Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa Mi-24. Pilot nic nie widział przez noktowizor? To absurd - komentują wojskowi

Roman Laudański
fot. archiwum
- Pilot wojskowego śmigłowca Mi 24, który rozbił się pod Toruniem najprawdopodobniej niewłaściwie korzystał w gogli noktowizyjnych - napisała jedna z gazet. - To absurd, czy zwykły kierowca stawia na pulpicie halogen, by świecił mu prosto w oczy? - komentują artykuł w Pruszczu Gdańskim. - Pilot nie był samobójcą.

Trzy tygodnie temu na podtoruńskim poligonie rozbił się śmigłowiec szturmowy Mi 24. W katastrofie zginął drugi pilot Robert Wagner. Pierwszy pilot i technik pokładowy zostali ranni.

Po tym zdarzeniu do bydgoskiego szpitala wojskowego przyjechał Bogdan Klich, minister obrony narodowej, który na specjalnej konferencji zapowiedział, że zostanie ujawniony pełny raport wyjaśniający przyczyny wypadku. Minister dodał, że śmigłowiec lotem koszącym spadł na ziemię. Piloci nie sygnalizowali wcześniej żadnej awarii, a rejestratory, na moment przed uderzeniem w ziemię, nagrały tylko krzyk jednego z pilotów.

Sobotnia "Wyborcza" napisała, że dotarła do niektórych ustaleń wojska. Ma z nich wynikać, że najprawdopodobniej pilot prowadzący maszynę niewłaściwie korzystał z gogli noktowizyjnych, a śmigłowiec, którym lecieli, nie był przystosowany do latania na noktowizji. Zbyt jasno świecą w nim wskaźniki na pulpicie sterowania. A ten jest w linii wzroku pilota.

- Nasz kolega pilot nie jest samobójcą - tak komentowali ten artykuł wojskowi z Pruszcza Gdańskiego. - Takie pisanie to śmierć cywilna dla chłopaka. On wylatał półtora tysiąca godzin, dwa razy był w Iraku, latał w ekstremalnych warunkach. Jeśli sprzęt nie był przystosowany do latania z noktowizją, to pilot nie leciałby w goglach, gdyż po prostu nic by nie widział. Światło wskaźników z pulpitu daje w noktowizji rozmazane plamy. Nie widać przyrządów, na przykład wysokościomierza, nie widać ziemi. Czy kierowcy świecą sobie w oczy halogenem, by lepiej jeździć? Ten śmigłowiec rzeczywiście w połowie roku miał iść do Łodzi na modernizację. Miało być w nim wymienione światło w pulpicie sterowania, ale tylko samobójca mógłby na nim lecieć w goglach. A nasz kolega nie jest desperatem.

Członkowie komisji od tygodnia pracują w 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim.
- Udało nam się odczytać wszystkie zapisy z "czarnej skrzynki", obecnie są one analizowane - powiedział nam płk Zbigniew Drozdowski, przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Mamy obecnie pięć - sześć hipotez. Podana przez "Gazetę" jest jedną z nich, ale nie została udowodniona, dlatego jej nie mogę potwierdzić. Nasze ustalenia przestawimy najwcześniej za dwa - trzy tygodnie.
Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Bydgoszczy odmówiła komentowania sobotniego artykułu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska