W Nakle kamery monitoringu ustawione będą na drodze krajowej nr 10 na skrzyżowaniu z drogą wojewódzką 241, w Grębocinie na krajowej 15 krzyżującej się z wojewódzką 552 (ulice Dworcowa i Lubicka), w Kowalu na drodze krajowej 91 skrzyżowanej z DW 269 (ul. Wojska Polskiego). - Wszędzie tam ustawimy system kamer rejestrujących wjazd na czerwonym świetle. Ten będzie działał dokładnie tak, jak fotoradary - obraz trafi do Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, w skrócie CANARD, i sprawca wykroczenia otrzyma wezwanie do zapłacenia grzywny - wyjaśnia Łukasz Majchrzak, rzecznik CANARD w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego w Warszawie.
Pierwsze rejestratory zaczną działać wkrótce w Polkowicach (Dolnośląskie), a te na Kujawach i Pomorzu najpóźniej do połowy roku. Firmy montujące kamery załatwiają jeszcze niezbędne pozwolenia.
Będzie polowanie?
- Kodeks drogowy mówi, że na skrzyżowanie nie powinno się wjeżdżać nawet na żółtym świetle, ale pozwala na to, jeżeli gwałtowne hamowanie zagroziłoby autom jadącym z tyłu. Dlatego rejestrowane będą tylko ewidentne wykroczenia - zapewnia Majchrzak.
Takie tłumaczenie nie przekonuje wielu kierowców z naszego regionu, którzy są przekonani, że w Nakle, Grębocinie i Kowalu, będzie się dosłownie na nich polować.
A każde takie wykroczenie zagrożone jest mandatem od 300 do 500 zł i 6 punktami karnymi.
Policja robi swoje
Dotąd za takie wykroczenie karała wyłącznie policja, a statystyka jest tylko przysłowiowym wierzchołkiem góry lodowej. Takich zdarzeń jest mnóstwo.
W ubiegłym roku policjanci z województwa kujawsko-pomorskiego ukarali za wjazd na czerwonym świetle 1707 kierowców, a rok wcześniej 1755.
A może czasomierze?
Kierowcy telefonujący do naszej redakcji postulują zatem wprowadzenie jakichś udogodnień. - Niech to będą choćby cyfrowe zegary odmierzające sekundy do zmiany świateł - proponuje pan Krzysztof ze Świecia, który wskazuje na dobrzy przykład Torunia.
Wtedy wyeliminowano by wszelkie wątpliwości - wjechałeś na czerwonym, to płacisz bez dyskusji! - mówią Czytelnicy zaniepokojeni planami inspekcji. Rzecz o tyle ważna, że nie raz zdarzało im się, że mieli ogromny dylemat - czy widząc włączające się żółte światło, przyspieszać czy gwałtownie hamować? W tym drugim przypadku jest ryzyko, że inny pojazd wjedzie na tył.
Jednak decyzja o ewentualnym montażu czasomierzy zależy nie od Inspekcji Transportu Drogowego, a od zarządcy drogi.
Zobacz także: Eksperyment "Pomorskiej". Baton z adwokatem, bombonierka i piwo bezalkoholowe nie dają alibi pijanym kierowcom [zdjęcia]
Przepisy nie pozwalają
- Nie zamierzamy instalować takich wyświetlaczy, ponieważ polskie przepisy ich nie przewidują - informuje Tomasz Okoński, rzecznik bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Wszystkie skrzyżowania na drogach krajowych są dobrze oznakowane. Kierowca jest więc zorientowany, że zbliża się do tego miejsca, powinien dostosować prędkość do obowiązującego nakazu i reagować na światła.
Okoński dodaje, że na większości skrzyżowań jest ograniczenie do 50 km na godzinę. Zatem kierowca, który zauważy żółte światło, zdoła zatrzymać pojazd zanim włączy się czerwone.
GDDKiA nie chce tworzyć precedensu, bo skoro w trzech miejscach zainstalowano by zegary, to dlaczego nie w innych?
Toruń się pozbył
Precedens i tak był - na ulicach Torunia. Tam kilka skrzyżowań wyposażono w czasomierze: dla kierowców - na pięciu skrzyżowaniach, dla pieszych - na trzech. - Kierowcy byli bardzo zadowoleni z naszych czasomierzy - potwierdza Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu. - Niestety do końca 2014 roku zostały zdemontowane, bo przepisy ich nie przewidywały.
Problem dostrzegły służby wojewody kujawsko-pomorskiego, które zwróciły uwagę urzędnikom toruńskim na niezgodność czasomierzy z przepisami wydanymi przez ministra infrastruktury i rozwoju. I stąd taka reakcja.
Czytaj e-wydanie »