Burmistrz Arseniusz Finster zabiega, by samorząd nie musiał wykładać dodatkowych 2,5 mln zł na kostkę rzędową ciętą na plac manewrowy na ul. Nad Dworcem, czyli przy nowym dworcu PKS. To drogi interes, nie to, co asfalt.
Tymczasem wojewódzki konserwator zabytków nawet nie chce myśleć o asfalcie. Uzgadniając projekt, który jest teraz na ukończeniu, uznał, że ze względu na walory dworcowej przestrzeni, także nawierzchnia ma wpisywać się w dawną zabudową.
Jednym słowem jest pat, bo burmistrz o życzeniu konserwatora (do niego należy ostatnie zdanie) informował już kilka miesięcy temu. Kostka, o której mowa, jak policzono w ratuszu to wydatek rzędu 2,5 mln zł.
W przyszły czwartek burmistrz z urzędnikami jedzie do wojewódzkiego konserwatora zabytków. Jak podkreśla, negocjacje z nim ułatwił życzliwie nastawiony wojewoda pomorski, na tyle, że do rozmowy telefonicznej z konserwatorem doszło, gdy ten był na urlopie we Francji.
W ratuszu sądzą, że uda im się namówić konserwatora na zamianę kostki na taką, jaka była na ul. Sukienników. Byłoby taniej. Może się uda, ale burmistrz podkreśla, że wszystkie takie nawierzchnie nie są przyjazne paniom w szpilkach i podróżnym z walizkami.
Jednak powierzchni płaskich jak asfalt na pewno nie będzie. Powód jest jeden. Kostka, najlepiej ta rzędowa cięta, idealnie wpasowuje się w klimat dawnych Chojnic. Bo nie tylko odrestaurowany dworzec PKP, ale i otoczenie poszerza perspektywę. Tak wraca czar miasta sprzed lat. Uzgadniana jest każda lampa i ławka.
Uwaga, jak słyszymy dworzec PKS nie będzie stylizowany na zabytek.
