https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta, która ma dwie dusze

Agnieszka Szynkowska
Wioletta Andrysiak-Kirejczyk prezentuje swoje prace
Wioletta Andrysiak-Kirejczyk prezentuje swoje prace Fot. Jarosław Pruss
Przychodzą do niej zgwałcone kobiety, świadkowie kradzieży i zabójstw. Opisują bandytę. Ona cierpliwie ich wysłuchuje i sporządza portrety pamięciowe.

W weekend wstaje, pije kawę, zamyka się w domu i wyciąga sztalugę. Też maluje, ale tylko dla siebie.

Młodszy aspirant Wioletta Andrysiak-Kirejczyk już jako maturzystka wiedziała, że chce być policjantką. Dlatego studiowała resocjalizację na Wydziale Psychologii i Pedagogiki ówczesnej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy.
Pracę w policji rozpoczęła osiem lat temu, w komendzie na Błoniu, w wydziale dochodzeniowo-śledczym. Prowadziła sprawy rodzinne. Trzy lata temu zdała egzamin z rysunku w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym w Warszawie. Zaczęła portretować przestępców dla kujawsko-pomorskiej policji w Bydgoszczy.

Jak się rysuje portret bandyty?

Gabinet pani aspirant jest skromny: biurko, na nim komputer, drukarka i telefon. Na stole leży kilka portretów pamięciowych, inny szkic wyświetla się na monitorze komputera. Kilka pokoi dalej ma do dyspozycji jeszcze jedną salkę. To tam zabiera świadków na rozmowę. Nie ma w niej telefonu, są natomiast dwa fotele i krzesła. W zamku jest klucz - żeby nikt nie przeszkadzał.

Przez trzy lata pracy w laboratorium pani Wioletta sporządziła około czterystu portretów pamięciowych. Co miesiąc robi ich mniej więcej dwadzieścia. Narysowanie jednego zajmuje od jednej do trzech godzin.

Osoby pokrzywdzone najpierw zgłaszają się na komisariat. Stamtąd są kierowane do pani Wioletty. - Często się denerwują, płaczą. Muszę wysłuchać, uspokoić, pozwolić się skupić. Jestem trochę jak psycholog. Opowiadają, jak wyglądał sprawca. Potem staram się naprowadzać je, uściślić szczegóły twarzy. Pomagają mi tablice z wycinkami poszczególnych elementów.

Na takich tablicach znajdziemy różne nosy, oczy, brwi, uszy. Potem pani Wioletta robi wstępny szkic. - Portret pamięciowy musi być estetyczny, żeby nie straszył, ale przede wszystkim ma zawierać cechy charakterystyczne. Najgorzej rysuje się osoby, które nie mają ich zbyt wiele. Na przykład młodych ludzi z ogolonymi głowami. Gdy wsiądzie się do autobusu, mnóstwo jest takich i wszyscy wyglądają podobnie - mówi. - Najłatwiej portretuje się osoby starsze.

Jeśli świadek nie potrafi opisać bandyty, pani Wioletta włącza komputer i odpala policyjny program graficzny. Najpierw razem wybierają kształt twarzy. Potem z kilkudziesięciu rodzajów nosów dopasowuje ten właściwy. Dalej tak samo z oczami, uszami, brwiami. Wszystkie "wycięte" ze zdjęć bandytów.

- Jednak wolę rysunek, on więcej wyraża, jest bardziej subtelny. Ale mamy dwudziesty pierwszy wiek, czasami trzeba użyć komputera. Zdarza się, że ktoś mnie pyta: żyjemy w takich czasach, a pani używa ołówka i gumki?

Potrafi także postarzeć sprawców. Jeśli od czasu napadu czy zbrodni minęło kilka czy kilkanaście lat, a policja nie posiada aktualnego zdjęcia bandyty, pani Wioletta sporządza jego portret. Sugeruje, jak mógłby teraz wyglądać.

Zabawnych historii tu w ogóle nie ma

- Pierwszy rysunek sporządziłam na posterunku w Izbicy Kujawskiej. Rozmawiałam ze świadkiem zabójstwa. Bardzo się denerwowałam. Do dziś mam tremę przy robieniu portretów - mówi.

Pani aspirant najczęściej portretuje sprawców rozbojów, napadów, czyli młodych ludzi w wieku od 17 do 25 lat. - Najgorsze są rozmowy z ofiarami gwałtów. Z nimi pracuje się najtrudniej, niezręcznie. Muszę uważać, żeby nie zamknąć ich w sobie. Nie pytam o szczegóły. Rozmawiamy, jakbyśmy mówiły o kimś innym - tłumaczy. - Pamiętam młodą dziewczynę, która została zgwałcona. Trzęsła się i płakała przez cały czas. Ale nie zapominam o żadnym ze świadków, z którymi się spotykam. Każdą sytuację przeżywam osobno. Zabawnych historii tu nie ma...

Ostatnio pani Wioletta odwiedziła szesnastoletnią dziewczynę w szpitalu psychiatrycznym. Właśnie uwolniono ją z rąk porywacza. - Rysowałam portret pamięciowy w obecności psychologa klinicznego. Musiałam wzbudzić jej zaufanie i sympatię. Poświęciłam jej dwa razy więcej czasu, niż innym osobom. Opowiedziała mi o cechach sprawcy, ale kiedy naszkicowałam portret i przyszła pora na jego uściślanie, przestała współpracować. Zaczęła się wycofywać. Może go poznała? Czasami się zdarza, że portretu nie da się skończyć...

Czy do takiej pracy można się przygotować? Można, a nawet trzeba. - Muszę się dobrze wyspać, wypocząć i mieć dobre nastawienie. Wtedy mogę więcej wychwycić z tego, co świadek mówi - opowiada policjantka.

Kiedy przychodzi weekend, pani Wioletta zamyka się w domu. Pije poranną kawę, myśli o tym, co chce namalować. Wyciąga sztalugę i rysuje. Używa ołówka i pasteli. Odpoczywa i znów wraca do rysunku, żeby spojrzeć na niego świeżym okiem. Wtedy nic dla niej nie istnieje - wszystko musi poczekać.

Setki portretów w szafach pani aspirant

Pomagają jej modele z obrazów Moneta, których reprodukcje wiszą w prawie każdym pokoju. Na półkach stoi mnóstwo książek o malarstwie. - Prywatnie maluję także portrety, niekoniecznie pamięciowe - śmieje się. - Nie lubię rysować ze zdjęć, wolę, gdy ktoś mi pozuje. Wyrażam w ten sposób siebie, swoje pragnienia, emocje. Bardzo często pomaga mi przy tym mój syn, Marcin. On też zaczyna malować, co mnie bardzo cieszy.

W ten sposób sportretowała już prawie całą rodzinę. W szafach poupychała setki rysunków.

Malarstwem interesuje się od dziecka. Jej ulubionym artystą jest Leon Wyczółkowski, epoką - pozytywizm.

Bardzo długo ukrywała przed kolegami z pracy, że maluje. Bała się, że ją wyśmieją, uznają za zbyt wrażliwą do tej pracy, po prostu słabą kobietę. Nie lubi pokazywać swoich prac i dlatego tego nie robi. Ale rodzina i przyjaciele namawiają ją do otwarcia wystawy. - Dojrzewam do tego. Nie pokazywałam ich wcześniej, bo były tylko moje i tylko dla mnie.

Ma talent, ale na tym nie poprzestaje. Uczy się rysunku u artysty plastyka. Nie chce zdradzić, o kogo chodzi.

- Zawsze interesował mnie - chociaż brzmi to zaskakująco z ust policjantki - człowiek w kontekście rysunku i malarstwa - mówi.

Syn jest dumny z mamy policjantki

Ma też trzecią naturę: sportową. Gdy nie maluje, a ma akurat czas wolny, pani aspirant jeździ na nartach lub żegluje. Bardzo lubi sportowy styl życia.
Uwielbia też spędzać czas ze swoim jedenastoletnim synem, Marcinem. - Jest dumny z mamy policjantki. I to jest dla mnie bardzo budujące. Utwierdza mnie w tym, że dobrze wybrałam zawód - twierdzi. - Przede wszystkim jestem policjantką. Ale mam dwie dusze: policyjną i artystyczną.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska