4-latek z urazem głowy trafił do zielonogórskiego szpitala 20 marca 2020 roku. Koronawirusa wykryto u niego dopiero przy wypisie z placówki. Dlaczego tak się stało? Bliscy dziecka zataili najważniejsze informacje przed lekarzami. W tym fakt, czy miało ono kontakt z osobą zakażoną koronawirusem.
Niepokojące symptomy u chłopca zaobserwował dopiero lekarz. - Skłoniło go to do skierowania na natychmiastowe badania. Wynik testu był pozytywny. Okazało się, że matka dziecka wróciła z Niemiec, o czym nie powiedziano lekarzom - mówi Onetowi Robert Kowalik z biura zarządu szpitala.
Wskutek zaistniałej sytuacji cały personel, który miał styczność z dzieckiem, musiał zostać poddany kwarantannie - w tym pracownicy SOR i bloku operacyjnego.
Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby lekarze wiedzieli, że dziecko miało kontakt z osobą, która wróciła z zagranicy - zaznacza na łamach Onetu Kowalik.
Źródło: Onet.pl.
