Biuro rachunkowe zamieniła na pracę w garażu i jest zadowolona. Robi to co lubi i wierzy, że z pracowni ceramicznej będzie mogła się utrzymać. Koło garncarskie poszło w ruch. - Ale fajnie - komentują chłopcy, którzy Karolinę Meler spotkali podczas festynu w Przysieku. I z podziwem patrzą na młodą kobietę, która z szaro-burej mazi wyczarowuje garnek.
- Zanim otworzyłam pracownię ceramiczną pracowałam w biurze rachunkowym - opowiada pani Karolina.
Studia dotyczące rachunkowości zamierza ukończyć, ale życiowe plany ma dziś zupełnie inne niż jeszcze przed rokiem.
Pożyczyła koło nożne
Bo właśnie przed rokiem, podczas pikniku historycznego w Rypinie, spotkała kobietę, która lepiła garnki. I to ją zafascynowało. - Postanowiłam nauczyć się tej sztuki - opowiada. - Udało mi się pożyczyć koło garncarskie, nożne, drewniane.
Wstawiła je do garażu i zaczęła próbować. Zdecydowała się skorzystać z funduszy unijnych na założenie własnej firmy. Pomogło jej w tym Polskie Towarzystwo Ekonomiczne w Bydgoszczy.
Pani Karolina żałuje tylko jednego: - Tego, że zamiast do liceum plastycznego poszłam drogą rozsądku i zdecydowałam się najpierw na rachunkowość.
W październiku i listopadzie minionego roku wzięła udział w dwóch szkoleniach, a już w grudniu założyła Pracownię Ceramiczną Melerart.
- To był skok na głęboką wodę - przyznaje. Ale nauczyła się "pływać".
Zdjęcia jej prac można oglądać na Facebooku. Są tam np. niepowtarzalne zestawy kawowe, patery, aniołki, ceramiczne kwiaty. Gdy wzbudzają zachwyt, pani Karolina jest tym faktem nieco onieśmielona. Tak jakby wciąż nie dowierzała, że ma talent.
Pocztą pantoflową dowiaduje się o jej pracowni coraz więcej osób. - Będzie sprzedaż także poprzez sklep internetowy - zapewnia artystka.
Poza tym prowadzi warsztaty w szkołach. Pokazuje dzieciom, że nie święci garnki lepią. Uczniowie są zachwyceni.
Ona też jest zadowolona, bo robi to, co lubi, chociaż wciąż pracuje w garażu. - Mam nadzieję, że uda mi się pozyskać pieniądze na stworzenie pracowni z prawdziwego zdarzenia - dodaje.
Rozsądek podpowiedział
Pani Karolina żałuje tylko jednego: - Tego, że zamiast do liceum plastycznego poszłam drogą rozsądku i zdecydowałam się najpierw na rachunkowość. Czuła jednak, że nie tym chciałaby się w życiu zajmować. Zawsze miała artystyczne predyspozycje, potrafiła zrobić coś z niczego.
Ale przyznaje, że rachunkowość też jej się w życiu przydaje. Przynajmniej z prowadzeniem księgowości nie ma problemu. Gorzej jest z wyceną swoich prac. - Z tym wciąż mam kłopot, więc proszę o pomoc osoby bezstronne - dodaje Karolina Meler.