Park wygląda tak, jakby nie leżał w centrum dzielnicy uzdrowiskowej miasta. Na alejkach nie ma spacerujących kuracjuszy. Coraz mniej jest ich też w sanatoriach, pod którymi pustoszeją z godziny na godzinę parkingi. Gdyby nie kilku kijkarzy, rowerzystów, ekipy naprawiającej tężnie i miejskich ogrodników obsadzających skwery kolorowymi bratkami, Solanki w dobie zagrożenia koronawirusem byłyby całkowicie wymarłe. Oczywiście, nie wszystkim to przeszkadza. Idealnie w tej ciszy i spokoju czują się żyjące w parku zwierzęta, a zwłaszcza ptaki, które mogą bez strachu stołować się na solankowych trawnikach i stawach.

Wideo