https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karpik na życzenie

Jotos

     Karp jest obcym gatunkiem w naszych wodach i mimo upływu stuleci od momentu sprowadzenia go do kraju ryba nie rozmnaża się w warunkach naturalnych. Aby mieć karpie na zawołanie, trzeba nimi wody co roku zarybiać. W zależności od skali zabiegów kosztuje to różnie, przeważnie dużo.
     W marcowym numerze "Wiadomości Wędkarskich" jest interesujący raport o zarybianiu, w tym wód PZW w 2002 roku. Zadałem sobie trud i obliczyłem, że w okręgu toruńskim zarybianie karpiem stanowiło 39,2 proc. masy wpuszczonych do wód ryb, w okręgu bydgoskim - 42,4 proc, a w okręgu włocławskim - 71,8 procent. Trochę karkołomne jest porównywanie "na wagę", np. selektów lub kroczków karpia z wylęgiem dajmy na to szczupaka, ale zawsze to jakiś obraz. A co o zarybianiu wód PZW - patrz artykuł pt. "Teoria i praktyka" na str. 8-9 wspomnianych "WW" - sądzi prof. dr hab. inż. Ryszard Bartel z IRS w Olsztynie?
     Otóż profesor pisze między innymi, że zdecydowanym dominantem w zarybianiu wód Związku w latach 1998-2002 był karp osiągający średnio w tym okresie 61 proc. masy wpuszczonego materiału zarybieniowego. W sformułowanych wnioskach profesor Bartel akcentuje, iż profil zarybiania wód PZW jest "życzeniowy", zdominowany przez lobby łowców karpia i że zbyt znaczne środki na to się przeznacza.
     Jeśli obu rękoma podpisałbym się pod tymi spostrzeżeniami, o tyle nie aprobuję osobliwych postulatów Przemysława Mroczka, autora publikacji "Z karpiem do Europy" zamieszczonej w tych samych "Wiadomościach". Zdaniem Mroczka obok "dolnego" wymiaru ochronnego dla karpia (jest 30 cm), należy wprowadzić w regulaminie amatorskiego połowu ryb jeszcze wymiar "górny". Wynieść powinien, jak zorientowałem się ze strony internetowej www.carp-team.com, do obejrzenia której zachęca autor, 70 centymetrów. Mało tego, Mroczek postuluje również o całkowity zakaz zabierania ryby z wytypowanych przez okręgi Związku najlepszych wód karpiowych. Bo, cytuję pomysłodawcę: "Pozwoli to nie tylko na utrzymanie liczebności karpi w zbiornikach (dając oszczędności finansowe - rzadsze zarybienia), ale również na szybkie zwiększenie średniej masy ryb, co zaowocuje większą atrakcyjnością dla wędkarzy".
     Po przeczytaniu cisną się uwagi. Pierwsza i zasadnicza, że o poprawności gospodarki rybacko-wędkarskiej niech decydują ichtiolodzy, a nie amatorzy. Druga, że należy w końcu przerwać obfity strumień karpi w zarybianiu wód PZW na rzecz zdecydowanie większego udziału drapieżników i gatunków rzecznych, co powtarzam za prof. Bartlem. Kto natomiast chce bawić się w pogromcę karpi, proszę bardzo, ale za własne pieniądze nie zaś na koszt wszystkich członków Związku. Temu służą w PZW łowiska specjalne. Kto z kolei uparł się, aby złowione ryby wypuszczać po to, żeby je ponownie złowić, znów wypuścić i tak dookoła Wojtek - polecam go uwadze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami jako dręczyciela zwierząt. Jeśli łobuza nie uda się posadzić, bo zdobył "żółte papiery", to może da się dla niego załatwić choć mieszkanko bez klamek?

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska