- Wieść niesie, że po Ariadnie Maćkiewicz jest pan kolejnym dyrektorem do odstrzału...
- Też to słyszę od paru dni, a dodatkowo mam od poniedziałku niespodziewaną kontrolę. PN"BT" to nie jest Tatrzański Park Narodowy, bo to nie ten kaliber. Ktoś musiał się postarać, żeby akurat teraz mną się zainteresowano.
- Kto?
- Kontroli nie kojarzę z próbą odwołania mnie, ale wiem, że od dawna są naciski ze strony samorządów chojnickich.Te naciski nie muszą być sformułowane, jak w stosunku do dyrektorki Zaborskiego Parku Krajobrazowego. Przypuszczam, że w tej sprawie interweniował u ministra ochrony środowiska jakiś zaprzyjaźniony z chojnickimi samorządowcami poseł.
- A czemu pan się nie podoba?
- Nie znam konkretnych zarzutów, ale nieoficjalnie usłyszałem o braku współpracy i arogancji wobec samorządowców.
- Mało konkretne. Może chodzi o plan ochrony PNBT?
- Nie sądzę, projekt leży u ministra, a radni z Chojnic i gminy Chojnice jednogłośnie go przyklepali. Bardziej prawdopodobne, że chodzi o pewne inwestycje w gminie Chojnice. Nasza opinia o wielkich ośrodkach w Kokoszce i Małych Sworach spotyka się z nerwową reakcją.
- A cóż to za inwestycje?
- Bardzo popierane przez władze. PNBT próbował zablokować budowę ośrodka Blue Planet w Kokoszce z budynkiem o powierzchni 3 ha. Przegraliśmy. Nie wyraziliśmy też zgody na budowę kompleksu na 500, 600 osób w Małych Swornychgaciach, który zamierzają budować właściciele "Dro-Betu"
- Dlaczego jesteście im przeciwni? Przecież to miejsca pracy.
- Jesteśmy za rozwojem i nowymi miejscami pracy, ale nie kosztem przyrody. Takie giganty całkowicie zmienią charakter Kokoszki i Małych Sworów. Uważam że takich decyzji nie powinni podejmować urzędnicy, a mieszkańcy. Konieczna jest publiczna debata.
- A jeśli wynik nie byłby po myśli PNBT?
- Zgodzilibyśmy się, jeśli raport o oddziaływaniu na środowisko byłby pozytywny. Rocznie wydajemy od 80 do 100 decyzji o warunkach zabudowy. W 95 proc. nie mamy zastrzeżeń, ale nie uginamy się pod nazwiskiem i statusem materialnym inwestora.