https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Józef Szudy

Kamila Mróz
Prof. Szudy fizyką pasjonował się już od szkoły średniej
Prof. Szudy fizyką pasjonował się już od szkoły średniej Lech Kamiński
Był asystentem prof. Aleksandra Jabłońskiego, fizyka światowej sławy, którego imię nosi główny budynek Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki UMK przy ul. Grudziądzkiej.

Obecny dziekan Wydziału Fizyki i Astronomii UMK prof. Józef Szudy nie został fizykiem przez przypadek. Fizyką pasjonował się już w szkole średniej.

- Kończyłem ją w 1957 roku i to był burzliwy okres fizyki, odkryto nowe cząstki elementarne, przede wszystkim mezony, w czasopismach popularno-naukowych dużo o tym pisano, na przykład o epokowym odkryciu tzw. niezachowania parzystości i to mnie bardzo pociągało - opowiada.

Rodzina Szudy pochodzi z rejonu Jasła, z Beskidu Niskiego, ale tuż przed urodzeniem pana Józefa (sierpień 39 rok) i wybuchem II wojny światowej jego rodzice przeprowadzili się w okolice Kcynii. Na Pomorzu rodzina Szudy była zaledwie dwa miesiące gdyż po wybuchu wojny została wysiedlona do Generalnej Guberni i powróciła pod Jasło, gdzie pan Józef spędził całe wojenne dzieciństwo. Na gospodarstwo do obecnego kujawsko-pomorskiego wrócili zaraz po wojnie. Uczuciowo profesor czuje się jednak bardzo związany z górami, ponieważ tam nadal mieszkają jego krewni i tam chętnie spędza wakacje.

Fizykę w Toruniu skończył w 1962 roku.**- To znowu był bardzo ciekawy czas, bo w 60 roku zostały odkryte lasery, zaś w Toruniu pracował wówczas prof. Aleksander Jabłoński - fizyk atomowy i wybitny optyk molekularny. W latach 40. i 50. wydawało się, że optyka jest już skończoną nauką, po odkryciu laserów nastąpił jej renesans - mówi.

Prof. Szudy nie tylko był studentem prof. Jabłońskiego, ale potem również jego asystentem, a w 1968 roku zrobił u niego doktorat. Zajmuje się optyką atomowo-molekularną, a konkretnie badaniem zderzeń atomowych przy użyciu metod spektroskopowych.

Prof. Szudy o swoim mistrzu prof. Jabłońskim mówi z wielkim szacunkiem: - Prof. był wybitnym fizykiem, znanym na całym świecie. W każdym nowoczesnym podręczniku fizyki molekularnej opis procesów fotofizycznych i fotochemicznych jest oparty na tzw. "schemacie Jabłońskiego", który tłumaczy tak ważne zjawiska świetlne jak luminescencja, fluorescencja, fosforescencja. Był też fascynującą postacią, bo z zawodu muzykiem, przed wojną przez wiele grał w grupie pierwszych skrzypiec w Operze Warszawskiej.

W 1972 roku prof. Szudy, na dwa lata, wyjechał na staż podoktorski do Kanady, gdzie ze znanym fizykiem Wiliamem Baylisem tworzył teorię kształtu linii widmowych i opracował metodę analizy profilów tych linii. Dwa lata po powrocie na tej podstawie uzyskał habilitację. Współpracował też z fizykami francuskimi z Centrum Jądrowego w Saclay koło Paryża, gdzie zajmował się badaniami satelitów linii przy użyciu silnego promieniowania laserowego. W swoim macierzystym Instytucie Fizyki UMK w Toruniu wspólnie z prof. Andrzejem Bielskim i młodszymi kolegami prowadził badania widm różnych atomów zderzających się z innymi atomami lub cząsteczkami. Na tej podstawie uzyskano szereg informacji na temat sił działających pomiędzy atomami.

W 1984 roku prof. Szudy został dyrektorem Instytutu Fizyki (wcześniej był wicedyrektorem) i kierował nim przez 18 lat. Dziekanem Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej jest już drugą kadencję.

Żona profesora to polonistka, poznali się podczas studiów na kajakach na Wiśle. Oboje byli uczestnikami wycieczki. - To było dokładnie w 1963 roku. Koledzy robili wypady weekendowe. Wówczas chcieliśmy dopłynąć pod prąd do Złotori. Pamiętam, że wtedy padał deszcz, ale było bardzo sympatycznie szczególnie wieczorem przy ognisku pod Złotorią - wspomina.

Trzy lata później wzięli ślub. Ich syn - lekarz wyjechał do Anglii. Córka, filolog angielski, pracuje w Wyższej Szkole Bankowej. Państwo Szudowie są już poczwórnymi dziadkami.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska