym z nich jest na przykład elektroniczna opaska, coś w rodzaju istniejącego już systemu dozoru dla skazanego, który może odbywać karę w domu. Taka opaska mierzyłaby promile alkoholu we krwi i prędkość, z jaką porusza się skazany. Jeśli prędkość przekraczałaby zwykły marsz, policja dostawałaby sygnał, żeby go zatrzymać.

To są wszystko rozwiązania uzupełniające, nie chcę ich szczegółowo oceniać, natomiast trzeba się skupić na rozwiązaniu podstawowym, czyli pozbawianiu sprawcy samochodu.
Nie może kierować samochodem ten, kto ma slaby wzrok. Tym bardziej nie powinien nim kierować ten, kto ma „słaby rozum”, kto nie potrafi się powstrzymać przed wsiadaniem do samochodu w stanie stwarzającym skrajne zagrożenie dla innych ludzi. Jeżeli chcemy naprawdę uczynić nasze drogi bezpieczniejszymi i zmniejszyć to straszne ryzyko, bo pewnie całkowicie nie da się tego wyeliminować, że nagle wyjedzie nam na czołowe zdarzenie ktoś kompletnie pijany…

Tak, jak to się stało ostatnio w Stalowej Woli.

W Stalowej Woli i w wielu innych miejscach. Te krzyże, które spotykamy często na poboczach dróg, w miejscach czyjejś nagłej śmierci, to są często krzyże upamiętniające ofiary pijanych sprawców. Znamy przecież wiele takich wypadków, podobnych do tego, który wydarzył się w Stalowej Woli. Kilka lat temu w Kamieniu Pomorskim dwie rodziny składały sobie życzenia noworoczne na ulicy i wjechał w nich pijany kierowca, też karany już wcześniej za jazdę w stanie nietrzeźwości, ale samochód mu zostawiono. Zabił nim 6 osób w jednym wypadku. Aby takim tragediom zapobiegać potrzebne są stanowcze rozwiązania, a takim jest odbieranie samochodu, o czym mówię konsekwentnie od wielu lat. To nie jest przecież nowy pomysł; o nim się od lat dyskutuje, ale natychmiast formuje się front obrony, że jak się odbierze samochód to dzieci będą płakały za samochodem. Zróbmy tak, żeby za rodzicami nie musiały płakać.

Jest też i taki pomysł, aby dla pijanych kierowców wzrastała składka ubezpieczenia OC samochodu. Tylko że znowu wracamy tu do pytania – co, jeśli to nie jest jego samochód?

To wszystko są dodatkowe rozwiązania i warto je rozważyć, by zniechęcić kierowców do wsiadania do samochodu po pijanemu. Uparcie jednak będę wracał do tego podstawowego rozwiązania, bo on jest powodem, dla którego w ogóle się w tej sprawie wypowiadam. I powtarzam uparcie, niczym Katon Starszy o zburzeniu Kartaginy – pijanemu kierowcy trzeba zabrać samochód, żeby w przyszłości nie zabijał.
A co do innych konsekwencji, zwłaszcza ubezpieczeniowych – tak, kierowca jeżdżący po pijanemu zwiększa ryzyko wypadku wielokrotnie, powinno to mieć wpływ na jego ubezpieczenie. Kierowca nietrzeźwy podwyższa ryzyko wypadków wielokrotnie, powinno to więc mieć również wpływ na jego sytuację ubezpieczeniową.

Jak to wygląda w innych krajach? Gdzie konfiskuje się samochody za jazdę po pijanemu?

Są takie rozwiązania na świecie, są w Europie, na przykład w Danii, w Szwajcarii, we Francji czy po sąsiedzku na Słowacji.
W wielu krajach są też różne rozwiązania pośrednie, zabiera się na przykład samochód czasowo, odstawia się go na parking, a kierowca musi za ten parking dodatkowo płacić. Chodzi o jedno – żeby zabrać sprawcy narzędzie przestępstwa, które popełnił i które może popełnić w przyszłości.
Popieram projekt, którego stawką jest ratowanie ludzkiego życia. I jestem przekonany, że jeśli zaczniemy odbierać nietrzeźwym kierowcom samochody, to liczba ofiar, które tacy kierowcy powodują zmniejszy się co najmniej o połowę, a to oznacza uratowanie życia setek ludzi. Naprawdę warto to zrobić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Janusz Wojciechowski: Groźba utraty samochodu skutecznie powstrzyma przed siadaniem do samochodu w stanie upojenia alkoholowego - Portal i.pl

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska