Policja dotarła do Centrali Rybnej w miniony poniedziałek, wkrótce po wystraszonych robotnikach, przysłanych przez spółkę "Zarządca". Właściciele robotników wyrzucili, bo zlecenia robót w tym miejscu nie mieli na piśmie. Prezes spółki "Zarządca", już z papierami, dotarł dzień później, wtedy też zjawiła się policja, ale tylko rozkładała bezradnie ręce. Wydaje się, że spór o Browar B. osiągnął punkt kulminacyjny.
Browar B to sztandarowa inwestycja Włocławka, związana z kulturą. Potężny obiekt u zbiegu ulic Łęgskiej i Bechiego ma nie tylko podnieść atrakcyjność tego sąsiadującego z bulwarami terenu, ale przede wszystkim zyskać nową rolę. Przewiduje się, że w obiektach zabytkowego browaru znajdą się galerie, sala widowiskowo-koncertowa, warsztaty, pracownie, klub młodzieżowy.
Przystosowanie poprzemysło-wego obiektu do do nowych funkcji społeczno-kulturalnych, będące mocnym akcentem rewitalizacji włocławskiego śródmieścia, spotkało się z zainteresowaniem samorządu województwa. Miasto dostało na odnowienie browaru dofinansowanie w wysokości - 4,64 mln euro.
Roboty miały się zacząć w tym roku, lecz nie zaczęły. A wszystko za sprawą stosunków własnościowych, będących piętą achillesową wielu podobnych inwestycji. Ich uregulowanie jest niezbędne przy otrzymaniu unijnej dotacji, władze miasta od dawna więc zapewniały, że wszystko jest na dobrej drodze. - Wykonaliśmy i tak mistrzostwo świata, załatwiając cztery z pięciu spraw własnościowych, związanych z tą inwestycją - mówił niedawno Arkadiusz Horonziak, zastępca prezydenta Włocławka. Ta piąta sprawa związana jest właśnie z sąsiadującą z browarem Centralą Rybną. Jej właścicielka, Jadwiga Maciejewska, wezwała wczoraj policję, bo pracownicy spółki "Zarządca" znów pojawili się na sporym terenie. Policja i tym razem nie interweniowała.
W Centrali Rybnej zatrudnionych jest dziesięć osób. - Chcemy pracować, chcemy odprowadzać podatki do miasta, tymczasowe od dwóch lat jesteśmy nękani przez przedstawicieli ratusza - przekonuje Jadwiga Maciejewska. Opowiada, że miasto przedstawiło kilka propozycji zamiany gruntów. Jednak działka przy ulicy Stodólnej okazała się nie być własnością miasta, zaś za tę przy ulicy Węglowej hurtownia rybna miałaby płacić... 13 tysięcy miesięcznie.- To nieprawda! -przekonuje Arkadiusz Horonziak.-Działka przy Stodólnej jest nasza, w użytkowaniu spółdzielni mieszkaniowej. Wystąpiliśmy o jej zwrot, ale państwa Maciejewskich już nie interesuje.
Opowiada, że zgodnie z aktem notarialnym z 2003 r. Maciejewscy przejęli działkę od miasta, które zagwarantowało sobie możliwość odkupienia jej przed upływem pięciu lat. I z tego prawa chce teraz skorzystać, zaś właściciele Centrali Rybnej nie zamierzają iść na żadną ugodę. - Zapłacili za tren teren kilkakrotnie mniej, niż im teraz oferujemy - twierdzi A. Horonziak.
Sprawę rozpatruje od kilku miesięcy Sąd Okręgowy we Włocławku. - Chodzi nie o kwestie wywłaszczeniowe, bo te są już za nami, ale o wysokość odszkodowania - przekonuje wiceprezydent. I mówi o realnej groźbie utraty unijnej dotacji.