- W lubińskiej kopalni miedzi w czasie transportu eksplodowały w poniedziałek 2 tony dynamitu. Czy pochodził on z bydgoskiego "Nitro-Chemu "?
- Nie. Musiał go dostarczyć jeden z producentów z południowej Polski. My nie wytwarzamy dynamitu i nie handlujemy z KGHM. Mamy tylko środki pobudzające zasadniczą detonację materiałów wybuchowych, których używa się np. przy kruszeniu skały.
- Jak mogło dojść do eksplozji w Lubinie?
- Z moich informacji wynika, że zapalił się pojazd przewożący dynamit. Decydował więc czynnik termiczny.
- W jakich jeszcze okolicznościach może nastąpić wybuch?
- Dynamit nie powinien eksplodować tak sam z siebie. Winne może być pole elektrostatyczne. To znaczy, gdy nastąpi przeskok iskry spowodowany przebiciem na urządzeniu elektrycznym. Ale nie tylko. Bywają sytuacje, że iskrzenie wywołuje sam człowiek lub jego odzież. W niektórych przypadkach wybuch spowoduje też uderzenie.
- Wspomniał pan, że w czasie produkcji wykorzystujecie "inne materiały pobudzające zasadniczą detonację "? Czy prawdopodobieństwo eksplozji w "Nitro-Chemie" jest duże?
- Naprawdę małe. Jak do tej pory nie doszło w naszym zakładzie do żadnej detonacji spowodowanej np. iskrzeniem, czy uderzeniem. W czasie produkcji stosujemy szereg zabezpieczeń. Należą do nich chociażby środki ochrony osobistej, w tym buty na gumowej podeszwie, chroniącej przed tarciem. Inny przykład to specjalne osłony i obudowy na maszyny oraz urządzenia. Tragedii można uniknąć przede wszystkim dostosowując się do wypracowanych procedur.
