Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kruszwica. O krok od tragedii. W jednej z kamienic ulatniał się gaz

Dariusz Nawrocki [email protected] tel. 52 357 22 33
jest "przykuta” do łóżka i uzależniona od pomocy swych córek
jest "przykuta” do łóżka i uzależniona od pomocy swych córek Dariusz Nawrocki
- Siedziałyśmy z siostrą przy łóżku mamy. Stwierdziłyśmy, że jak wybuchniem, to wybuchniem we trzy - wspomina pani Dorota.

- Ewakuacja! - krzyczeli strażacy, którzy biegali od mieszkania do mieszkania. W powietrzu wyczuwalny był zapach gazu. Pani Dorota z siostrą Krystyną spanikowały. W łóżku leżała ich chora matka, kobieta w podeszłym wieku. Nie była w stanie sama zejść z ostatniego piętra. A one nie były w stanie jej same znieść po schodach. Powiedziały o tym strażakowi, który pojawił się w drzwiach. - Zapewnił nas, że poinformuje o tym dowódcę. Nikt do nas nie przyszedł - wspomina pani Dorota.

Przeczytaj również: Kruszwica. Ulatniał się gaz, 40 osób ewakuowano [zdjęcia]

Widziały z okna, jak przed blokiem gromadzą się ludzie.

- Zdrowym kazali z domu uciekać. Tymczasem chora leżała w domu. Siedziałyśmy z siostrą przy łóżku mamy. Stwierdziłyśmy, że jak wybuchniem, to wybuchniem we trzy - opowiada pani Dorota. Mijały minuta za minutą. W końcu pani Krystyna wybiegła przed blok. Dopytywała, co ma robić. Prosiła, by strażacy znieśli mamę na dół. - Dowódca mnie uspokajał. Mówił, że nic się nikomu nie stanie. Kazał nam otworzyć okna i przewietrzyć mieszkanie - wspomina pani Krystyna. Naciskała tak długo, aż w końcu strażacy z ratownikami medycznymi znieśli chorą kobietę.

Gaz z butli

Artur Kiestrzyn, rzecznik prasowy inowrocławskich strażaków przyznaje, że w bloku przy ulicy Kraszewskiego w Kruszwicy był wyciek gazu, a strażacy zarządzili ewakuację. Pogotowie gazowe zakręciło dopływ gazu płynnego do bloku. 19 minut od rozpoczęcia ewakuacji detektor gazów wykazał, że nie ma zagrożenia wybuchem. Okazało się, że gaz ulatniał się z przechowywanej w piwnicy małej butli turystycznej.

Przeczytaj również: Wybuch gazu w domu w Turzanach

- Już po stwierdzeniu braku zagrożenia, strażacy i ratownik medyczny wynieśli z budynku kobietę, która miała problemy z samodzielnym poruszaniem się. Nastąpiło to na prośbę jej opiekunki, prawdopodobnie córki, która twierdziła, że bez gazu i prądu kobieta ta nie może sama zostać w mieszkaniu. Pomimo zapewnień kierującego działaniami ratowniczymi o braku zagrożenia dla podopiecznej, opiekunka domagała się ewakuacji tej osoby z budynku - opowiada Kiestrzyn. Nie ma zastrzeżeń do strażaków. Twierdzi, że jak zwykle działali profesjonalnie.

Kobieta była bezpieczna

Dziś panie już wiedzą, że niebezpieczeństwo było niewielkie. Wtedy były w szoku. - Skoro było bezpiecznie, to dlaczego zdrowym kazali wyjść z bloku, a chorego zostawili w mieszkaniu? - dopytują siostry.

- Przy braku zagrożenia dla tej pani, nie było konieczności jej ewakuacji z budynku - odpowiada Kiestrzyn. Dodaje, że strażacy są "doskonale wyszkoleni i niezwykle odpowiedzialni w ocenie sytuacji ewentualnego zagrożenia dla ludzi". Wtedy uznali, że ewakuacja chorej kobiety mogłaby ją narazić na większy stres, niż pozostawienie jej w mieszkaniu.

Imiona pań zostały zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska