Marsz milczenia w Kruszwicy
Śmierć Justyny wstrząsnęła całym krajem. Zabił ją człowiek, którego ona traktowała jak przyjaciela. Był jej kolegą z klasy. Razem chodzili na praktyki, brali udział w międzyszkolnych konkursach. Spędzali ze sobie sporo czasu.
Dramat w Inowrocławiu. Zabił Justynę, bo ją kochał
Zginęła najprawdopodobniej dlatego, że odrzuciła jego miłość. 19-letni Marcin spod Gniewkowa podkochiwał się w Justynie. Na internetowym blogu nazywał ją "ślicznotką" i "towarzyszką". Nie mógł zdzierżyć, że wolała innego. Gdy po raz kolejny odrzuciła jego względy, udusił ją. Potem zgłosił się na policję i wskazał miejsce, w którym pozostawił ciało dziewczyny. Przyznał się do popełnienia zabójstwa. Trafił do aresztu. Grozi mu nawet dożywocie.
Przeciwko przemocy
Wczoraj odbył się pogrzeb Justyny. Jej znajomi chcieli, by był to wyjątkowy dzień. Poprosili Krzysztof Sulczyńskiego o zorganizowanie marszu milczenia. Ma doświadczenie. Już wcześniej przeprowadzał podobne akcje. Wiedział, gdzie się udać i z kim rozmawiać, aby wszystko odbyło się zgodnie z prawem i pod eskortą policji.
- Bardzo chciałbym, żeby to był ostatni marsz. Ani nie chcę w nich uczestniczyć, ani ich organizować. Los jednak sprawia, że takie rzeczy się dzieją. Jest to marsz milczenia przeciwko przemocy. Dzisiaj krzyczeliśmy milcząc, aby do takich sytuacji nie dochodziło - wyznaje Krzysztof. Przyznaje, że osobiście nie znał Justyny. - Jestem z innego pokolenia niż ona, ale jestem kruszwiczaninem. Pewnie nie raz mijaliśmy się na ulicach - dodaje ze smutkiem.
Zawsze uśmiechnięta
W południe na kruszwickim rynku pojawiło się około 150 osób, głównie młodych, przyjaciół i znajomych Justyny. Nie zabrakło tu również dyrekcji, nauczycieli, kolegów i koleżanek z inowrocławskiego "Gastronomika" - szkoły, w której się uczyła.
Większość milczała. Nie chciała komentować tego, co się wydarzyło. Ze łzami w oczach maszerowali ulicami miasta. W rękach trzymali róże, ulubione kwiaty Justyny.
Więcej, w sobotę, w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".