W minioną sobotę na dzikim "kąpielisku" w Brdzie przy ul. Opławiec utonął sześcioletni chłopiec. 1 lipca w tym samym miejscu życie stracił 16-latek.
Ogółem od lat 60-tych, kiedy zbudowano w okolicy zaporę, rozlewisko pochłonęło 21 ofiar. - Ta liczba znajdzie się na tak zwanym czarnym punkcie, który tu wkrótce stanie - zapowiada Bogdan Dzakanowski, doradca prezydenta Bydgoszczy do spraw społecznych i mieszkaniec Opławca.
Może informacja ile osób zginęło w tym miejscu podziała na wyobraźnię amatorów pływania, skoro nie działają stojące nad brzegiem znicze ani tabliczki zakazujące kąpieli. Te ostatnie zresztą, wedle słów Bogdana Dzakanowskiego, są regularnie niszczone. - Dlatego kolejne zostały umieszczone wysoko na drzewach, by przetrwały dłużej - wskazuje doradca prezydenta.
Tabliczki pojawiły się w poniedziałek. W poniedziałek też niebezpieczne "kąpielisko" patrolowała policja, która za kąpiel w miejscu zabronionym może nałożyć mandat (250 zł). - Nie musieliśmy jednak interweniować, bo nikogo w wodzie nie zastaliśmy - informuje Kamila Ogonowska, z biura prasowego KWP.
Policjanci i strażnicy miejscy odwiedzają i będą odwiedzać ten rejon regularnie. Nie sposób jednak, by byli tu cały czas, a kiedy tylko odjadą, mogą pojawić się amatorzy kąpieli. Tak jak w poniedziałek, kiedy to ok. godz. 18 widzieliśmy młodzieńca wychodzącego tu z wody. - Ludzi rozsądku nigdy nie nauczymy - zauważa gorzko Adam Kamiński, członek Rady Osiedla Smukała-Opławiec-Janowo, ratownik wodny z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem. - Nie pomogą znaki, ostrzeżenia, patrole, kary.
Radny obawia się, że nieodpowiedzialni ludzie wciąż będą tu ginąć. - Także dlatego, że to jest istna pułapka - przypomina, wskazując na betonową płytę (pozostałości dawnego mostu), która ciągnie się tuż pod wodą w głąb rozlewiska. Kilka metrów od brzegu nagle się kończy i pod spodem otwiera się głębia. Do tego kawałek dalej jest kolejna płyta naszpikowana prętami. - Najlepiej byłoby je usunąć i usypać łagodne zejście do wody - sugeruje Adam Kamiński.
To jednak zbyt duże przedsięwzięcie, jak na możliwości rady osiedla, bo płytę prawdopodobnie trzeba by wysadzić. Dlatego z tą sugestią zwróciliśmy się do dyrektora Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Bydgoszczy.
Adam Ferek zna temat, ale przyznaje, że usunięcie płyty nie było dotąd analizowane. - Jednak rozpatrzymy taką możliwość - obiecuje urzędnik, ale dodaje, że konieczne jest zebranie niezbędnych informacji. - Zaangażujemy nurków, sprawdzimy z czego płyta jest zrobiona, jakie są jej gabaryty, co znajduje się pod nią i wtedy dopiero będziemy mogli zastanowić się nad jej usunięciem - podkreśla szef Wydziału Zarządzania Kryzysowego.
Adam Kamiński mówi, że przy okazji należałoby zbudować tutaj miejsce do wodowania łodzi. - Bo w razie jakiegoś wypadku czy katastrofy ekologicznej na rozlewisku (w pobliżu jest ujęcie wody dla miasta - red.), to nawet nie ma jak spuścić sprzętu na wodę - wskazuje ratownik.