
(fot. rys. Tomasz Wilczkiewicz)
Podczas wczorajszego dyżuru telefonicznego rozmawiałam głównie z panami. I, co ciekawe, zdecydowana większość z nich była za stosowaniem klapsów jako skutecznej metody wychowawczej. Panie dodzwoniły się tylko cztery. Trzy z nich deklarowały się jako przeciwniczki jakiejkolwiek przemocy wobec dzieci, choć pomysłu Rzecznika Praw Dziecka nie popierały.
Pupa nie szklanka
Władysław z Golubia-Dobrzynia: - Gdy byłem w piątej klasie nie odrobiłem zadania domowego. Nauczyciel dał mi linijką po łapach. Poskarżyłem się ojcu, to ten wziął witkę z bzu i mi jeszcze poprawił. Nic złego mi się stało, a swój błąd zrozumiałem. Kara była skuteczna. Od jednego klapsa jeszcze nikt nie umarł. A tyłek jak wiadomo nie służy tylko do siedzenia. Mój tatuś brał pasa i na ludzi mnie wyprowadził, bo święty nie byłem. Teraz mu za to wdzięczny jestem, choć sam dzieci swoich nie biłem, bo od słowa rozumiały. A czasami to sobie myślę, że klaps to się należy rodzicom, ale nie dzieciom.
Rafał z Chojnic: - W młodości wiele razy dostawałem klapsa, a nawet solidne lanie od rodziców. Szczególnie dobrze działały one po szkolnych wywiadówkach. Jakoś wtedy nabierałem ochoty do nauki. Oczywiście zawsze klapsom towarzyszyła rozmowa z rodzicami. Dzięki takiemu wychowaniu w dyscyplinie i włączaniu mnie jako dziecka do prac domowych i życia w rodzinie - rodzice wychowali mnie na porządnego człowieka! Własnym dzieciom klapsa też nie żałuję! Nie ma nic gorszego jak “bezstresowe wychowanie"- dziecko jest wtedy pozbawione wszelkich obowiązków, nawyku pracy i z taką postawą wchodzi w dorosłe życie! Tak więc klapsa za głupie pomysły to bym dał pani rzecznik!
Kazimierz z Więcborka: - Kontrolny klaps nikogo nie uszkodzi. Bo to ważne jak i dlaczego się karze dziecko. Niedopuszczalne jest sadystyczne pastwienie się, zastraszanie, bicie po całym ciele - ale jeden klaps? Dla porządku? To bardzo pożyteczny wynalazek. Nawet zwierzaki też karcą dzieci. Lisica nie zagryzie szczeniaka, ale uszczypnie dla zasady, żeby życia nauczyć.
Bez stresu nie da rady
Zdzisław z Izbicy Kujawskiej: - Zlikwidowałbym stanowisko Rzecznika Praw Dziecka - jest bezproduktywne i nikomu niepotrzebne. Dzieci teraz są tak wyluzowane, że żadnego szacunku dla starszych nie mają, no bo i kto miał ich tego nauczyć. No i jak nauczyć? Potem widzę jak taki małolat z nauczycielem rozmawia lub z kimś starszym i ręce w kieszeni trzyma... Za moich czasów to było niedopuszczalne. Rodzice są zbyt łagodni i wyrozumiali - dzieci nie można po partnersku wychowywać, bo partnerami nie są.
Zbigniew z Włocławka: - Trzy lata chodzimy całą rodziną do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Mamy problemy z synem. On nas w ogóle nie słucha. Robi co chce, a psycholog powtarza tylko: - Nie wolno uderzyć dziecka! Syn też mi powiedział, że jeśli go tknę, to na policje pójdzie. I co mamy robić? Czuję się bezradny!
Joanna z Bydgoszczy: - Dzieci wychowane bezstresowo? To bzdura. Pełno ich teraz takich na ulicach? I co bezpiecznie jest?
Marian z Chojnic: - Najpierw powinna być wprowadzona karta obowiązków dziecka, a potem taka, która mówi o jego prawach. Kiedyś był porządek. Dzieci czuły respekt przed dorosłymi i o to przecież chodzi. Każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu - także ci najmłodsi obywatele. Wychowanie bezstresowe to fikcja! Nastolatek ucieka na dyskotekę, bo rodzic nijak go w domu nie zatrzyma, a jak tam nabroi to rodzic za to odpowiada. Dzieci rządzą nami. Widać to na ulicach - chodzą grupki i chuliganią bezkarnie.
Jestem przeciw!
Izabela z Włocławka: - Dziecko nie powinno dostawać klapsów. Jeśli rodzic się zdenerwuje, to nie panuje nad siłą ciosów. Dzieci potem od rodziców agresji się uczą i inne biją. Ja wszystkim polecam książkę “Nie ma złych dzieci". Z niej właśnie dowiedziałam się bardzo mądrej rzeczy; gdyby każdy rodzic, który bije dziecko zobaczył potem jego prześwietlenie rentgenowskie, uzmysłowiłby sobie skutki tego, co zrobił. Uważam, że państwo powinno rozwinąć pedagogizację społeczną. Sama kiedyś prowadziłam zajęcia dla rodziców. Były bardzo dobre efekty. Dziś jest to rodzicom szczególnie potrzebne. Dorośli albo pracy nie mają, albo zbyt dużo pracują. Są zdenerwowani i potem wyładowują się na dzieciach. Karać rodziców? Więzienie to przesada, ale przydałaby się im solidna, obowiązkowa psychoterapia.
Maria z Brodnicy: - Pomysłu, by karać za klapsy nie popieram. Nie godzę się też na to, by przyzwalać na klapsy. Nie mogę zrozumieć jak 4, 5 latek może kogoś dorosłego tak zdenerwować, być ten go uderzył? Przecież to dziecko! Jeśli dasz się sprowokować, znaczy jesteś słaby psychicznie i dzieci mieć nie powinieneś! Poza tam klaps dany w złości to objaw bezsilności rodzica.
Janina z Grudziądza: - Uważam, że Rzecznik Praw Dziecka przesadza. Nie można wpadać w paranoję. Dzieci nie wolno bić, sama tego nie robiłam i wychowałam trójkę. Studia pokończyły i problemów z nimi nie miałam. Mój mąż jednak czasami dał klapsa dziecku. Tak był nauczony, tak chciał zdobywać respekt i posłuch. Nie jestem do dziś przekonana, że robił dobrze. Nigdy jednak te klapsy nie były wynaturzeniem. Dzieci czuły, kto w domu rządzi. Ja byłam dla nich partnerką.
Wiktor z Chełmna: - Dzieci nie wolno bić. Nawet zwykły klaps narusza jego godność. Czy żona jak się na męża zdenerwuje to go przekłada przez kolano i pierze? Nie! Dziecko to też człowiek.
Sam dostałem - i dobrze
Andrzej ze Świecia: - Sam nie raz dostałem od ojca lanie i nic mi się złego nie stało. Na porządnego człowieka wyrosłem. Od nauczyciela też zdarzało mi się karę dostać - za ucho wyciągnął, przyłożył na tyłek. Rodzice w domu poprawili. Tworzyli wspólny front wychowania. Jaki by on nie był - był skuteczny. Mój brat jest nauczycielem, a nie może dziecka uderzyć, bo zaraz by się piekło rozpętało - rodzice z dzieckiem na obdukcję i pracę mógłby stracić. Teraz nie ma wspólnego wychowania - rodzice często nawet kryją wagarujące dzieci, kłamią - od kogo mają się młodzi uczciwości i szacunku do starszych uczyć?
Roman z Bydgoszczy: - Mam ponad osiemdziesiąt lat i do szkoły przed wojną chodziłem. Gdy ktoś broił, nauczyciel wysyłał go do dyrektora szkoły. Ten miał kilka trzcinek do wyboru i łobuzowi spuszczał lanie. Parę razy dostałem trzcinką i myślę, że słusznie. Pomysł Rzecznika Praw Dziecka to po prostu głupota. Nie może dziecko rodzicowi w twarz powiedzieć: - Nic mi nie zrobisz, bo jak mnie tkniesz do cię do sądu podam!
Andrzej z Brodnicy: - Jestem ojcem dwóch dorosłych córek. Wychowałem je bez bicia. Każda z nich tylko raz dostała po klapsa. Obie były w tym samym wieku - około 3 lat. Ubierały się do wyjścia i nagle najpierw jedna, potem druga dostała napadu histerii. Każdej wystarczyło po klapsie by histeria minęła i nigdy nie wróciła. Uważam, że są sytuacje, w których ostrzegawczy klaps jest jedynym skutecznym zachowaniem.