Przemęczenie, stres i przeziębienie to najlepsi przyjaciele opryszczki. Jej wirus zbiera żniwo głównie jesienią i zimą.
Zaczyna się od dokuczliwego pieczenia i swędzenia. Po trzech dniach przychodzi czas na pęcherzyki. Potem jest już tylko gorzej - powstają potworne strupy. A od nich tylko malutki kroczek do blizn, które raczej nas nie upiększą.
Zarazek doskonały
Tak naprawdę - większość z nas nosi podstępnego wirusa opryszczki. - Przynajmniej kilka razy do roku przeżywam istne katusze - opowiada pani Katarzyna. Niestety, opryszczka nie bez powodu jest nazywana zarazkiem doskonałym. Jeśli raz pojawi się w naszym ogranizmie, możemy być pewni, że zadomowi się w nim już na dobre.
Fluid czy puder nie wystarczą
Maści, żele czy rozmaite domowe sposoby to za mało, by zwalczyć opryszczkę. Warto więc udać się do specjalisty. - Wciąż króluje przekonanie, że wystarczy przekłuć lub ukryć pod kosmetykami to, co nam wyskoczy - stwierdza Małgorzata Pawłowska, naczelna pielęgniarek z Powiatowego Szpitala w Rypinie. - A widoczna opryszczka, to zaledwie czubek wielkiej góry lodowej.
Pamiętajmy, że u dzieci nie leczony wirus może doprowadzić nawet do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.