https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karać za klapsa?

Maja Erdmann
"Od jednego klapsa jeszcze nikt nie umarł. A tyłek jak wiadomo nie służy tylko do siedzenia."
"Od jednego klapsa jeszcze nikt nie umarł. A tyłek jak wiadomo nie służy tylko do siedzenia."
Rzecznik Praw Dziecka, Ewa Sowińska chce zaostrzenia kar dla rodziców, którzy biją dzieci. Klaps ma być zabroniony. Innego zdania są nasi Czytelnicy.
Karać za klapsa?
rys. Tomasz Wilczkiewicz

(fot. rys. Tomasz Wilczkiewicz)

Podczas wczorajszego dyżuru telefonicznego rozmawiałam głównie z panami. I, co ciekawe, zdecydowana większość z nich była za stosowaniem klapsów jako skutecznej metody wychowawczej. Panie dodzwoniły się tylko cztery. Trzy z nich deklarowały się jako przeciwniczki jakiejkolwiek przemocy wobec dzieci, choć pomysłu Rzecznika Praw Dziecka nie popierały.

Pupa nie szklanka
Władysław z Golubia-Dobrzynia: - Gdy byłem w piątej klasie nie odrobiłem zadania domowego. Nauczyciel dał mi linijką po łapach. Poskarżyłem się ojcu, to ten wziął witkę z bzu i mi jeszcze poprawił. Nic złego mi się stało, a swój błąd zrozumiałem. Kara była skuteczna. Od jednego klapsa jeszcze nikt nie umarł. A tyłek jak wiadomo nie służy tylko do siedzenia. Mój tatuś brał pasa i na ludzi mnie wyprowadził, bo święty nie byłem. Teraz mu za to wdzięczny jestem, choć sam dzieci swoich nie biłem, bo od słowa rozumiały. A czasami to sobie myślę, że klaps to się należy rodzicom, ale nie dzieciom.

Rafał z Chojnic: - W młodości wiele razy dostawałem klapsa, a nawet solidne lanie od rodziców. Szczególnie dobrze działały one po szkolnych wywiadówkach. Jakoś wtedy nabierałem ochoty do nauki. Oczywiście zawsze klapsom towarzyszyła rozmowa z rodzicami. Dzięki takiemu wychowaniu w dyscyplinie i włączaniu mnie jako dziecka do prac domowych i życia w rodzinie - rodzice wychowali mnie na porządnego człowieka! Własnym dzieciom klapsa też nie żałuję! Nie ma nic gorszego jak “bezstresowe wychowanie"- dziecko jest wtedy pozbawione wszelkich obowiązków, nawyku pracy i z taką postawą wchodzi w dorosłe życie! Tak więc klapsa za głupie pomysły to bym dał pani rzecznik!

Kazimierz z Więcborka: - Kontrolny klaps nikogo nie uszkodzi. Bo to ważne jak i dlaczego się karze dziecko. Niedopuszczalne jest sadystyczne pastwienie się, zastraszanie, bicie po całym ciele - ale jeden klaps? Dla porządku? To bardzo pożyteczny wynalazek. Nawet zwierzaki też karcą dzieci. Lisica nie zagryzie szczeniaka, ale uszczypnie dla zasady, żeby życia nauczyć.

Bez stresu nie da rady
Zdzisław z Izbicy Kujawskiej: - Zlikwidowałbym stanowisko Rzecznika Praw Dziecka - jest bezproduktywne i nikomu niepotrzebne. Dzieci teraz są tak wyluzowane, że żadnego szacunku dla starszych nie mają, no bo i kto miał ich tego nauczyć. No i jak nauczyć? Potem widzę jak taki małolat z nauczycielem rozmawia lub z kimś starszym i ręce w kieszeni trzyma... Za moich czasów to było niedopuszczalne. Rodzice są zbyt łagodni i wyrozumiali - dzieci nie można po partnersku wychowywać, bo partnerami nie są.

Zbigniew z Włocławka: - Trzy lata chodzimy całą rodziną do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Mamy problemy z synem. On nas w ogóle nie słucha. Robi co chce, a psycholog powtarza tylko: - Nie wolno uderzyć dziecka! Syn też mi powiedział, że jeśli go tknę, to na policje pójdzie. I co mamy robić? Czuję się bezradny!

Joanna z Bydgoszczy: - Dzieci wychowane bezstresowo? To bzdura. Pełno ich teraz takich na ulicach? I co bezpiecznie jest?

Marian z Chojnic: - Najpierw powinna być wprowadzona karta obowiązków dziecka, a potem taka, która mówi o jego prawach. Kiedyś był porządek. Dzieci czuły respekt przed dorosłymi i o to przecież chodzi. Każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu - także ci najmłodsi obywatele. Wychowanie bezstresowe to fikcja! Nastolatek ucieka na dyskotekę, bo rodzic nijak go w domu nie zatrzyma, a jak tam nabroi to rodzic za to odpowiada. Dzieci rządzą nami. Widać to na ulicach - chodzą grupki i chuliganią bezkarnie.

Jestem przeciw!
Izabela z Włocławka: - Dziecko nie powinno dostawać klapsów. Jeśli rodzic się zdenerwuje, to nie panuje nad siłą ciosów. Dzieci potem od rodziców agresji się uczą i inne biją. Ja wszystkim polecam książkę “Nie ma złych dzieci". Z niej właśnie dowiedziałam się bardzo mądrej rzeczy; gdyby każdy rodzic, który bije dziecko zobaczył potem jego prześwietlenie rentgenowskie, uzmysłowiłby sobie skutki tego, co zrobił. Uważam, że państwo powinno rozwinąć pedagogizację społeczną. Sama kiedyś prowadziłam zajęcia dla rodziców. Były bardzo dobre efekty. Dziś jest to rodzicom szczególnie potrzebne. Dorośli albo pracy nie mają, albo zbyt dużo pracują. Są zdenerwowani i potem wyładowują się na dzieciach. Karać rodziców? Więzienie to przesada, ale przydałaby się im solidna, obowiązkowa psychoterapia.

Maria z Brodnicy: - Pomysłu, by karać za klapsy nie popieram. Nie godzę się też na to, by przyzwalać na klapsy. Nie mogę zrozumieć jak 4, 5 latek może kogoś dorosłego tak zdenerwować, być ten go uderzył? Przecież to dziecko! Jeśli dasz się sprowokować, znaczy jesteś słaby psychicznie i dzieci mieć nie powinieneś! Poza tam klaps dany w złości to objaw bezsilności rodzica.

Janina z Grudziądza: - Uważam, że Rzecznik Praw Dziecka przesadza. Nie można wpadać w paranoję. Dzieci nie wolno bić, sama tego nie robiłam i wychowałam trójkę. Studia pokończyły i problemów z nimi nie miałam. Mój mąż jednak czasami dał klapsa dziecku. Tak był nauczony, tak chciał zdobywać respekt i posłuch. Nie jestem do dziś przekonana, że robił dobrze. Nigdy jednak te klapsy nie były wynaturzeniem. Dzieci czuły, kto w domu rządzi. Ja byłam dla nich partnerką.

Wiktor z Chełmna: - Dzieci nie wolno bić. Nawet zwykły klaps narusza jego godność. Czy żona jak się na męża zdenerwuje to go przekłada przez kolano i pierze? Nie! Dziecko to też człowiek.

Sam dostałem - i dobrze
Andrzej ze Świecia: - Sam nie raz dostałem od ojca lanie i nic mi się złego nie stało. Na porządnego człowieka wyrosłem. Od nauczyciela też zdarzało mi się karę dostać - za ucho wyciągnął, przyłożył na tyłek. Rodzice w domu poprawili. Tworzyli wspólny front wychowania. Jaki by on nie był - był skuteczny. Mój brat jest nauczycielem, a nie może dziecka uderzyć, bo zaraz by się piekło rozpętało - rodzice z dzieckiem na obdukcję i pracę mógłby stracić. Teraz nie ma wspólnego wychowania - rodzice często nawet kryją wagarujące dzieci, kłamią - od kogo mają się młodzi uczciwości i szacunku do starszych uczyć?

Roman z Bydgoszczy: - Mam ponad osiemdziesiąt lat i do szkoły przed wojną chodziłem. Gdy ktoś broił, nauczyciel wysyłał go do dyrektora szkoły. Ten miał kilka trzcinek do wyboru i łobuzowi spuszczał lanie. Parę razy dostałem trzcinką i myślę, że słusznie. Pomysł Rzecznika Praw Dziecka to po prostu głupota. Nie może dziecko rodzicowi w twarz powiedzieć: - Nic mi nie zrobisz, bo jak mnie tkniesz do cię do sądu podam!

Andrzej z Brodnicy: - Jestem ojcem dwóch dorosłych córek. Wychowałem je bez bicia. Każda z nich tylko raz dostała po klapsa. Obie były w tym samym wieku - około 3 lat. Ubierały się do wyjścia i nagle najpierw jedna, potem druga dostała napadu histerii. Każdej wystarczyło po klapsie by histeria minęła i nigdy nie wróciła. Uważam, że są sytuacje, w których ostrzegawczy klaps jest jedynym skutecznym zachowaniem.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
Remi
1. Poglądy o dewastującym wpływie kar cielesnych są pokłosiem tego, że znakomita większość postępowych psychologów poddaje się politycznej poprawności, natomiast nie ma pojęcia o rzetelnej metodologii badawczej i badaniach, które (rzekomo) popierają ich argumenty. A więc, niestety, są ignorantami, bo nie zdają sobie sprawy, że ich nauka wcale nie uzasadnia tych poglądów. Co zresztą znalazło potwierdzenie w stanowisku Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, które nie zabroniło rodzicom klapsów (paru odważnych w towarzystwie naukowym - jestem pod wrażeniem). Po pierwsze - “postępowcy” powołują się na badania retrospektywne (bo innych praktycznie nie ma), a te z natury rzeczy nie mogą dowodzić związków przyczynowo-skutkowych w sposób pewny. Przecież jest oczywiste, że jeśli weźmiemy grupę psychopatów i spytamy - “Byłeś bity?” - to otrzymamy odpowiedź “Tak” częściej niż w kontroli. Tylko czego to dowodzi? Szkodliwości klapsa (albo i rózgi…) jako takich? Na pewno nie. Co więcej - owi “eksperci” całkowicie ignorują fakt istnienia badań, które zdecydowanie nie potwierdziły negatywnego wpływu umiarkowanego karcenia fizycznego. Oczywiście wszystko to dotyczy “lania” a nie katowania.

2. Jest oczywiste, że normalny rodzic kocha swoje dziecko. Skoro kocha, to nie chce zadawać mu bólu, tylko chce, by było szczęśliwe i uśmiechnięte. Jest też więc dla mnie oczywiste, że tacy rodzice po lanie sięgają rzadko i nie przekroczą w nim umiaru. Raz na pół roku? Na rok? Na miesiąc? Na pewno nie częściej. Ale są sytuacje, gdy trzeba dać dziecku bardzo klarowny sygnał, że pewne zachowanie jest niedopuszczalne. Zaróżowiony tyłek moim zdaniem nie przekracza tej granicy i jest takim komunikatem - i nie chcę wnikać w szczegóły techniczne. Ręka czy witka, przez spodnie czy na gółkę… Może to bardziej kwestia pewnej tradycji w rodzinie, stosunków rodzic-dziecko, zażyłości itp. Jeśli tylko nie odbywa się to w sposób upokarzający, w obecności innych osób, niebezpieczny, “zerotyzowany” czy poprzedzony wściekłym rykiem rodzica, to uważam że mieści się w normie i nie zamierzam nikomu mówić, jak ma żyć i chować dziecko. Natomiast pręgi po kablu to już nie lanie, tylko katowanie i tu każdy się zgodzi.

3. Jedna “ekspertka” pisze w kobiecym piśmie, że bicie na gorąco jest niebezpieczne, a na zimno - nieludzkie. No to już największa bzdura. Przecież tylko człowiek jest zdolny do moralnej refleksji po fakcie i tylko człowiek może odwlec karę aż ochłonie, by nie zrobić dziecku krzywdy. Tygrysica gdy karci swoje młode, może mocno pokaleczyć im uszy zębami. Człowiek na szczęście może powstrzymać się od tego i najpierw ochłonąć i przemyśleć. Ale całkowicie rezygnować z kary cielesnej, to zaprzeczać naszej “zwierzęcej” cząstce i najprostszemu ciągowi przyczynowo-skutkowemu. Zrobiłeś coś bardzo złego - boli!; czysty behawioryzm. Ale behawioryzm znakomicie działa! Zamiast tego mamy ciąg - “Zrobileś źle - zasmuciłeś mamusię - przecież kochasz mamusię - ale ona i tak ci wybaczy więc w sumie spoko, rozejdzie się - no dobra, masz szlaban na komputer i nie dostaniesz deseru”. Ciekawe, które podejście rodzi więcej psychopatów?

4. Lanie rodzi agresję… Prawda, ale tylko, gdy postrzegane jest jako niesprawidliwe, związane z potwornym lękiem, upokorzeniem i niewypowiedzianym bólem. Ale nawet dosyć surowe LANIE (NIE KATOWANIE!), wymierzone bez gniewu, po spokojnej rozmowie, przez kochającego i zasmuconego rodzica nie rodzi agresji. Natomiast boli i uczy, że trzeba się tak zachowywać, żeby lania nie dostawać. Jeśli kończy się przytuleniem, pomasowaniem tyłka, wycałowaniem, wybaczeniem i jest sprawiedliwe - nie rodzi też ani gniewu, anie nienawiści, ani agresji. Natomiast jest pewnym wstrząsem, otrzeźwieniem i przywołaniem do porządku. Szybkim, prostym i skutecznym. Daje też poczucie ulgi i całkowicie oczyszcza wrażliwe (niekiedy bardzo) sumienie dziecka, które odzyskuje wewnętrzny spokój po otrzymaniu kary. Tak przynajmniej było ze mną w moim dzieciństwie. Może ktoś ma inne doświadczenia. Ale jeśli tak, to niech z łaski swojej wnioski zachowa dla swoich dzieci, a nie moich.

4. Spytajcie dzieciaka, czy woli szlaban na komputer na miesiąc, czy lanie. Głowę dam, że pewnie połowa będzie wolała lanie. Ale “eksperci” namawiają mnie, żebym zamiast zastosować prostą choć dotkliwą karę dał karę bardziej dotkliwą i rozciągniętą w czasie? To jest dopiero perwersja!

5. Wychowanie to proces niełatwy. Niektórzy promują metodę naturalnych konsekwencji jako najskuteczniejszą. Czytam np., że “grałeś w grę zamiast odrabiać lekcje - nie wyjdziesz na dwór”, “wylałeś wodę - weź szmatkę”, “wyrzuciłeś piłkę - nie masz piłki”. Myślę, że to może być niekiedy skuteczne, ale przyjrzyjmy się na spokojnie przykładom:
a) “Nie wyjdziesz teraz na dwór, tylko bedziesz się uczył / uczyła, bo miałeś/aś to zrobić wcześniej”. No fajnie - czyli złamałeś prawo zastępując obowiązek przyjemnością, ale w sumie i tak odrobisz lekcje. Gdzie tu ta konsekwencja? Przecież to jest uczenie braku konsekwencji! No chyba, że szlaban będzie na parę dni!. Fakt, musisz zrobić lekcje. I tak byś musiał. Ale co sobie pograłeś w piłkę, to pograłeś i jest fajnie.
“Wylałeś mleko na dywan - wytrzyj!”. Bardzo ładnie, ale to, że zniszczył się dywan, który kosztuje 2000 zł to co? Gdzie tu jest konsekwencja? Wytarcie to tylko doraźne naprawienie szkody. Nie jestem wierzący, ale wytarcie szmatką to biblijne naprawienie krzywdy - i to nieudolne, bo przecież dziecka nawet nastoletniego nie stać na naprawienie krzywdy w pełnym wymiarze. Ale jest jeszcze kwestia kary… (Żeby była jasność - jeśli wylanie było “wypadkiem z głupoty”, to w takiej sytuacji karą może być słowna bura, czy postawienie do kąta, ale taka symboliczna kara powinna wg mnie być).
c) “Grałeś w piłkę w domu choć wiesz, że nie wolno - stłukłeś szybę w oknie.” Naturalną konsekwencją byłoby pozostawić dziecku pokój na zimę bez szyby, żeby się dotleniło. Czy ktoś to akceptuje? Ja na pewno nie. A może zaakceptujemy zasłonięcie dziury szmatką i życie w chlewie? A może naturalną konsekwencją będzie odkupienie szyby przez 10-latka, który nie zarabia? No przecież to absurdy! I znowu - żeby było jasne - nie namawiam do lania za takie przewienienia, zwł. gdy dziecka przeprasza, jest skruszone i obiecuje, że nie zrobi tego więcej. Ale zmierzam do tego, że metoda naturalnych konsekwencji bardzo często zawodzi albo nie wystarcza. Trzeba ją stosować, ale nie jest remedium.

6. “Bicie to naruszenie godności i praw człowieka.”
No to już argument z grubej rury. Pomijam fakt, że te prawa to efekt społecznej umowy a nie żadne prawa obiektywne. W społeczeństwach islamskich nie ma takich praw, w naszym społeczeństwie też nie było jeszcze 2 pokolenia temu.

Gdy słyszę, że skin atakuje policjanta, to skłonny jestem odebrać mu jego przyrodzone prawa. Może gdyby istniała kara chłosty, to by się bał i nie zrobiłby tego? Ale takiej kary nie ma. Co najwyżej trafi do pierdla i co? Będzie się cieszył wysokim poważaniem w swoim środowisku.

7. Hitler i Stalin byli bici.
Jezus Chrystus też był bity, św. Franciszek i Jan Paweł II też.

8. “To sprzeczne z konstytucją!”. Prawda, ale prawo bywa głupie, a człowiek nie powienien ślepo go słuchać, gdy prowadzi do absurdu. Chcę zwrócić uwagę, że gdy za karę zabieramy dziecku iPoda, to naruszamy podstawowe prawo społeczne - prawo własności. Bo przecież iPoda dziecko dostało w prezencie, a zatem jest on już zgodnie z kodeksami jego własnością. A zatem uczymy dziecko, że można zabrać drugiemu. Podoba się komuś taka interpretacja? Przecież to to samo, co ze stwierdzeniem o laniu. A jak przytrzymujemy dziecko, bo akurat ma ochotę wejść w ogień, to też naruszamy jego prawa, ograniczając jego wolność ruchu. Dając szlaban na wyjście na podwórko robimy to samo, bo prawo wyłącznie sądom zezwala ograniczać wolność drugiego człowieka, a dziecko to przecież obywatel. I co? Chcemy, żeby nam gadające głowy tak interpretowały prawo? Zgadzamy się na to? Ja się nie zgadzam. Mam zamiar naruszyć wszystkie te paragrafy, jeśli uznam, że to dla dobra mojego dziecka. I nie obchodzi mnie prawo, opinia ekspertów, super niani i Pana Premiera. Może trzeba mnie zamknąć?

9. “Dziecko po wywiadówce dostaje w skórę”.
To jest problem. Jeśli ojciec zamiast usiąść z dzieckiem do nauki siada z piwkiem przed telewizorem w poczuciu spełnionego obowiązku, to to jest lamerstwo, a nie rodzicielstwo. Uważam, że nie powinno się dawać lania za słabe wyniki, zapyskowanie czy zniszczenie rabatki w ogródku. Ale lanie usprawiedliwione jest w przypadku jawnego “buntu na pokładzie”, gdy racja rodzica jest oczywista a dziecko prezentuje postawę “nie bo nie”. Może też być uzasadnione w przypadku poważnych przewienień (wagary w szkole, to tak jak nie pójście do pracy; lanie może więc być usprawiedliwione, bo będzie dla dziecka wstrząsem i sygnałem - wolę, żebyś dostał uczciwą gałę, ale nie toleruję leserstwa). Oczywiście jeśli dzieciak płacze, obiecuje poprawę i przeprasza, może można od lania odstąpić. Ale musi rozumieć, że naruszył PRAWO i mógłby zostać surowo ukarany. Jednak kochamy go, nie chcemy zadawać mu bólu i dajemy mu szansę poprawy - ale tylko RAZ! Drugich wagarów nie może być, bo jak się trafią, to witka będzie w robocie!

10. Słyszymy już teraz od postępowych ekspertów, że fizyczne ANI NAWET PSYCHICZNE (!!!) karcenie nie są metodami wychowawczymi. Dziwne, jakoś przez dziesiątki wieków nikt nie miał wątpliwości, że są. Dla osób wierzących sugeruję zajrzeć do Biblii i nie odwracać kota ogonem ckliwościami. Bo Biblia jasno mówi, jak należy chować syna. Namawia do RÓZGI, a dawni katoliccy moraliści dopowiadają, by koniecznie na goły posterior, “choćby przed pacierzem”. Ja nie jestem religijny, więc na codzień wystarczy mi ręka - fuksiarz z mojego dzieciaka… O córkach Biblia nie wspomina, bo w hierarchii ważności były w tamtych czasach zaraz za wielbłądem.

I tytułem podsumowania - nie jestem orędownikiem kar cielesnych. Uważam jednak, że mają one swoje miejsce w wychowaniu - choć powinno być to miejsce marginalne. I sprzeciwiam się bombardowaniu społeczeństwa obrazami skatowanych dzieci, bo lanie a katowanie to dla mnie dwie różne rzeczy. Jednak dla zdrowia psychicznego dziecka ważne jest, by czuło silną rękę rodzica. Rękę, która kocha, karmi, ale potrafi skarcić i dać klapsa. To daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, także poczucie, że jest kimś dla rodziców ważnym i ocenianym przez nich. Gdyby nie było ważne, nie dawaliby mu tego nieszczęsnego klapa w tyłek, bo po cóż mieliby to robić. Oczywiście można wychować dobrze dziecko bez klapsa, ale jest to bardzo trudne. Ale ja nie zgadzam się na wychowanie, które ma być ciągłym procesem wysublimowanej psychoanalizy, do której większość ludzi nie jest zdolna. Chcę wychowania, które da dziecku spójny i prosty obraz świata. Jeśli droga do sukcesu wiedzie przez lanie - trudno. Byle umiarkowane i bezpieczne dla dziecka. I naprawdę rzadko - bo tylko wtedy lanie będzie działało.

Ja po prostu nie zgadzam się, by ktoś mówił mi, jak mam żyć i wychowywać moje dzieci. Państwo ma interweniować wtedy, gdy będzie im groziło niebezpieczeństwo. A ja, jako obywatel, muszę mieć świadomość, że jeśli przegnę pałę - będzie mnie oceniał sąd. Zakaz klapsów uderzy jednak w zwykłych obywateli - w rodzinach, gdzie dzieci się krzywdzi, nie zmieni kompletnie nic. Dlatego protestuję przeciwko zajmowaniu się głupotami. Zamiast tego budujmy system, w którym nauczyciel na wf-ie zainteresuje się, dlaczego dziecko ma pręgi na łydkach albo wstydzi się przebierać, a lekarz / policjant będą mieli na ścianie jasne procedury, gdzie się wtedy zwrócić i jakie skuteczne kroki podjąć. Wtedy będzie mniej krzywdzonych i nieszczęśliwych dzieci. Nie osiągniemy tego zakazem klapsów.
m
malgorzata-4
Problem jest szerszy -najbardziej groźna jest obłędna liberalna ideologia pozwalająca wtrącać się w najbardziej indywidualne, sprawy rodzinne w których państwo na wzór państwa faszystowskiego wtrąca się do życia rodziny. Wychowanie potomstwa od tysiącleci należało do matki i ojca i model ten sprawdził się -ludzkość nie wyginęła, a nawet rozwinęła się, wyodrębniła ze świata zwierzęcego i zdominowała ziemię. Wszelkie próby zastąpienia tego modelu prowadziły przeważnie do patologii i zbrodni.( vide - faszystowskie Niemcy , pionierzy w sovieckiej Rosji , obozy w Korei Płn. , młodzież samobójcza w krajach islamskich, a nawet sekty w krajach Europy i USA a póżniej i naszym kraju.)
Oczywiście biorę tu pod uwagę statystyczną rodzinę tzn pozbawioną patologii proszę więc nie przytaczać sytuacji patologicznych któe oczywiście istnieją którym trzeba się zdecydowanie sprzeciwiać ale które stanowią Margines życia społeczęństwa.
Podsumowując - ręce precz od tyłka dziecka? - być może ale na pewno - precz od rodziny.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska