- Z lekkim niedowierzaniem przeczytaliśmy, że w tym roku wysokość planowanych dochodów z grzywien, mandatów i innych kar pieniężnych wynosi aż 410 tys. zł - mówił na ostatniej sesji Rady Miejskiej Bartosz Bluma, lider klubu PiS. - W 2012 r. planowano z tego tytułu dochody w wysokości 80 tys. zł - to ponad pięciokrotny wzrost!!!
Przeczytaj także: Gdzie straż miejska urządza "polowania" na kierowców?
Radny dowcipkował, że ta prognoza zakłada, że każdy obywatel naszego miasta powinien w ramach "obowiązku obywatelskiego" zapłacić mandat w wysokości ponad 10 zł! I nieważne, czy jest niemowlakiem, dzieckiem, dorosłym czy też emerytem bądź rencistą!
Dla Blumy takie konstruowanie miejskich finansów to wpisanie się pośrednio w politykę rządu, który w imię bezpieczeństwa chce łatać dziurę budżetową z wpływów za mandaty karne.
A co na to mówią w Straży Miejskiej? - Odnotowujemy znaczny wzrost wykroczeń - zauważa Tadeusz Rudnik, komendant Straży Miejskiej w Chojnicach. - Sporo zdarzeń rejestrujemy dzięki monitoringowi, który jest bardzo przydatnym narzędziem.
Rudnik podkreśla, że nie zmieniło się nic, jeśli chodzi o to, jakie wykroczenia dominują w statystyce. Są związane z naruszeniem zasad bezpieczeństwa i porządku w komunikacji.
- Co ciekawe, kierowcy popełniają podstawowe błędy - komentuje szef Straży. - Ignorują znaki drogowe, wjeżdżają tam, gdzie jest zakaz wjazdu, zajmują miejsca dla niepełnosprawnych itd. Są po prostu niezdyscyplinowani.
Zobacz także: Straż miejska. Proces trwa, sąd przesłuchuje świadków
Czy zawsze strażnik sięgnie po mandat? - Generalnie jest taryfikator - odpowiada Rudnik. - Ale są przypadki szczególne, kiedy wszystko kończy się na pouczeniu. I dosyć często ma ono zastosowanie, ale wszystko zależy oczywiście od interpretacji.
Przypominamy, że tak banalne rzeczy, jak niezapięcie pasów czy rozmowa przez komórkę w czasie jazdy też mogą się skończyć mandatem. W ubiegłym roku było ich odpowiednio 37 i 9.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców