https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Klęska techników władzy

Janina Paradowska, "polityka"

     Trzęsieniem ziemi nazwano już wynik wyborów we Francji, w których premier Lionel Jospin nie wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich i przegrał ze skrajnie prawicowym, faszyzującym kandydatem Frontu Narodowego Jean - Marie Le Penem. Dlaczego przegrał? Komentatorzy mówią o społecznej frustracji, o braku poczucia bezpieczeństwa u Francuzów, o braku wizji u innych kandydatów, podczas gdy Le Pen taką wizję ma. Już na pierwszej, poniedziałkowej konferencji prasowej powiedział, że gdyby wygrał jego pierwszą decyzją będzie wystąpienie Francji z Unii Europejskiej. Komentatorzy mówią też o klęsce całej klasy politycznej. I to jest wątek, któremu warto poświęcić nieco uwagi, bowiem miałkość klasy politycznej jest nie tylko francuskim "przywilejem".
     Czas obecnej polityki to bez wątpienia nie jest czas wielkich mężów stanu. To nie jest czas ojców założycieli Unii Europejskiej, którzy mieli wizję Europy zjednoczonej, wolnej od konfliktów, którzy wyciągali wnioski z dwóch krwawych wojen, jakie przetoczyły się przez Europę. To nie jest czas polityków na miarę Charlesa de Gaullea, autora hasła Europy Ojczyzn, ale też zjednoczonej, współpracującej. Dziś przyszedł raczej czas mniej lub bardziej sprawnych technik władzy, taktyków nie strategów. O przegranym Lionelu Jospin mówi się wszak, że był bardzo dobrym premierem, ale nie miał wizji, która mogłaby porwać Francuzów. I brzmi to mniej więcej tak: był sprawnym administratorem państwa, to jednak za mało, by przekonać ludzi. Mówi się też o bardzo niskiej frekwencji wyborczej, która przekroczyła jednak 70 proc., a więc poziom w Polsce nieosiągalny nawet w wyborach 1989 roku, kiedy stawką była wręcz zmiana ustroju i odwrót od realnego socjalizmu. Mówi się o ładnej pogodzie, która Francuzów pociągnęła na weekendowe wyjazdy, a nie do wyborczych urn. Miało być przecież w tych wyborach nudno, gdyż żaden z kandydatów nie przyciągał, a stawka podobno była niewielka. Okazała się nadspodziewanie duża.
     Po polskich wyborach we wrześniu ubiegłego roku też mówiono o politycznym trzęsieniu ziemi. Prawda, bez precedensu zdarzeniem było to, że obie partie rządzące nie weszły do parlamentu, a ich miejsce zajęli populiści i demagodzy. U nas też mówiono: zawiniła niska frekwencja, niewiele przekraczająca 40 proc. Zawiniły miasta, ludzie młodzi, inteligencja. Nie poszli do wyborów, bo narzekali, że nie mieli na kogo głosować. Zawinili wreszcie i liderzy partii, które nie potrafiły stworzyć przekonujących i realnych programów. Klasa polityczna poniosła klęskę. Okazuje się więc, że mechanizmy i zjawiska polityczne są w Europie podobne, choć oczywiście stopień zakorzenienia instytucji demokratycznych, systemu partyjnego i społeczeństwa obywatelskiego jest różny. I to jest wyzwanie dla całej europejskiej polityki. Okazuje się bowiem, że nawet bardzo sprawni technicy władzy nie osiągają już celów. Że w polityce sama technika, socjotechnika i sprawność już nie wystarczają. Brak polityków z wyobraźnią społeczną, z wizją, z pozytywnymi projektami, które są zdolne zyskać szerokie uznanie staje się coraz większym wyzwaniem dla całej Europy. Dla Polski też.

     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska