MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kombinatorzy znaleźli luki w ustawie o obrocie ziemią

Krzysztof Ogiolda
Ustawa o obrocie ziemią okazała się przeregulowana, poza tym są w niej luki, które wykorzystują kombinatorzy, np. wykorzystując "słupy" do kupna gruntów z zasobów ANR.i
Ustawa o obrocie ziemią okazała się przeregulowana, poza tym są w niej luki, które wykorzystują kombinatorzy, np. wykorzystując "słupy" do kupna gruntów z zasobów ANR.i Archiwum PP
- Izby rolnicze są gotowe nadzorować obrót ziemią - mówi Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu.

 

- Pogoda w marcu była jak w przysłowiowym garncu: jednego dnia ciepło i odważniejsi ubierali bluzki z krótkim rękawem, drugiego przymrozek albo deszcz. Co to oznacza dla rolników?

- Oznacza, że musimy przyrodzie kraść czas. Jeśli tylko jest dobra pogoda, staramy się siać jak najprędzej, bo im szybciej, tym lepiej. Bo wcześniejszy siew oznacza lepszą wegetację. Jak wsiejemy ziarno w ciepłą już glebę, to zboże idzie w źdźbło, a nie w korzeń i plon jest niski. Więc lepiej siać w glebę chłodną. Wtedy roślina nie pcha się do słońca, tylko maksymalnie się krzewi. A jak się dobry moment przegapi, może się zdarzyć, że potem przez dwa tygodnie leje i wjechać na pole się nie da. Oczywiście, każdy grunt jest inny. Na ciężkich glebach zima jeszcze nie odpuściła, ziemia jest tak nasączona wodą, że jeszcze na pole wejść nie sposób. Ale generalna zasada – teraz wczesną wiosną  i w czasie żniw - jest jedna: kto umie wykorzystać każdy słoneczny dzień, ten wygrywa.

 

- Na chwilę zostawmy pole i wejdźmy do ministerstwa, bo w trakcie naszej rozmowy jest pan w Warszawie. O czym dyskutował pan z ministrami w ostatnich dniach?

- Rozmawialiśmy m.in. o obrocie ziemią, a w tej sprawie wciąż są te same problemy. Nacisk został położony na to, aby łatwiejszy dostęp do nabywania ziemi miały gospodarstwa rodzinne o powierzchni do 300 ha i to generalnie rolników cieszy, zwłaszcza tych mniejszych. Więksi nie mogą kupować ziemi od agencji, ani jej dzierżawić (mniejsi mogą kupować do dwóch hektarów). Agencja nie wtrąca się do obrotu sąsiedzkiego (rolnik kupuje od rolnika). Jeśli natomiast rolnik chce sprzedać ziemię spółce mającej już tysiące hektarów, to Agencja Nieruchomości Rolnych ma prawo wkroczyć i tę ziemię przejąć.

 

Rolnik  przed urzędnikiem wie, jak powinien się zmieniać profil szkoły rolniczej

 

- Podobne zasady obowiązują od początku obowiązywania nowej ustawy…

- Ale te zasady ujawniają też słabe strony. Przetarg ograniczony na zakup ziemi może być ustny, czyli staje się zwykłą licytacją z udziałem rolników z danej gminy i ościennych. Drugi wariant przetargu ograniczonego polega na formie pisemnej, ale ustala się pewne kryteria, komu w takim przetargu dajemy nieco większe szanse.

 

- Która z tych dwóch  form jest w praktyce  lepsza?

- O tym właśnie mocno dyskutowaliśmy, bo te kryteria są – mówiąc delikatnie – mało doskonałe. Na Opolszczyźnie z siedmiu proponowanych kryteriów wybraliśmy tylko cztery. A do każdego z nich  zostało przypisane dwadzieścia pięć punktów.

 

- To niezła prawna plątanina…

- Mówiąc w największym skrócie, promujemy rolników młodych, czyli tych, którzy nie ukończyli 41. roku życia. Taki nabywca zyskuje na dzień dobry 25 punktów. Tyle samo punktów dostaje ktoś, kto ma hodowlę, a także ten, kto ma pole blisko areału, który chce nabyć.  Ale to powoduje protesty, choćby rolników starszych. W innych województwach kryteriów jest więcej i to jest jeszcze bardziej skomplikowane.

 

- Chyba trochę obrót ziemią przeregulowano?

- Już widać, że ilu warunków się nie postawi, kombinacji się nie uniknie. Kombinatorzy wykorzystują luki. W przetargach ofertowych zdarzały się przypadki podstawiania słupów. Rozmawialiśmy o tym, jak te luki załatać, ale na razie jednego dobrego rozwiązania dla całej Polski nie ma. Wprawdzie dyrekcja Agencji Nieruchomości Rolnych stworzyła społeczne rady (w Opolu taka rada liczy 16 osób), ale i one nie wszędzie działają dobrze. Na Śląsku Opolskim dobrze układa się współpraca Izby Rolniczej z ANR i możemy być dla kolegów wzorem. W wielu regionach jest fatalnie. Przedstawicieli izb rolniczych często w tych radach nie ma wcale. Tam dyrektorzy agencji robią, co chcą. A przecież przepisy w całej Polsce są jednakowe.

 

- Ministerstwo zapowiada także zmiany w funkcjonowaniu izb rolniczych. W jaką stronę one idą?

- Minister od początku deklarował, że chce izby wzmocnić. My uważamy, że izby mogłyby przejąć nadzór nad doradztwem rolniczym (podlegało ono dawniej marszałkom województw, teraz wojewodom). Jesteśmy też gotowi nadzorować funkcjonowanie szkół rolniczych, bo my wiemy najlepiej, jakie są potrzeby w danej chwili. Dzisiaj opłaca się pszenica, jutro rzepak, a pojutrze ślimaki. Rolnik wie to zawsze szybciej od urzędnika i może profile kształcenia zmieniać. Uważamy, że Izbom Rolniczym należy też oddać nadzorowanie obrotu ziemią. Tak jest choćby we Francji. Wiele patologii udałoby się wtedy zminimalizować.  Jeśli posiadacz dwóch hektarów chce nagle kupić osiemnaście, powinny nam dzwonić alarmowe dzwonki.

 

ZOBACZ INFO Z POLSKI

[b]

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska