Nasz Czytelnik mieszka w Tucholi, ale pracuje w Lubiewie. Przez półtora tygodnia podróżował busami firmy Jantur, bo swoje auto zostawił w warsztacie.
- Dla informacji wszystkich chcących podróżować z tym przewoźnikiem: do Tucholi z Lubiewa zamiast wracać 20 minut, można wracać 1,5 godziny, i to zwiedzając okolice Śliwic - opowiada i dodaje, że kierowca nawet nie poinformował o tym pasażerów. - Kolejna niespodzianka: 14 lipca bus o 15.35 w ogóle się nie pojawił i jakimś cudem udało mi się dotrzeć do Tucholi po 2 godzinach!
Poza tym jego zdaniem busy nie jeżdżą punktualnie, a kierowca przypomina rajdowca. - Szaleńcza, wręcz niebezpieczna jazda na zakrętach powoduje, że trzeba się nieźle trzymać, aby nie wypaść z fotela - uważa. - Mój kręgosłup po kilku ekstremalnych wyprawach z Janturem długo już nie wytrzyma, dlatego z niecierpliwością czekam na swoje auto, bo nie dość, że taniej, to jeszcze bezpiecznie. No chyba że przez te kilka dni miałem straszliwego pecha.
Zgodnie z wyjaśnieniami szefa formy Bartosza Jankowskiego chyba rzeczywiście jedynie pechem można tłumaczyć przygody tucholanina. - Mieliśmy awarię pojazdu jeżdżącego na trasie Tuchola - Śliwice. Żeby ludzie ze Śliwic dotarli na miejsce, jeździliśmy najpierw do Lubiewa, potem przez Śliwice do Tucholi. Ta sytuacja trwała jednak tylko trzy dni - tłumaczy Jankowski.
Zdaniem szefa firmy wystarczy czytać rubrykę z komunikatami na tablicy z rozkładem, by wiedzieć o wszystkich zmianach czy odwołaniach kursów.
Jankowski nie zgadza się też z zarzutami o niebezpiecznej jeździe kierowców firmy, bo sam siada za kółkiem busa. - Przygotowując rozkład jazdy, średnią prędkość ustala się na 60 km na godzinę. Szybciej niż 70 na godzinę nie wolno jeździć, zresztą po co? Byłbym wtedy na przystanku przed czasem - tłumaczy. - A gwałtowne hamowanie może wynikać z sytuacji na drodze. Zresztą ten pan nie zwrócił mi nigdy uwagi.
A co z kursem 14 lipca? Tę datę Jankowski zapamiętał, bo miał akurat w Bysławiu kontrolę drogówki. Policyjny lizak albo kontrola Inspekcji Ruchu Drogowego mogą się zdarzyć, podobnie jak objazd. - To są sytuacje sporadyczne - mówi Jankowski.
Do tematu wrócimy.