https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krew po drugiej stronie "Tęczy". Brutalne pobicie na Szwederowie

Maciej Myga
Wkrótce w bydgoskim sądzie znajdzie swój finał sprawa brutalnego pobicia na Szwederowie
Wkrótce w bydgoskim sądzie znajdzie swój finał sprawa brutalnego pobicia na Szwederowie archiwum GP
Wkrótce w bydgoskim sądzie znajdzie swój finał sprawa brutalnego pobicia na Szwederowie. Ofiara zmarła w szpitalu, a główny podejrzany - Adrian M., ps. Tofi uciekł na Wyspy. Zatrzymało go Centralne Biur Śledcze.

Wiosna 2011 roku, 11 marca, Szwederowo. Katarzyna M. umówiła się tego dnia ze swoim chłopakiem. On wracał z pracy ulicą Terasy. Telefonicznie ustalili, że spotkają się na chwilę na boisku pobliskiego liceum. Dziewczyna wzięła od Marcina W. 2,50 zł - na piwo i bułkę. Później poszła do pobliskiego sklepu "Tęcza". Ona miała zrobić zakupy, on miał pójść na chwilę do siebie. Wkrótce mieli spotkać się znowu.

Wychodząc ze swojego bloku Katarzyna M. zauważyła kilku młodych mężczyzn pijących piwo. Znała ich. Adrian M., "Tofi", uważał ją za swoją dziewczynę. Był zazdrosny. Wiele razy groził Marcinowi W., że go pobije, a nawet zabije. Nikt nie wierzył w jego pogróżki.

Czytaj: Śmierć Marcina W. ze Szwederowa. Oskarżeni na wizji lokalnej przy Nowodworskiej

Nie bronił się
Stojąc w "Tęczy" W. widziała, że grupa spod bloku idzie w kierunku boiska. Adrian M. odłączył się od swoich kolegów i dogonił Marcina W. Wciągnął go w bramę przy ul. Nowodworskiej i tam zaczął katować.

Bożena P., pracowała w 2011 roku w cukierni "Złoty Lis". 11 marca zaczęła pracę o godzinie 14. - Z okien jest widok na "Tęczę" i kamienice przy ul. Nowodworskiej - opowiadała później. - Przyszła księgowa i powiedziała, że się niepokoi, bo pod cukiernią pije piwo dwóch chłopaków w kapturach. Wyglądali, jakby coś obserwowali.

Stojące przy oknie kobiety zauważyły ruch w bramie naprzeciwko. Bożena P. widziała, jak jeden mężczyzna bije drugiego. - Ten jeden nie bronił się od początku. Później dobiegło jeszcze trzech kolejnych i dalej go bili i kopali. Jak już leżał bez żadnych oznak życia, to go podnieśli i bili dalej, a jeden uderzał jego głową o ścianę - mówiła.

Jak po zderzeniu z samochodem
Dziewczyna Marcina W. zrobiła zakupy i poszła na szkolne boisko. Jej chłopaka tam nie było. Zadzwoniła do niego, ale nie odbierał. Zaniepokojona poszła w stronę kamienicy przy ul. Nowodworskiej. Marcina W. leżącego pod murem w bramie. Był cały we krwi. Napastnicy cały czas stali obok niego.

W. był jeszcze przytomny. Powiedział swojej dziewczynie, że stojący obok mężczyźni go pobili. Kiedy zadzwoniła po pogotowie, uciekli.

Pobity był w krytycznym stanie. Zdaniem lekarzy ilość obrażeń, ich rozległość była niespotykana. W. przypominał ofiarę wypadku samochodowego. W szpitalu przeszedł operację, usunięto mu krwiaka nadtwardówkowego prawej półkuli mózgu. Mimo szybko udzielonej pomocy, 28 marca zmarł w szpitalu. W sprawozdaniu z sekcji zwłok lekarze wymienili m.in.: złamanie podstawy czaszki, krwiaki okolicy czołowo-ciemieniowej, krwiaki na skroniach, stłuczenia mózgu, złamanie kości skroniowej, krwiaka zatoki klinowej.

Czytaj: Brutalny napad na Szwederowie. 30-latek w ciężkim stanie trafił do szpitala

Po pobiciu policjanci zatrzymali podejrzanych: Macieja T., ps. Mały, Łukasza J., ps. Józef oraz Szymona M. Poszukiwana prowodyra - Adriana M. nie dały rezultatu. "Tofi" zapadł się pod ziemię.
W jego poszukiwaniach paradoksalnie pomógł fakt, że Adrian M. był kojarzony ze środowiskiem pseudokibiców. A ciężkimi przestępstwami popełnianymi przez pseudokibiców zajmuje się specgrupa z Centralnego Biura Śledczego i Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Trop prowadzi na wyspy
Sąd wystawił za Adrianem M. list gończy. Podobnie jak ofiara, M. mieszkał na Szwederowie. Ostatni raz po pobiciu widziano go przy ulicach Norweskiej i Słowiańskiej na Wzgórzu Wolności. Policjanci zapewniali anonimowość.

W końcu udało się wpaść na ślad M. Śledczy zlokalizowali go w Londynie, gdzie ukrywał się ze swoją partnerką i dziećmi. Policjanci poprosili o pomoc Metropolian Police i przekazali do Anglii komplet informacji na temat "Tofiego". Funkcjonariuszom z Wysp zatrzymanie go nie sprawiło żadnego problemu. "Tofi" trafił do aresztu, a wkrótce deportowano go do Polski.

Pozostali sprawcy pobicia zostali już skazani. Są w więzieniu i jeszcze długo z niego nie wyjdą. Podczas procesu konsekwentnie nie przyznawali się do winy, całą zrzucając na "Tofiego".
- Gdybyśmy dobiegli wcześniej, to W. jeszcze by żył - zeznał jeden z oskarżonych.

"Farmazony"
A Maciej T. opowiadał, że dobiegł do bijącego Marcina W. "Tofiego" i próbował go odciągać wspólnie z Szymonem M. Ten ostatni zeznał z kolei, jakoby Adrian M. powiedział mu, że pobił Marcina W., bo ten "pie...ł farmazony". Z relacji jednego z nich wynikało, że Adrian M. dosłownie katował W., kopiąc go i "petując" jego głowę podeszwą.

"Tofi" twierdził w śledztwie, że niewiele pamięta, ale wie, że zaczepił Marcina W. bez powodu. Według jego wersji wydarzeń zaczęli szarpać się już pod sklepem "Tęcza", a W. miał mu przyłożyć w twarz reklamówką z butelką i wybić ząb.

Proces Adriana M. rozpoczął się na początku tego roku. Na długo stanął w miejscu, bo nie można było przesłuchać pracownicy cukierni, która prawdopodobnie bała się odwetu pseudokibiców. Postępowanie jednak wreszcie dobiega końca. Przewidywane są już mowy stron.

Kibic ze Szwederowa odpowie także za pamiętną bijatykę z policją w 2002 roku - także przed "Tęczą". Ośmiu chuliganów ze Szwederowa (w tym Adrian M.) pobiło tam czterech policjantów na służbie. Napastnicy bili i kopali policjantów i rzucali w nich pojemnikami na śmieci. Sprawa była głośna na cały kraj. Rozgorzała dyskusja na temat uprawnień policjantów, którzy pomimo, iż mieli przy sobie broń, nie użyli jej.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 10

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
ki

w zyciu bym sie tego po malym nie spodziewala

b
bydg

Slowa Katarzyny M. sa tyle warte co Katarzyny W. z Sosnowca !dajcie luz ludzie!!!

s
szwe

Brednie!!!!!!!!!!!!!!!!!Szkoda,ze piszecie takie glupoty!zero prawdy!Nawet data zdarzenia jest zla!

k
k
W dniu 29.09.2013 o 12:03, elpiwo napisał:

Dlaczego jeszcze nie wiszą?!

Dlatego, że by się musieli na własną rękę powiesić.

e
elpiwo

Dlaczego jeszcze nie wiszą?!

k
k

Metropolitan Police, nie metropolian.

m
miglanc
Z ostrej powinni strzelać do tych śmieci. Należy zutylizować te stworzenia żeby nie przeszkadzały w normalnym życiu zdrowego społeczeństwa. To normalne u patologicznego plebsu, że jest niedojrzały, zdziczały i obce mu są jakiekolwiek normy etyki. Jest niedorozwinięty emocjonalnie i nie potrafi żyć jak normalna część społeczeństwa. 
Wystarczy popatrzeć na zachowanie takich mętów w dresach co stoją w bramie z piwem w garści całymi dniami bo nie wiedzą co ze sobą zrobić. Uważających, że im się należy wszystko za darmo bo mieli trudne dzieciństwo. Patologia bazgrząca na murach i w środkach komunikacji. Hołota nie potrafiąca przystosować się do życia wśród normalnego społeczeństwa. Nikt takich nie potrzebuje. Spojrzysz tylko na takiego to od razu piąstki mu się zaciskają do bójki bo czuje się zagrożony, sprowokowany. Świadczy to o tym, że jest najprawdopodobniej upośledzonym dziełem pijanego przypadku. Taki margines społeczny powinno się eksmitować do obozów na peryferie miasta albo zlikwidować całkowicie.

 

L
Leon

No niestety  tacy są "kibice" Zawiszy  . strach na ulice wychodzić  bo można zginąć . 

T
Tomas

Natychmiast utylizować !

 

M
Marian

takich śmieci powinno się od razu eliminować

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska