Od kilku miesięcy w roli skowronka występuje w Elgiszewie koparka, szum lasu zastępują silniki ciężarówek. Monstrualny rów w ziemi nie jest zabezpieczony niczym oprócz kilku małych tabliczek.
Nie powinni mieć pretensji
- Gdy robi się cieplej, nie ma szansy, aby otworzyć okno. Hałas jest okropnie uciążliwy, odbija się od ściany lasu i otacza nas z każdej strony - mówi Henryk Kacpura. - Przecież nie po to ludzie sprowadzają się na wieś, żeby cierpieć z powodu hałasu gorszego niż w mieście.
Maria Niezgoda, która również postawiła dom przy lesie, jest zdeterminowana. Wiele czasu poświęciła ogrodowi, a dziś odechciewa się jej wychodzić z domu: - Bo co to przyjemność, gdy w pobliżu terkocą silniki i świszczą łożyska. I to jest ochrona krajobrazu? Gdy sprowadziliśmy się do Elgiszewa, polecano nam lokalizację tutaj jako "teren po żwirowni". Ale nie jako teren żwirowni! Dłużej nie sposób tego wytrzymać, będziemy musieli zwrócić się o zbadanie natężenia hałasu.
- Tam nie ma żadnego hałasu - zapewnia wójt. - To jest wysublimowany temat. Ci, którzy się sprowadzili do Elgiszewa, wiedzieli o gruntach żwirowych, więc teraz nie powinni mieć pretensji.
Kopalnia domów za bezcen
Elgiszewo przez wiele lat było miejscem pozyskiwania żwiru. Wcześniej zajmowało się tym specjalistyczne przedsiębiorstwo z Bydgoszczy, obecnie paru prywatnych przedsiębiorców.
O koncesję na złoże Elgiszewo VIIII wystąpiła Jolanta Bartkowska, właścicielka gospodarstwa ekologicznego.
Skorzystała z uproszczonej procedury koncesyjnej, którą stosuje się w przypadku małych wyrobisk (do 2 hektarów). Dokument w takim przypadku wydaje starostwo po uzgodnieniu z wójtem.
Wójt sprawę przyklepał. Jednak w jego decyzji znalazły się zastrzeżenia: że nie wolno przekraczać norm hałasu, utrzymywać drogi dojazdowe w dobrym stanie, a działalność kopalni nie może pogorszyć warunków użytkowania sąsiednich nieruchomości.
- W jaki sposób kopalnia, która znajduje się kilkadziesiąt metrów od najbliższych nieruchomości, mogłaby nie pogorszyć warunków ich użytkowania? Gdyby właściciel domu w sąsiedztwie kopalni chciał go sprzedać, musi się liczyć ze spadkiem ceny o co najmniej 100 tysięcy - mówi Wiesław Winczura, właściciel jednej z sąsiednich nieruchomości oraz radny gminy Ciechocin. Sąsiedzi zwracają uwagę, że wraz z wykopem znikły okazałe już sosny.
- Grunt nie jest moją własnością - tłumaczy się Bartkowska. - Ja tylko prowadzę na nim wydobycie.
Kiedyś to były hałasy
Jako prezes stowarzyszenia Edukacyjno-Ekologicznego Terra Nova Winczura zabiegał o uczestnictwo w procesie koncesyjnym. Bez skutku - starosta uznał, że "postępowanie nie wymaga udziału społeczeństwa".
- A jaka jest uciążliwość jednej czy dwóch koparek? Śmiech na sali. To może przeszkadzać tylko ludziom, którzy sprowadzili się do Elgiszewa niedawno - mówi Jolanta Bartkowska. - My, starzy mieszkańcy jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Bydgoskie Zakłady wywoziły stąd przed laty żwir dzień i noc i nic nie mogliśmy zrobić. Dzisiaj uciążliwość jest żadna, wobec tego, co przeżywaliśmy kiedyś. Jeśli ktoś chce ciszy, powinien wybudować sobie dom w środku lasu. Ci państwo mogą sobie zobaczyć inna kopalnię, położoną nieco dalej. Tam dopiero jest hałas.
Winczura jest zbulwersowany, że do tak wielkiej inwestycji dopuszczono bez opracowania miejscowego planu zagospodarowania: - W innych gminach kopalnie żwiru muszą najpierw uzyskać taki plan. Dzięki temu dowiedzielibyśmy się, jak w tereny przeznaczone pod budownictwo i rekreację wpasować kopalnię.
Dlaczego miałbym blokować
Przepisy w sprawie kopalni są niespójne. Z jednej strony - w razie braku planu zagospodarowania - dopuszczają posłużenie się ogólnym studium zagospodarowania. Jednocześnie jednak ustawodawca postuluje tworzenie miejscowych planów.
- To duży problem - przyznaje wicedyrektor oddziału Urzędu Nadzoru Górniczego w Poznaniu Fryderyk Włodarczyk. - Sprawa należy do gminy, jednak w moim przekonaniu przed rozpoczęciem wydobycia powinno się uchwalić miejscowy plan.
Wójt Jerzy Cieszyński przekonuje, że z wymogu tworzenia miejscowego planu zagospodarowania zrezygnował, aby ułatwić prowadzenie działalności mieszkańcom: - W przeciwnym razie koszty byłyby duże, a dodatkowo przedsiębiorca musiałby czekać półtora roku. A niby dlaczego miałbym blokować? Jeśli ktoś ma grunt, to jego sprawa, co na nim robi. To tak, jakbym dyktował, co ma siać.
Cieszyński jest przekonany, że za protestami stoją "określone osoby": - Zależy im na tym, żeby zablokować rozwój gminy. Wprowadzają zamieszanie, chcieliby, żeby gmina przestała funkcjonować.
- Bzdury - uważa Wiesław Winczura. - To, że standardy cywilizowanego współżycia nie były dotąd stosowane, nie oznacza, że ich nie ma. A gminne dokumenty jasno mówią, że główną siłą rozwojową gminy jest turystyka. Jak rozwijać turystykę w tym hałasie?
Szacunek
Kopalnia Jolanty Bartkowskiej, według koncesji, może istnieć osiem lat: - Zostało jeszcze siedem, ale jeśli zbyt będzie duży, to może zakończę wcześniej. Mam szacunek do innych ludzi, czego nie można powiedzieć o tych, którzy występują przeciwko mnie. Nie rozumiem dlaczego starają się uprzykrzyć mi życie?
Na razie Bartkowska myśli o uruchomieniu drugiej koparki. Na tym nie koniec: - Ale koło mojej kopalni są inne złoża i na pewno ich właściciele też będą chcieli kopać.