Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kandydat na prezydenta jak ulubiony komputer czy smartfon

Rozmawiał Roman Laudański
dr Łukasz Wojtkowski, UMK w Toruniu, ekspert ds. wyborów prezydenckich w USA
dr Łukasz Wojtkowski, UMK w Toruniu, ekspert ds. wyborów prezydenckich w USA
- Wyborcy w USA głosują na tego, kto jest "fajny". Nawet nie musiał zrobić nic szczególnego. Ważne, że się z nim identyfikujemy, jak z komputerem czy smartfonem - dr Łukasz Wojtkowski UMK w Toruniu, ekspert ds. wyborów prezydenckich w USA.

- Po trzeciej debacie Amerykanie wiedzą już, który z kandydatów ma większe szanse na Biały Dom?
- Prowadzi Obama. Utrzymuje przewagę od początku kampanii. Pomimo tego, że zwycięzcą pierwszej debaty został wskazany Romney, to od tego czasu jednak pierwszy w wyścigu jest Obama. W ostatniej debacie też wypadł lepiej.

- Telewizyjne debaty przekładają się na wybory?
- Teraz obu kandydatów Amerykanie bez przerwy widzą w telewizji i internecie, a więc debaty nie wnoszą wiele nowego. Kiedyś miały większe znaczenie, ale nigdy nie potwierdzono jednoznacznego związku, że wygrana debata gwarantuje zwycięstwo w wyborach. To raczej wydarzenie medialne, element rytuału politycznego, z którym mamy do czynienia w Stanach Zjednoczonych. Przy natłoku informacji wyborczych debaty tracą na znaczeniu, chociaż - nie tylko dla mediów - to jest ciekawy temat.

Przeczytaj również: O wyniku wyborów bardzo często przesądzają amerykańskie kobiety"

- Romney wypunktował Obamę za to, że ten porzucił sojuszników - w tym Polskę - z tarczą antyrakietową.
- Jestem przekonany, że jeśli chodzi o sprawę polską to nie będzie miała większego znaczenia, może poza głosami Polonii, która pewnie poprze Romneya. Podobnego zabiegu używał kiedyś Bush, zarzucając Kerry'emu, że ten zapomniał o Polsce w sprawach międzynarodowych. Trzeba pamiętać, że Romney w sprawach międzynarodowych jest zupełnie niedoświadczony. Jego wizyta w Polsce i Europie miała wykazać zainteresowanie, ale jest po prostu "zielony". Obama po czterech latach urzędowania to dużo bardziej doświadczony polityk.
- Coś pana szczególnie zaskoczyło w tej kampanii?
- Mamy do czynienia z coraz mniejszym znaczeniem reklam politycznych w USA. Od ostatniej kampanii maleje znaczenie spotów, filmów reklamowych. One się już od siebie niewiele różnią. Większą rolę zaczynają odgrywać filmiki tworzone przez samych internautów, a nie sztaby polityczne.

- Czego mogliby się nauczyć polscy politycy na podstawie amerykańskich kampanii wyborczych?
- Budowania marki politycznej, co u nas jeszcze nie działa. Czyli nie działania marketingu politycznego, ale budowania marek. Kiedy dziś politycy obiecują wszystko, coraz więcej osób kieruje się marką polityczną. Wyborcy w USA wybierają kogoś, z kim mogą się identyfikować - głosujemy na tego, bo jest "fajny". Może dla nas nic nie zrobił, ale identyfikujemy się z nim tak samo, jak z ulubionym komputerem czy smartfonem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska