Jazz to jazz, a koncertowa muzyka zwana "poważną" broni się od stu lat przed "spospolitowaniem". Wygładzają się jednak co i rusz krawędzie podziałów i może tylko pulsująca natrętność rytmów oddziela ciągle sztukę jazzu od sztuki symfonii.
Podczas piątkowego wieczoru filharmonicznego znów podjęto próbę połączenia tych przyciągających się przeciwności. Słuchaliśmy standardów jazzowych prezentowanych przez TOMASZ BIELSKI - QUARTET, stowarzyszony z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Pomorskiej, którą dyrygował Tadeusz Wojciechowski.
Tomasz Bielski, jazzman znakomicie improwizujący na saksofonie i na flecie, za co co chwil kilka zbierał od widowni oklaski, przedstawił bardzo zgrabne aranżacje kompozycji tak znanych wielkości jak Duke Elington, Vladimir Kosma, Michel Legrand itp. Towarzyszył mu w improwizacjach pianista Janusz Skowron, także gorąco oklaskiwany. Niezawodnie wspierał ich na kontrabasie Wojciech Pulcyn, a osobną owację zebrał za popisową sekwencję na perkusji Sebastian Frankiewicz. Widownię w większości zapełnili melomani gustujący w jazzie, a zwłaszcza tym z lat sześćdziesiątych, i ci nie zawiedli się. Kolejny eksperyment łączenia kultury orleańskiej z europejską można uznać za udany. Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej wystawiona na niecodzienne próby popisów jazzowych - choćby w sekcji instrumentów blaszanych, ale i w ogóle - potrafiła zadowolić słuchaczy.
