B. wszedł w konflikt z prawem - w „Pomorskiej” pisaliśmy o młodych chojniczanach - licealistach, w tym jednym z tzw. dobrego domu, gdzie ojciec - lokalny notabl - znając procedury prawnicze, wiedział, jak skutecznie wesprzeć syna w kłopotach.
Inaczej było z Karolem B. - ostatecznie nie wyszedł na prostą, tylko na dobre wkroczył na przestępczą drogę.
Teraz do sądu w Chojnicach trafia akt oskarżenia. Ustalono, że napadł nie tylko na bank przy ul. 31 Stycznia w Chojnicach, ale i na inne placówki tego typu w regionie.
B. zamieszkał z kolegą. Mieszkanie miało charakter otwarty, bywało w nim wiele osób. Młodzi chojniczanie borykali się z problemami finansowymi. Stąd też pomysł Karola B., by dokonać rozbojów. Zdecydował - najłatwiej napaść na bank. Pierwszy napad był w Kościerzynie. Pieniądze szybko się skończyły. Padło na Złotów. B. sam samochodu nie miał, prosił więc wspólnika Gracjana R. o transport. Było kilka wyjazdów, ale B. ostatecznie odstępował od napadu.
9 grudnia plan został zrealizowany. R. pożyczył auto od ojca, a B. już w trakcie jazdy pokazał towarzyszom nóż, którego zamierzał użyć. Później nim zagroził, a mężczyźnie, który nagle wyszedł z zaplecza - mąż pracownicy - kazał wyjść. Sam wziął plecak, do którego kazał załadować gotówkę. Potem okazało się, że ukradł tak - 1 tys. 950 zł. To B. obmyślał plan i go realizował oraz ustalał role innych. Do napadu w Chojnicach doszło 4 lutego tego roku. Wtedy skradł 6 tys. zł.