- Ustawa nie spełnia swojego zadania, a wręcz skłania do nadużyć - powiedział "Rzeczpospolitej" Wiesław Kaczmarek, minister skarbu. Przypomnijmy, tzw. ustawa kominowa została uchwalona w marcu 2000 roku. Ograniczyła wynagrodzenia szefom firm państwowych, spółek z przewagą udziałów skarbu państwa, szefom kas chorych i samorządowcom. Jednak ostatni raport na temat stanu spółek oraz informacje Najwyższej Izby Kontroli potwierdziły, iż zainteresowani świetnie radzą sobie z omijaniem przepisów i bardzo dbają o własne wynagrodzenia.
Wentyl dla zarządu
Jan Rulewski, były poseł przypomina, że rząd Jerzego Buzka miał zdać sprawozdanie z działalności ustawy kominowej. Jego zdaniem raport o spółkach przynosi informacje sprzed wejścia ustawy kominowej w życie i nadal brakuje informacji, jakie przyniosła ona efekty.
- Ustawa rodziła się na sali sejmowej i przypuszczaliśmy, iż znajdą się wentyle, przez które będzie nadal uciekała gotówka. Jestem gotów nawet dziś usiąść i ją poprawiać, a poprawiając - należałoby się przyjrzeć kosztom zarządów. Prawdopodobnie w wielu przedsiębiorstwach po cichu płaci się podwładnym, a ci oddają pieniądze prezesom - powiedział Jan Rulewski. - Trzeba przeanalizować rozrastające się struktury zarządów oraz ich koszty. Dodał, że zamiarem ustawodawców było wzmocnienie roli rad nadzorczych. Wypłacanie pieniędzy członkom rad nie tylko za posiedzenia, ale za efektywność przedsiębiorstwa.
Prezydent nie biznesmen
Z kolei poseł Grzegorz Gruszka z SLD uważa, iż w przypadku administracji państwowej, samorządowej i agencji państwowych ograniczenia powinny obowiązywać nadal. Natomiast rozważenia wymagają zmiany w gospodarce. - Mamy w Polsce jeszcze cztery państwowe banki. I żeby ich kadry nie były gorsze od banków komercyjnych, nie mogą płacić swoim pracownikom cztero- czy pięciokrotnie mniej - twierdzi Grzegorz Gruszka. - Prezesi mogą być nie wiem jak przepojeni patriotyzmem, ale odejdą do konkurencji, która zapłaci im więcej.
Poseł zapewnił, iż jest przeciwnikiem tzw. bonusów, czyli złotych kart płatniczych lub wczasów zagranicznych "dokładanych" do pensji ograniczonych przez ustawę kominową.
Wczorajszy "Puls biznesu" przyniósł wypowiedź premiera Leszka Millera: "ktoś zarządzający nawet jedynie fragmentem mienia publicznego nie powinien zarabiać więcej niż prezydent RP". - Nie znam tej wypowiedzi, ale w bardzo wielu krajach prezydenci zarabiają mniej od biznesmenów - mówi poseł Gruszka.
Minister Kaczmarek najpierw wymienił zarządy spółek skarbu państwa, później przygotował raport, ile złego zrobili prezesi za czasów poprzedniej ekipy, a teraz chce dać zarobić nowym. Może prezesi z "zaciągu SLD" najpierw udowodnią, iż są lepsi od poprzedników, a o kasie pogadamy później?
