Więcej komentarzy na stronie
Więcej komentarzy na stronie www.pomorska.pl/komentarz
Jarosław Kaczyński już godzinę po zabójstwie wiedział, że morderca (idę o zakład, że chory psychicznie) działał pod wpływem propagandy PO i mediów. Marek Migalski, niegdyś twarz PiS wyznał, że "w sensie politycznym i moralnym winnymi są Palikot, Kutz, Niesiołowski i wszyscy ci, którzy brali udział w przemyśle nienawiści wymierzonym w Kaczyńskich".
Jest jednak słaby punkt w rozumowaniu działaczy PiS - oni od razu po tragedii znaleźli winnych, tak jak w przypadku katastrofy tupolewa. Z pewnością ten brutalny mord będzie motywem kampanii samorządowej PiS. Takiej "okazji" partia zbawicieli ojczyzny nie zmarnuje. Ale zdumiałem się opinią prezesa Kaczyńskiego o konsekwencjach zabójstwa: "Każde słowo, które będzie kontynuacją tej kampanii [nienawiści] wszystko jedno ktokolwiek je wypowie - czy to będzie polityk, czy to będzie dziennikarz - to będzie wzywanie do morderstw".
W 2005 r. w wyborach parlamentarnych zwyciężyło PiS. Zaproszono mnie do radia na dyskusję z ówczesnym liderem tej partii w regionie Tomaszem Markowskim. Powiedziałem wówczas wprost, że PiS będzie szkodziło Polsce. I nie zmieniłem zdania. Nie wiem tylko, czy zachęcam w ten sposób do zabójstw?
Udostępnij