https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jestem singlem i tak mi fajnie

(pio)
Samotni z wyboru to już nie są osoby, które z opuszczoną głową idą przez życie
Samotni z wyboru to już nie są osoby, które z opuszczoną głową idą przez życie Sxc
Stara panna, stary kawaler - przed laty te słowa oznaczały potępienie dla osób, pod których adresem były kierowane. Teraz życie w pojedynkę nabrało innego znaczenia.

"Nie ożenił się, bo pewnie dziwak jest z niego. A może chory jakiś albo pije", "Nie wyszła za mąż, bo żaden jej się nie podobał, minęły lata, to teraz jest sama za karę". Niejednokrotnie takie epitety słyszeli kawalerowie i panny, gdy pierwszą młodość mieli za sobą, a jeszcze nie stanęli na ślubnym kobiercu.

Lata temu bycie panną lub kawalerem przez całe życie przynosiły ujmę rodzinie, w której samotna osoba się znajdowała. Jeśli nie wstyd, to na pewno powodem do dumy staropanieństwo nie było.

Jest grono osób, które są same i chciałyby mieć partnera, ale do tej pory nie znalazły swojej drugiej połówki.

Rzesze jest jednak takich, które żyją w pojedynkę, bo tak im najlepiej. Wolą życie szczęśliwego singla niż nieszczęśliwej połówki feralnego związku. Są zaradni, przebojowi, pomysłowi, samodzielni, bez zależności i zobowiązań.

Dlaczego wybrali taki styl życia?

- Dużo pracuję. Czasem w biurze przesiaduję po 12 godzin dziennie. Standard, że dziesięć. W weekendy mam spotkania biznesowe, szkolenia firmowe, robię zaoczne studia. Mam 36 lat i nie mam czasu na założenie rodziny - pisze jedna z internautek. - Nie uważam się jednak za kogoś gorszego niż małżeństwa mające dzieci. Miałam paru facetów, ale te związki nie przetrwały próby czasu. Ja tam nie narzekam. Jestem sama, ale nie samotna. Kiedy zdarza się, że weekend mam wolny, spotykam się ze znajomymi na mieście, odwiedzam rodziców.

Inna: - Długo szukałam swojego ideału. Na próżno. Może jestem zbyt wymagająca, ale swoich kryteriów wobec wymarzonego partnera nie zmienię. Randkuję czasami z facetami, ale nie będę udawała, że jest fajnie, gdy nie podoba mi się coś w danym kandydacie. Wiadomo, sama też mam wady, ale dobrze mi z nimi. Z moją samotnością też.

- Jestem zbyt niezależny i autonomiczny, żeby dzielić życie z drugą osobą - opisuje siebie kolejny internauta. - Chcę robić to, na co mam ochotę, nie dam się nikomu ujarzmić, chodzę swoimi ścieżkami. Pracuję w wojsku. Która kobieta zgodziłaby się wyjść za gościa, który dziś jest tu, a jutro dostaje rozkaz, że za miesiąc ma się wyprowadzić do jednostki położonej kilkaset kilometrów stąd? A mnie takie niespodziewane zmiany miejsc bardzo się podobają. Koleżanki - owszem, narzeczona - niewykluczone, ale żona - o nie, dziękuję.

Taka osoba decyduje się na życie singla ze wszystkimi możliwymi konsekwencjami, też występującym czasami uczuciem pustki. Nie poddaje się stereotypom. Nie martwi się, że latka lecą, a rówieśnicy już dawno wzięli ślub i mają dzieci.

Jedni są samotni, bo wyżej niż rodzinę, stawiają np. pracę i karierę. Inni są pannami czy kawalerami, ponieważ boją się, że się zawiodą. Wybierają więc to, co mniej boli. Nie doświadczą zawodu miłosnego, bo nie dopuszczą do tego, by w ogóle się zakochać. Nie będą nieszczęśliwi i nie dojdzie do rozwodu, bo nigdy nie staną na ślubnym kobiercu.

Życie singla pozwala na improwizację. Nie trzeba w wolną niedzielę wstawać o 9. Można wylegiwać się do południa albo i popołudnia. Łóżko cały dzień może być niepościelone. Nie trzeba gotować obiadu dla całej rodziny lub jechać na herbatkę do teściów. Można nic nie robić albo robić wszystko, na co się ma ochotę. Wieczorem można wyjść i nikomu nie trzeba się tłumaczyć, gdzie, po co i kiedy się wróci.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
się uśmiałem
Tzw. single - to w znakomitej większości po prostu miernoty życiowe, których nikt porządny nie chce, maskujące swoją porażkę życiową dorabianą rozpaczliwie ideologią i rzekomo dokonanym wyborem.
Pozostałe single - ci, którzy faktycznie dokonali takiego wyboru - to z kolei kliniczny przykład "Piotrusia Pana" - osoby uciekające od wszelkiej odpowiedzialności, infantylne lekkoduchy z niedostatkiem uczuć i wybujałym ego.

Jedno ich łączy - kiedy ich rówieśnicy stają się szczęśliwymi, spełnionymi dziadkami i babciami - oni wszyscy będą eleganckimi i zamożnymi zgorzkniałymi rozbitkami...

Się uśmiałem czy mówisz o księżach? Przyjdzie taki czas, że ty jako osoba żyjąca razem z drugą osobą przyjdziesz do tego singla prosić o komunię dla dziecka, bierzmowanie, może jeszcze chrzest bo mi umknęło, a na koniec o pogrzeb. Prawdopodobnie już o coś poprosiłeś. Nie wstyd ci do singla z prośbą? A może chodzisz co tydzień do kościoła i wysłuchujesz kazań singla. Oj tak pójdziesz jeszcze do tego człowieka bezdzietnego, kawalera, jak by nie patrzeć księża to kawalerowie. Z dziećmi różnie bywa.
No dobrze wiem, że nie o to się rozchodziło, ale to też świadomy wybór ludzi w sutannach też tak bardzo to potępiasz jak wcześniej napisałeś? W końcu oni nie będą dziadkami w większości.

I z innej beczki skąd w tobie tyle jadu, skoro jesteś szczęśliwy to w koło Ciebie powinna być pozytywna energia i dobroć, a widzę, że coś Ci nie pasuje. Hmmmmm zastanawiające. A może zwyczajnie zazdrościsz innego stylu życia? Pozdrawiam, życzę dużo pomyślności w życiu dla Ciebie i całej rodziny - szczęśliwy singiel. Dobra rada nie zamartwiaj się tak o innych życie płata psikusy nie każda rodzina jest szczęśliwa, nie każdej się udaje o tragegiach nie wspomnę. Jest też tak, że to ojciec i matka żegna pierwsze swoje dziecko gdy odchodzi z tego świata. Nie będzie szczęsliwych babć i dziadków gdy to dziecko było jedynakiem. Smutne ale prawdziwe. Są też przypadki, gdzie dzicko potrafi podnieść rękę na swojego ojca bądź matkę. Nie wiesz sam co jeszcze Ciebie czeka, dlatego ostrożniej z wyrokami wobec innych. Więcej pokory, bo życie potrafi płatać figle. Pozdrawiam. Bądź szczęśliwy.
r
rycho
Fajnie być singlem bezrobotnym przy rodzicach portfelu.
d
dublet
Tzw. single - to w znakomitej większości po prostu miernoty życiowe, których nikt porządny nie chce, maskujące swoją porażkę życiową dorabianą rozpaczliwie ideologią i rzekomo dokonanym wyborem.
Pozostałe single - ci, którzy faktycznie dokonali takiego wyboru - to z kolei kliniczny przykład "Piotrusia Pana" - osoby uciekające od wszelkiej odpowiedzialności, infantylne lekkoduchy z niedostatkiem uczuć i wybujałym ego.

Jedno ich łączy - kiedy ich rówieśnicy stają się szczęśliwymi, spełnionymi dziadkami i babciami - oni wszyscy będą eleganckimi i zamożnymi zgorzkniałymi rozbitkami...
G
Gość
Pogadamy z tymi singlami za 20 - 30 lat...
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska