Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa smoleńska? Polski bajzel i rosyjski "bardak"

Jacek Deptuła [email protected]
II Konferencja smoleńska zespołu Antoniego Macierewicza przyniosła nowe wersje tragedii
II Konferencja smoleńska zespołu Antoniego Macierewicza przyniosła nowe wersje tragedii archiwum gk24.pl
II Konferencja smoleńska zespołu Antoniego Macierewicza przyniosła nowe wersje tragedii. Rosjanie genialnie przewidzieli tor spadania prezydenckiego TU-154 i już 5 kwietnia złamali buldożerem brzozę, a miejsce katastrofy przykryli plandeką. Wojna polsko-polska cieszy tylko Kreml.

To nie był dobry tydzień dla Antoniego Macierewicza i jego zespołu ds. ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Najpierw okazało się, że prof. Jacek Rońda - przewodniczący Konferencji Smoleńskiej - okłamał wiosną Polaków mówiąc, że ma niezbite dowody na to, iż piloci prezydenckiego tupolewa nie zeszli przy lądowaniu poniżej krytycznej granicy 100 metrów. Kilka dni temu w TV Trwam o. Rydzyka przyznał jednak: "Blefowałem. Oni zeszli poniżej 100 metrów. Byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 - 60 metrów". Czyli potwierdził tezę rządowej komisji, że pilot TU-154 popełnił kardynalny błąd, który stał się przyczyną tragedii. Kapitan samolotu nie miał prawa zejść poniżej tego pułapu bez względu na obecność na pokładzie głowy państwa!

Aby przykryć ten niewygodny fakt Antoni Macierewicz wyciągnął z kapelusza kolejnego uczonego. To inny amerykański naukowiec polskiego pochodzenia - prof. Chris Cieszewski. Według jego ustaleń Rosjanie już 5 kwietnia 2010 roku uszkodzili smoleńską brzozę (najprawdopodobniej buldożerem) w taki sposób, że złamała się tylko jej górna część. Ale z równym powodzeniem - mówi Cieszewski - mogła zostać złamana przez wiatr lub śnieg.

Kolejną sensacją profesora było odkrycie w miejscu przyszłego upadku samolotu białych plam, które mogły być: betonem, plandeką, pianą lub jakimś płynem. "Na pewno nie był to śnieg - przekonywał - bo w tym miejscu nigdy śnieg nie występował. Po co to zrobiono? Nie wiem, ale to musiało zostać stworzone za zgodą rządu i dowództwa wojskowego".

Jednak niemal na wszystkich zdjęciach z katastrofy widać śnieg. Natomiast fakt, że Cieszewski korzystał w badaniach m.in. z Wikipedii, jest drugorzędny. Ekspert tłumaczył, że te informacje... mogą być błędne.

Sekundy i lata badań

To bodaj - jak naliczyłem - dwudziesta prawda o smoleńskim "zamachu" pracowicie ustalona przez zespół Macierewicza. Ale zacznijmy od początku. Jest 15 kwietnia 2010 roku. W internecie pojawia się amatorskie nagranie telefonem komórkowym wykonane przez jakiegoś Rosjanina.
12 sekunda filmu, w tle słychać strzały i głosy: - Uspokój się!
17 sekunda: - Patrz mu w oczy...
23 sekunda: - O, Boże!
25 sekunda: - Już po...
28 sekunda: - Ta pani jeszcze żyje?
32 sekunda: - Święty Józefie, jak tak można?
53 sekunda: - Żyje...

Ta wersja filmu krążyła w internecie kilka już dni po katastrofie. Do dziś jest na stronie internetowej Smoleńsk '2010. Autor - niejaki Mik - pisze, że widzi na nagraniu "białą postać, która jest wyraźnie żywą i ruszającą się ofiarą tragedii. Niestety, dla niektórych jest to tylko fragment samolotu".
To dowód pierwszy, że z katastrofy ocalało troje pasażerów. Mik pomija jednak pewien drobiazg - w internecie krąży kilkanaście wersji tego filmu z kilkunastoma różniącymi się od siebie dialogami. Mimo tego 9 kwietnia br. Antoni Macierewicz triumfalnie oświadczył, że "są dowody świadczące, że trzy osoby przeżyły katastrofę smoleńską". Jakie? Oczywiste. Macierewicz: "Mamy informacje z trzech różnych, niezależnych źródeł, a dwie z nich pochodzą od ludzi, którzy zawodowo zajmują się weryfikacją informacji i nie podają wiadomości niesprawdzonych".

Niestety, nie podają też nazwisk i nie zgłaszają się do prokuratury. Przyczyna jest jasna - rosyjskie służby specjalne mordują każdego, kto ośmieli się dowieść, że to był zamach. Potwierdza to inny amerykański ekspert zespołu Macierewicza - prof. Wiesław Binienda, który przyjeżdżając do Polski boi się o życie. Dowodem jest kilkanaście dziwnych samobójstw.

Bomba Korwin-Mikkego

Były więc teorie: zestrzelenia samolotu, sztucznej mgły, helu, uszkodzeń lamp lotniskowych, rosyjskich kontrolerów naprowadzających na śmierć, wysokoenergetycznych zjonizowanych cząstek trotylu, nitrogliceryny wreszcie brzozy. Nie mówiąc o tym, że w szkle z rozbitego samolotu wykryto pierwiastki cyrkonu i glinu - cokolwiek to oznacza. Były też dowody w postaci pękających (na zewnątrz!) puszek po coli i gotujących się parówek.

Trzyletnie prace zespołu Macierewicza przyniosły jednoznaczny plon: Jarosław Kaczyński, jeden z najważniejszych graczy politycznych w Polsce mówi, że zamordowano jego brata. Cóż, Antoni Macierewicz wiedział o tym już kilkanaście minut po katastrofie.

Zwolennicy zamachu - głównie z PiS i "niezależnych" (najczęściej od logiki) mediów twierdzą, że na tragedii zyskali Rosjanie. Pozbyli się niewygodnego polityka, który zatrzymał ich czołgi w Gruzji i wetował w Brukseli korzystne dla Kremla decyzje. Tymczasem znany z oryginalnych poglądów Janusz Korwin-Mikke odwrócił sytuację. Na łamach "Najwyższego Czasu" stwierdził, że to PiS najwięcej zyskał na katastrofie smoleńskiej. Dzięki niej Jarosław Kaczyński był bliski wygrania wyborów prezydenckich w 2010 roku. A w Superstacji precyzował: "To jest temat na dłuższą dyskusję, ale mam pewną hipotezę na temat Smoleńska. Być może jakaś redakcja odważy się to opublikować...".

Opinia politycznego oryginała jest oczywiście dziwaczna, lecz świadczy o tym, do czego mogą prowadzić spekulacje typu "kto najbardziej zyskał" na śmierci prezydenta.

Pytanie zaś, kto stworzył mit - czy raczej religię smoleńską - jest retoryczne. Kilka dni po katastrofie, na pogrzebie Aleksandra Szczygły, prezes PiS nadał kierunek debaty: "Musimy dać świadectwo. Tak jak pokolenie rozstrzelane w katyńskim lesie i ci, którzy zginęli 70 lat później".

Z drugiej strony uczciwie trzeba przyznać, że zarówno rząd Donalda Tuska, on sam jak i podległe mu agendy wraz z marszałek Ewą Kopacz popełniły - i popełniają do dziś - masę błędów. Źródłem dezinformacji jest nie tylko Macierewicz i jego uczeni, ale też brak jasnych, rzeczowych informacji oficjalnej komisji Millera, Prokuratury Wojskowej i Macieja Laska. Po ponad trzech latach od katastrofy rządowi przypomniało się, że trzeba jakoś odpowiadać na zarzuty Macierewicza i jego "ekspertów"! A co myśleć np. o tym, że dwa i pół roku po katastrofie wojskowa prokuratura mierzy brzozę, pobiera jej próbki, by zbadać czy tkwią tam ułamki skrzydła i podaje jej prawdziwą wysokość?!

Przyczyną katastrofy był polski bajzel i rosyjski "bardak". A dla Putina smoleński serial to fantastyczna sytuacja. W największym posowie-ckim państwie UE politycy żrą się od lat. Putin zaciera ręce - im gorzej w Polsce, tym lepiej. Wojna polsko-polska cieszy tylko Kreml.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska