Joanna Paszyńska w wieku dwunastu lat zrealizowała swoje wielkie marzenie – zaczęła jeździć konno. Wtedy zaczęła się jej życiowa przygoda, która trwa do dziś. Minęły lata, a ona spełniła swoje drugie ogromne marzenie – ma w Wielgiem własną stajnię, którą prowadzi razem z mężem Rafałem.
Patrząc na panią Asię, widzi się drobną kobietę, która krząta się przy koniach. Jednak na zawodach w powożeniu, w których bierze udział jako luzak, potrafi nadrzucić bryczkę. Tu już potrzeba trochę siły, której jej nie brakuje. Z kolei krew w żyłach może zmrozić widok naszej bohaterki, gdy przechodzi pod brzuchami swoich koni. Ona ufa im, a one jej. Gdyby było inaczej, mogłoby się bardzo źle skończyć.
W tym miejscu trzeba wyjaśnić, jaką rolę pełni luzak. Otóż stoi on z tyłu bryczki i musi tak balansować swoim ciałem, żeby podczas przejazdu nie została strącona żadna przeszkoda. Czasami też musi bryczkę nadrzucić, a waży ona tak średnio 350 kilogramów.
Jubileuszowe zawody w powożeniu
Pani Joanna zajmuje się hodowlą koni i ich szkoleniem, ale także z powodzeniem bierze udział zarówno w konkursach jeździeckich, jak i w powożeniu.
- Konie są do nas bardzo podobne, bo tak samo jak my, mają lepsze i gorsze dni – mówi Joanna Paszyńska. – Potrafią bezbłędnie wyczuć mój nastrój i kiedy zorientują się, że jestem smutna, starają się mnie pocieszyć. Żartuję, że hipoterapię mam każdego dnia. Nie wyobrażam sobie bez nich życia.
Więcej w „Tygodniku Lipnowskim”
Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?
