Pewnie jeszcze część Czytelników pamięta, jak to między Leszkiem Millerem a Januszem Palikotem obowiązywała "szorstka" przyjaźń, kiedy skakali sobie do oczu, ażeby udowodnić, który jest bardziej lewicowy. I teraz nagle zapałali do siebie przedwyborczym uczuciem. Szczerym i głębokim. Już chcą się spotkać, omówić wszystkie za i przeciw powołania komisji śledczej ds. taśm, zupy, drugiego dania i deseru. A kiedy polityczne menu będzie gotowe, ugotowane i upieczone - ruszą rwać na strzępy politycznych przeciwników. I słusznie! Wszelkie podsłuchane niejasności trzeba wyjaśnić i rozbić dokładnie jak sztukę mięsa. Bez tego miłościwie nam panująca klasa arystokracji politycznej kompletnie oderwie się od rzeczywistości, co zresztą już chyba dawno zrobiła.
Zastanawiam się tylko , dlaczego spisek kelnerów nie objął restauracji sejmowej? Czy nasi przedstawiciele narodu rozmawiają tam wyłącznie o du... Maryni, a nie o tym, co by tu - wicie, rozumicie - załat wić dla wyborców? Być może dania serwowane w sejmowej restauracji nie mają tego wykwintnego smaku, który tak rozwiązał języki biesiadującym gdzie indziej politykom. Być może część Polaków słusznie wątpi, by przy Wiejskiej toczyły się jakieś istotne i ważne wydarzenia, które będą miały wpływ np. na spadek bezrobocia, nowe drogi, by nie wspomnieć słynnych inwestycji spod znaku: "kamieni kupa".
A tuż obok, też przy Wiejskiej, mieści się klimatyczny bar w "Czytelniku", gdzie zubożali emeryci-pisarze, intelektualiści i aktorzy uśmiechają się do siebie nad kotletami ziemniaczanymi z surówką, rosołkiem i małą czarną. Ceny są przystępne, danie wyśmienite. Zapewne dyskutują tam również o upadku obyczajów. Gdybyż tam stołowali się taśmowi "bohaterowie", o ileż bardziej wyszłoby to im (i nam) na zdrowie?
Czytaj e-wydanie »