https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Meler z Rypina: - Wolę lepić garnki w garażu niż być księgową w biurze

(LT)
Karolina Meler z Rypina: - Wolę lepić garnki w garażu niż być księgową w biurzeKarolina Meler podczas festynu w podtoruńskim Przysieku udowodniła, że nie święci garnki lepią. Oj, było co oglądać.
Karolina Meler z Rypina: - Wolę lepić garnki w garażu niż być księgową w biurzeKarolina Meler podczas festynu w podtoruńskim Przysieku udowodniła, że nie święci garnki lepią. Oj, było co oglądać. Lucyna Talaśka-Klich
Karolina Meler teraz już wie, że czasami nie warto kierować się tylko rozsądkiem.

Biuro rachunkowe zamieniła na pracę w garażu i jest zadowolona. Robi to co lubi i wierzy, że z pracowni ceramicznej będzie mogła się utrzymać. Koło garncarskie poszło w ruch. - Ale fajnie - komentują chłopcy, którzy Karolinę Meler spotkali podczas festynu w Przysieku. I z podziwem patrzą na młodą kobietę, która z szaro-burej mazi wyczarowuje garnek.

- Zanim otworzyłam pracownię ceramiczną pracowałam w biurze rachunkowym - opowiada pani Karolina.

Studia dotyczące rachunkowości zamierza ukończyć, ale życiowe plany ma dziś zupełnie inne niż jeszcze przed rokiem.

Pożyczyła koło nożne

Bo właśnie przed rokiem, podczas pikniku historycznego w Rypinie, spotkała kobietę, która lepiła garnki. I to ją zafascynowało. - Postanowiłam nauczyć się tej sztuki - opowiada. - Udało mi się pożyczyć koło garncarskie, nożne, drewniane.

Wstawiła je do garażu i zaczęła próbować. Zdecydowała się skorzystać z funduszy unijnych na założenie własnej firmy. Pomogło jej w tym Polskie Towarzystwo Ekonomiczne w Bydgoszczy.

Pani Karolina żałuje tylko jednego: - Tego, że zamiast do liceum plastycznego poszłam drogą rozsądku i zdecydowałam się najpierw na rachunkowość.

 

W październiku i listopadzie minionego roku wzięła udział w dwóch szkoleniach, a już w grudniu założyła Pracownię Ceramiczną Melerart.
- To był skok na głęboką wodę - przyznaje. Ale nauczyła się "pływać".

Zdjęcia jej prac można oglądać na Facebooku. Są tam np. niepowtarzalne zestawy kawowe, patery, aniołki, ceramiczne kwiaty. Gdy wzbudzają zachwyt, pani Karolina jest tym faktem nieco onieśmielona. Tak jakby wciąż nie dowierzała, że ma talent.

Pocztą pantoflową dowiaduje się o jej pracowni coraz więcej osób. - Będzie sprzedaż także poprzez sklep internetowy - zapewnia artystka.

Poza tym prowadzi warsztaty w szkołach. Pokazuje dzieciom, że nie święci garnki lepią. Uczniowie są zachwyceni.

Ona też jest zadowolona, bo robi to, co lubi, chociaż wciąż pracuje w garażu. - Mam nadzieję, że uda mi się pozyskać pieniądze na stworzenie pracowni z prawdziwego zdarzenia - dodaje.

Rozsądek podpowiedział

Pani Karolina żałuje tylko jednego: - Tego, że zamiast do liceum plastycznego poszłam drogą rozsądku i zdecydowałam się najpierw na rachunkowość. Czuła jednak, że nie tym chciałaby się w życiu zajmować. Zawsze miała artystyczne predyspozycje, potrafiła zrobić coś z niczego.

Ale przyznaje, że rachunkowość też jej się w życiu przydaje. Przynajmniej z prowadzeniem księgowości nie ma problemu. Gorzej jest z wyceną swoich prac. - Z tym wciąż mam kłopot, więc proszę o pomoc osoby bezstronne - dodaje Karolina Meler.
 

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
pasjonat
Życzę Pani powodzenia, ale łatwo nie będzie, bo ja też mając zupełnie inne wykształcenie, zająłem się próbą zarabiania na tym, co mnie pasjonuje, kosztem pracy w dużych molochach i korporacji. Podobnie jak Pani w garażu, mam małą pracownię w piwnicy domku jednorodzinnego, w każdym razie w Polsce, na tego typu rzemieślniczych manufakturkach, naprawdę ciężko zarobić, bo społeczeństwo jest biedne, ludzie tracą pracę, a to jednak tylko dodatki, nie takie tanie, bo wymagają sporo zaangażowania i czasu w ich wytworzenie. Do tego, potencjalni nabywcy, muszą mieć wyostrzony zmysł artystyczny i uszanować pracę rękodzielniczą, za którą chcą zapłacić, a to już w ogóle nie lada wyczyn. Swoją drogą cieszy fakt, że funkcjonuje jakikolwiek folklor, w tym zawody uznane za wymarłe, jak np. garncarz, bednarz, kołodziej, czy kowal.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska