Wcielam się w dziennikarkę z "European Voice". Dzwonię do lokomotywy z listy PSL - posła Eugieniusza Kłopotka. Pytam po angielsku: - Co pan zrobi dla regionu jeżeli wygra wybory do Parlamentu Europejskiego? - Jesteśmy w Polsce, więc czemu nie mówi pani po polsku? - odpowiada pytaniem Kłopotek. Łamaną angielszczyzną tłumaczy, że to dzwoniący powinien dostosować się do rozmówcy. Kiedy się ujawniam, twierdzi, że język Szekspira zna, ale przez kilka lat go nie używał. - Do kandydowania biegła znajomość języka nie jest potrzebna. Natomiast do bycia europosłem już tak. Jeśli znajdę się w PE, to będę chciał podszkolić język obcy - deklaruje.
Przecież są tłumacze
Tropię dalej. Wykręcam numer na komórkę Janusza Dzięcioła, kandydata z listy PO. I tym razem pytam po angielsku o jego plany. - Chwileczkę - słyszę głos w słuchawce. Czy to poseł? Do końca nie wiadomo. Telefon trafia w ręce jego asystenta. Ten przekonuje nas po angielsku, że posła nie ma, a komórkę przez przypadek zostawił w biurze.
Anna Mackiewicz, kandydatka z listy SLD przyznaje wprost, że angielskiego jeszcze nie zna. Ale za to niemiecki tak. Przekonuje, że jest w stanie nauczyć się angielskiego w dwa miesiące. - Poza tym, od czego są tłumacze - stwierdza.
Mówią, że dadzą radę
Tłumacza nie będzie potrzebował Marek Kolasiński kandydat PO. Swobodnie rozmawiamy po angielsku o tym, co chce zrobić dla województwa kujawsko-pomorskiego. - Wydaje mi się, że znajomość języka obcego to absolutna podstawa - podkreśla.
Janusz Zemke - jedynka SLD informuje po angielsku, że słabo słyszy. Szybko się rozłącza. Kiedy dzwonię ponownie i przyznaje się do prowokacji, chwali się certyfikatem zdobytym w Kanadzie: - Nie twierdzę, że znam język perfekcyjnie. Swój angielski oceniam na trzy z plusem. Ale poradzę sobie w parlamencie.
Próbuje też rozmawiać z Tadeuszem Zwiefką, który doświadczenie w europarlamencie ma już za sobą. Ale widocznie poseł zwietrzył podstęp, bo po krótkiej rozmowie - w dość biegłym angielskim - nagle odrzuca połączenie.
Zdaniem prof. Romana Backera, politologa z UMK, jeśli ktoś nie zna języka obcego, nie powinien wyjeżdżać zagranicę. - W parlamencie, owszem, tłumacze są, ale tylko na posiedzeniach plenarnych - wyjaśnia. - Natomiast już w kuluarach, na rozmaitych spotkaniach poseł musi wykazać się znajomością języka. To często w zakulisowych rozmowach uzgadniane są ważne decyzje, ustalane stanowiska. Dlatego znajomość języków obcych jest niezbędna. Bez niej jest się figurantem.