Wygląda więc na to, że przed nami jeszcze kilka - i to zapewne niespodziewanych - zwrotów akcji, mimo iż dotychczas także nie było nudy. Spektakl, który jest wystawiany przed kibicami (i generalnie przed tak zwaną opinią publiczną), niepozbawiony jest nawet elementów kabaretowych. Jak bowiem inaczej określić informację o próbie sondowania w kontekście pracy z reprezentacją Polski Diego Simeone?
Elementy kabaretowe w procesie wyboru trenera
Już na dzień dobry zastanawiające jest przecież pomieszanie systemów walutowych, w jakich przyszło funkcjonować szkoleniowcowi Atletico Madryt, jednemu z najlepiej opłacanych trenerów na świecie, i PZPN. Skoro jednak można było zadzwonić do „Cholo” z szalonym pytaniem o chęć przeprowadzki Argentyńczyka do Warszawy, to pewnie nikt nie powinien się zdziwić, jeśli w najbliższych dniach z podobną kwestią zmierzą się na przykład Pep Guardiola czy Juergen Klopp...
Żarty jednak na bok, z góry oczywiście wiadomo - pomijając wątpliwą (z punktu widzenia tych szkoleniowych wirtuozów) klasę reprezentacji Polski - że nawet bogatemu, jak chyba nigdy wcześniej PZPN (po podpisaniu nowej umowy z Orlenem, prawie dwukrotnie wyższego od poprzedniego kontraktu ze strategicznym sponsorem reprezentacji), nie wystarczyłoby kasy na zakontraktowanie specjalisty z najwyższego światowego topu.
Nawet na zdecydowanie niższej półce PZPN musiałby zastawić... Stadion Narodowy?
Zresztą, na takiego z niższej półki, ale nadal mocno się ceniącego, też związku nie stać. Jak dowiedziałem się z dobrze zwykle poinformowanego źródła, Juergen Klinsmann także miał zgłosić gotowość poprowadzenia reprezentacji Polski. I to jeszcze pod koniec grudnia. Niemieckiego trenera, mieszkającego w USA (jakiś czas temu przelotnie widzianego na ławce Herthy Berlin), reprezentuje prawnik Andy Gross. I podobno już po - wstępnej - sondzie u tego szwajcarskiego adwokata, gdy miało się okazać ilu asystentów (a przy tym przejąć kompetencje dyrektora sportowego) chciałby ewentualnie dobrać Juergen i jaką mieć pensję, Cezary Kulesza miał ocenić: „Pas, nie stać nas, musielibyśmy zastawić Stadion Narodowy, aby sprostać takim oczekiwaniom”.
Oczywiście, przekaz znam z drugiej ręki, ale w sumie to aż dziwne, że PZPN nie rozegrał medialnie tej wspomnianej gotowości ze strony Klinsmanna. To przecież szkoleniowiec, który wie, na czym polega praca z reprezentacją kraju; nawet jeśli wyniki osiągnięte (fakt, że dość dawno temu) z Niemcami i USA były poniżej oczekiwań (a przygoda z Herthą do zapomnienia). Pytanie zatem, ile jeszcze takich (nie)realnych kandydatur nie zostało upublicznionych? I kiedy (i czy w ogóle) zostaną?
Show musi przecież trwać. Jak wszystko wskazuje, najprawdopodobniej do 25 stycznia...
Adam Godlewski
