https://pomorska.pl
reklama

Koreańczyk, który w "Ranczu" gra Chińczyka

Rozmawiał Krzysztof Ajgel
Koreańczyk NamKyun Kim jest studentem ostatniego roku wydziału operatorskiego i realizacji telewizyjnej w PWSFTViT w Łodzi.
Koreańczyk NamKyun Kim jest studentem ostatniego roku wydziału operatorskiego i realizacji telewizyjnej w PWSFTViT w Łodzi. Fot. . oko cyklopa
Rozmowa z NamKyun Kimem którego możemy oglądać w serialu "Ranczo"

- Kim jest pana serialowy bohater?
- Ma na imię Kao. To Chińczyk, który pracuje w banku w Krakowie. Jego dziewczyna Weronika (Sylwia Gliwa), córka Więcławskich (Dorota Chotecka i Grzegorz Wons), spodziewa się z nim dziecka. Mój bohater wywoła sensację w Wilkowyjach. Na początku będzie wychodził z domu tylko po zmroku

- Czy Kao z kimś się zaprzyjaźni?
- Polubi się z Pietrkiem (Piotr Pręgowski), który pokaże mu polską gościnność. Napiją się razem nawet taniego wina.

- Jak się pan czuł na planie serialu?
- Świetnie. Spotkałem tam wielu miłych ludzi. Sympatycznie rozmawiało mi się z aktorami, ale prywatnie się z nimi nie umawiałem, bo są bardzo zajęci. Może jeszcze uda nam się spotkać, zobaczymy.

- Oglądał pan kiedyś "Ranczo"?
- Pierwszy odcinek zobaczyłem dopiero w marcu tego roku. Podobał mi się. To pozytywna komedia dla całej rodziny. W moim kraju jest podobny serial.

- Jak doszło do tego, że dostał pan rolę Kao?
- Zadzwonił do mnie znajomy z łódzkiej Filmówki i powiedział, że producenci serialu szukają chłopaka z Azji, który mówi trochę po polsku. Przyjechałam na casting i się spodobałem.

- Grał pan już kiedyś?
- Tak, kilka drugoplanowych ról w Korei Południowej, mojej ojczyźnie. Granie jest ciekawe, ale tylko jako zajęcie dodatkowe. Nie jestem aktorem, zamierzam zajmować się czymś innym. Obecnie uczę się na ostatnim roku wydziału operatorskiego PWSFTViT w Łodzi i w tym zawodzie chciałbym pracować.

- W Polsce czy w Korei?
- Jeżeli będę miał na to szansę tutaj, to na pewno zostanę. Jeśli nie - wrócę do Korei.

- Dlaczego zdecydował się pan na studia akurat w Polsce?
- Kiedyś pracowałem w Korei jako asystent operatora. Spodobało mi się to zajęcie i chciałem przenieść się do Stanów Zjednoczonych, żeby poznać tam wszystkie tajniki tego zawodu. W ostatniej chwili dowiedziałem się od znajomych, którzy studiowali w Polsce, że warto przyjechać do Łodzi, bo jest tam dobra szkoła dla operatorów. Posłuchałem ich i tak trafiłem do waszego kraju.

- Szuka pan w Polsce żony?
- Na razie nie mam dziewczyny ani w Korei, ani w Polsce. Liczę jednak na to, że niedługo pojawi się odpowiednia kandydatka. Narodowość nie ma znaczenia, ważne, żebyśmy do siebie pasowali.

- Czy życie w Polsce i Korei czymś się różni?
- Tak, szczególnie pod względem kulturowym i obyczajowym. Początkowo nie mogłem się odnaleźć w Polsce, ale już się przyzwyczaiłem. Teraz żyje mi się u was tak samo dobrze jak w Korei. Ludzie wszędzie są tacy sami.

- Czy jest coś, co chciałby pan przenieść z Korei do Polski?
- To trudne pytanie. Jest dużo rzeczy, które są w mojej ojczyźnie, a nie ma ich u was, i odwrotnie. Trochę brakuje mi różnorodnej kuchni. W Korei, poza rodzimymi potrawami, je się także chińskie, japońskie i amerykańskie. W Polsce nie ma takiego wyboru. Dlatego czasami gotuję w domu. Najczęściej robię tradycyjną zupę koreańską.

- A smakują panu jakieś polskie potrawy?
- Wszystkich nie spróbowałem, ale niektóre są bardzo dobre. Lubię placki ziemniaczane, kotlety schabowe, barszcz czerwony, żurek i flaki.

Wybrane dla Ciebie

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska