Otwarcie ronda w podbydgoskich Białych Błotach miało dwa cele: umożliwić przebudowę skrzyżowania na obwodnicy i rozładować korki, które codziennie tworzyły jadące nią ze Stryszka samochody.
Niestety, sukces drogowców jest tylko połowiczny. Korek z obwodnicy zniknął. Za to inny zaczął się tworzyć na drodze wyjazdowej z Bydgoszczy.
- To jest coś niesamowitego. W głowie mi się cała ta sytuacja nie mieści, bo bez względu na porę dnia zator sięga do połowy Białych Błot. Czasami na wjazd na rondo trzeba czekać nawet i ze dwadzieścia minut - żali się pan Marek, kierowca jednej z bydgoskich piekarni.
Drogowcy o całej sytuacji wiedzą, ale twierdzą, że przez najbliższy miesiąc nic nie będą mogli zrobić. Wszystko przez fragment ronda pomiędzy wjazdem z Białych Błot, a kolejnym - od strony Szczecina. - Jest tam pełno zakrętów. Do tego odcinek zbudowano ze starych płyt betonowych, po których do ostatniej chwili przed otwarciem ronda odbywał się ruch. Nie można go było wtedy przebudować i teraz musimy czekać aż mrozy odpuszczą. Myślę, że uporamy się z tym do połowy lutego - mówi Tomasz Okoński, rzecznik prasowy bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Niestety, wyjeżdżający z Bydgoszczy przez Białe Błota kierowcy muszą uzbroić się w cierpliwość.