Do Brdy nie wolno już wprowadzać nieoczyszczonych ścieków. Takie zapewnienie usłyszeliśmy zarówno w Inspektoracie Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, w wydziale zarządzania kryzysowego bydgoskiego ratusza, jak i od rzecznika Miejskich Wodociągów i Kanalizacji.
Tymczasem nasi Czytelnicy informują, że od kilku dni do Kanału Bydgoskiego wpływa żółtawa ciecz.
Spacer z zapaszkiem
W niedzielę jeden z Czytelników przysłał nam zdjęcie znad Kanału Bydgoskiego. Widać na nim wyraźnie, że z betonowej rury wprost do wody spływają żółto-szare ścieki. Z kolei dwa dni wcześniej inny Czytelnik opowiadał nam o swoich wrażeniach ze spaceru nad Kanałem Bydgoskim. - Szedłem bulwarem w pobliżu ulicy Wrocławskiej. Wnuk w pewnym momencie zawołał mnie nad brzeg kanału - mówi pan Kazimierz Porębski. - I rzeczywiście u wylotu rury do koryta kanału zobaczyliśmy żółtą, cuchnącą smugę.
O tym, że podejrzana ciecz wypływa z tego samego wylotu do Kanału Bydgoskiego, pisaliśmy już w październiku ubiegłego roku.
To na pewno ścieki
Co więcej, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska potwierdził wtedy, że są to odpady komunalne, bo "w rejonie wylotu wytworzyły się osady charakterystyczne dla ścieków" - czytamy w piśmie WIOŚ, które trafiło jesienią do prezydenta Konstantego Dombrowicza.
- Wszystkie sygnały o ściekach przedostających się do wód na terenie miasta przekazujemy niezwłocznie Miejskim Wodociągom i Kanalizacji - zapewnia Jerzy Woźniak, rzecznik prezydenta miasta.
Sprawa najwidoczniej utkwiła w martwym punkcie. Dopiero bowiem po naszych sygnałach, wczoraj na miejsce udali się pracownicy MWiK-u. - Możliwe, że ktoś nielegalnie wypuszcza ścieki do kanału deszczowego przy ul. Wrocławskiej. To jednak tylko przypuszczenia. Kanałem administruje zresztą Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Przyczyny wycieku poznamy, gdy zakończymy kontrolę - tłumaczy Piotr Nalazek, kierownik z MWiK.
Płacą tylko na gorącym uczynku
Z kolei drogowcy twierdzą, że sprawą powinien zająć się właśnie MWiK: - Odpowiadamy za sam wylot kanalizacji deszczowej do Kanału Bydgoskiego - mówi Magdalena Kaczmarek, rzecznik ZDMiKP. - Z naszych pierwszych ustaleń wynika, że w rejonie ulicy Wrocławskiej doszło do awarii tak zwanej kanalizacji piętrowej. Najpewniej ścieki przesiąkają do kanału, z którego woda deszczowa spływa następnie do Kanału Bydgoskiego.
Kary za nielegalne wylewanie ścieków może naliczać straż miejska, ale tylko w szczególnych przypadkach: - Bardzo trudno stwierdzić, kto nielegalnie spuszcza ścieki do Brdy, czy Kanału Bydgoskiego - tłumaczy Jarosław Wolski, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Jeśli złapiemy kogoś na gorącym uczynku, to taki delikwent musi liczyć się z karą w wysokości do 500 zł.
W odociągi odsyłają do drogowców. Natomiast w ZDMiKP mówią że odpowiadają tylko za deszczówkę. Straż Miejska chce kogoś złapać za rękę. Tymczasem ścieki płyną dalej. Czy wobec tego na czystej wodzie w Bydgoszczy zależy tylko mieszkańcom.