- W naszym środowisku we Wrocławiu krąży legenda o tym, jak ksiądz po wejściu i tradycyjnym przywitaniu „pokój temu domowi” chciał poświęcić także inne pomieszczenia, a okazało się, że ktoś schował się w jednym z pokoi - mówi ks. Rafał Kowalski, rzecznik Archidiecezji Wrocławskiej.
Podobnych historii jest zdecydowanie więcej. Ks. Jan Mateusz Gacek z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Legnicy ma ich co najmniej kilka.
- Staram się nie pić zbyt dużo płynów przed wyjściem na kolędę, ale raz zdarzyło się, że musiałem skorzystać z łazienki. To było u pani, która mówiła, że jest samotna. Tymczasem kiedy chciałem wejść do łazienki, ona zrobiła wielkie oczy i okazało się, że właśnie w łazience schował się jakiś mężczyzna. Nie dociekałem, czy mąż, czy kochanek - opowiada ks. Gacek.
Domownicy ukryci w innych pokojach to niemal standard. Do jednej z zabawniejszych należy jednak opowieść o tym, jak jeden z domowników schował się za firanką.
- To była jakaś taka firanka albo zasłona. Widać było, że wystawały z niej buty. Na koniec kolędy, kiedy miałem już wychodzić, zapytałem żartobliwie, czy w tych butach nie ma nóg. Wtedy zza tej zasłony wyszedł mężczyzna. To stare dzieje, historia z 1978 r. - wspomina ks. Gacek.
Okazało się, że był to milicjant, a wówczas milicjantom i wojskowym zabraniano chodzenia do kościoła.
- Ale kiedy on wyszedł zza tej zasłony, to usiadłem jeszcze na chwilę, porozmawialiśmy i proszę sobie wyobrazić, że ten mężczyzna zaczął chodzić do kościoła - dodaje ks. Gacek.
Przy wizycie duszpasterskiej dużą rolę - jak się okazuje - może odegrać pies, i to zaczynając od jamnika, a kończąc na ogarze polskim.
- To też była bardzo zabawna historia podczas jednej z wizyt duszpasterskich. Oni akurat wszyscy chcieli przyjąć księdza. Wszedłem więc już do domu, modlę się „Ojcze nasz” i nagle z pokoju wybiega jamnik i zaczyna głośno szczekać - opowiada ks. Gacek. - Na co właścicielka woła: „Gacek, uspokój się!”. Instynktownie przestałem się modlić, ale za chwilę okazało się, że pies po prostu wabił się Gacek. Śmiechu było co niemiara.
Zobacz: Plan kolęd we Wrocławiu [ADRESY, DATY]
Jeżeli jednak zastanawiacie się, czy przyjąć księdza, czy może grzecznie odmówić, pies może zrobić to za was. Wystarczy, żeby był duży i przynajmniej udawał groźnego. Tak jak w tym roku w parafii Ojców Oblatów na Popowicach. Gdy padło pytanie: „czy przyjmuje pani księdza”, pies zaczął tak głośno szczekać, że ministrant powiedział już tylko: „to może my przyjdziemy później”.
W takich przypadkach księża radzą zamknąć psa w innym pokoju. Gorzej, gdy trafią do kawalerki.
Mimo że księża przeważnie nie pytają, dlaczego nie chcemy kolędy (ktoś np. może być po prostu niewierzący i nie musi się z tego tłumaczyć), to sporo ciekawych historii poznajemy dzięki samym parafianom.
- Raz moi rodzice schowali się i wysłali babcię, żeby otworzyła drzwi, poinformowała ministrantów, że tu tylko sprząta, a państwa w domu nie ma - wspomina pan Arkadiusz.
Zadziałało. A Wy jakie macie sposoby? Piszcie w komentarzach.
ZOBACZ TEŻ:
Ksiądz Aleksander Radecki mówi o wizycie duszpasterskiej