- Widzę na trybunach biało-czerwoną flagę z napisem "Bydgoszcz" oraz znaczkiem klubowym Delecty - jak widać tata jest zawsze przy synu, gdy dzieje się coś ważnego...
- Tata i mama, bo przyjechaliśmy do Londynu razem. Tylko pierwszy mecz w Włochami obejrzeliśmy w domu, ale już od Bułgarii osobiście z trybun zaciskamy kciuki za Michała i całą polską reprezentację. I proszę od razu przekazać pozdrowienia dla całej "Gazety Pomorskiej" oraz wszystkich kibiców siatkówki w Bydgoszczy i całym regionie. Trzymajmy mocno kciuki!
- Oczywiście, że trzymamy. Będzie medal?
- Bilety powrotne do Polski zarezerwowaliśmy na 13 sierpnia. Finał jest dzień wcześniej. Wierzę, że wrócimy do kraju z medalem. I to złotym! Ale jednocześnie przestrzegam - w takim turnieju nie wolno lekceważyć nikogo. Można w jednym meczu pokonać mistrzów świata, a w następnym przegrać z teoretycznym słabeuszem. I to się na razie potwierdza w tym turnieju. Będzie ciężko, ale my jesteśmy mocni.
- Kontaktuje się pan z Michałem, czy jest zupełnie odcięty od świata?
- W umiarkowanym zakresie, ale kontaktujemy się. Michał czuje się dobrze, atmosfera w ekipie jest bardzo dobra, w zasadzie na nic nie narzekają. Nawet na trochę zbyt krótkie łóżka. Umówiliśmy się na dłuższe spotkanie i spacer po ćwierćfinale. Oczywiście zwycięskim dla nas!
- Zwiedził pan wiele ważnych, siatkarskich Jak podoba się panu atmosfera w wielkim kompleksie Earls Court?
- Oglądając mecz z Włochami w telewizji wydawało mi się, że obiekt jest zbyt duży i przede wszystkim, nie ma kontaktu kibiców z zawodnikami. Ale musiałem zweryfikować swoją opinię już na miejscu. Jest bardzo dobrze. Zawodnicy mogą odczuwać w pełni wsparcie kibiców, a Polacy są wspaniali. Poniesiemy na skrzydłach naszych siatkarzy do medalu!