Trwa ostra walka fiskusa z internetowymi sprzedawcami. Urzędnicy szukają tych, którzy handlują na dużą skalę, a nie mają zarejestrowanej działalności gospodarczej i nie płacą podatków.
Skarbówka zapukała do ich drzwi
Ostatnio pracownicy Izby Skarbowej w Bydgoszczy wpadli na trop grupy handlującej sportowymi butami. Każdy z kilkunastu sprzedawców korzystał z kilku kont, założonych w portalach aukcyjnych.
Czytaj też: Jak przygotować się do kontroli podatkowej?
- Nie podawał żadnych danych - imienia, nazwiska, adresu, numeru telefonu. Wydało nam się to podejrzane - przyznaje Maciej Cichański, rzecznik bydgoskiej izby.
Urzędnicy zebrali informacje, połączyli fakty i swoimi spostrzeżeniami podzielili się z pracownikami skarbówek w województwie kujawsko-pomorskim. Ci zaś zapukali do drzwi internautów.
- W trzy lata handlarze dokonali transakcji na około 15 milionów złotych. Choć oficjalnie nie mieli dochodów i nie prowadzili firmy - mówi Maciej Cichański. - Postępowanie trwa. Sprzedawcy będą musieli zapłacić podatek dochodowy i VAT z odsetkami oraz odpowiedzą za przestępstwo skarbowe. Sprawą zajmuje się również policja.
To kupujący musi zapłacić podatek
- Ja też czasami sprzedaję coś przez internet - mówi pan Andrzej, na co dzień pracujący w biurze w Golubiu-Dobrzyniu. - Czy muszę z tego powodu zapłacić podatek?
Niekoniecznie. To, czy będzie trzeba uiścić podatek zależy m.in. od wartości towaru i tego, czy jest on nowy lub używany. Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie www.izba-skarbowa.bydgoszcz.pl pod hasłem „karty informacyjne”.
Czytaj też: Wzrosły limity zwolnień dla pożyczek między osobami niespokrewnionymi
- Należy pamiętać, że jeśli internetowy sprzedawca nie wystawi nam paragonu lub faktury, musimy zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych. Ale tylko wówczas gdy przedmiot wart jest ponad tysiąc złotych - tłumaczy Maciej Cichański.
