Prokuratorzy wykluczyli udział osób trzecich w śmierci 39-letniego lekarza z Łodzi, który był ponad 40 godzin na dyżurze w Pleszewskim Centrum Medycznym. Sekcja zwłok lekarza została zlecona na wtorek (26 lutego) i zakończyła się tuż po godz. 12. Badania wykazały, że łódzki kardiolog zmarł z przyczyn naturalnych.
- Biegli we wstępnej opinii wskazali, że do śmierci doszło wskutek niewydolności krążeniowo-oddechowej - informuje prok. Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Prokuratura zleciła dalsze badania. Zostaną one wykonane w ciągu 4-5 tygodni. Po tym okresie biegli wystostują kompleksową opinię, wyjaśniającą okoliczności śmierci 39-letniego kardiologa.
Lekarz zmarł na dyżurze
Przypomnijmy, że lekarz nie był etatowym pracownikiem Pleszewskiego Centrum Medycznego. Przyjeżdżał tam na weekendowe dyżury. W tygodniu przyjmował pacjentów w woj. łódzkim, m.in. w Łodzi, Bełchatowie, Zgierzu i Łęczycy.
W pleszewskim szpitalu dyżur rozpoczął w piątek (22 lutego) o godz. 16. Ostatni raz interweniował u pacjenta w niedzielę (24 lutego) około godziny 1 w nocy. Później przebywał w gabinecie. O godzinie 8 rano łódzki lekarz miał zakończyć dyżur.
Gdy około godziny 10 w niedzielę okazało się, że drzwi do gabinetu lekarza są zamknięte, a on sam nie reaguje na wołania, zdecydowano o wejściu do środka siłą. Niestety, lekarz nie żył.