Studentem był dobrym

Stefan Jacenty Dąbrowski pozostał w wojsku do 1928 r. W chwili wybuchu II wojny był porucznikiem rezerwy saperów
(fot. Fot. Zbiory Zdzisława Dąbrowskiego)
Przenieśmy się w lata 80. XIX w., do znajdującej się w zaborze rosyjskim Iłży (obecnie pow. radomski). Barbara z Hunterów, zamężna Michałowi Dąbrowskiemu rodzi syna. Jest rok 1881. Pierworodnemu rodzice dają na imię Jan Władysław. Gdy dorośnie wybierze stan kapłański.
Małżonkowie doczekali się w sumie trzech synów i tyle samo córek. Po Janie (1881-1941) urodził się Stefan Jacenty (1892-1940), a po 16 latach Czesław (1908-1940). Z córek najstarsza była Marianna Franciszka (1886-1997). Już w latach 90. na świat przyszła Zofia (1897 - 1976) i Leokadia (1899-1993).
- Wtedy Iłża i okolice to były tereny rolnicze. Choć panował głód ziemi, to jednak dziadkowie mieli sporych rozmiarów gospodarstwo - opowiada Zdzisław Dąbrowski, syn Stefana.
Przyszły plenipotent księcia Adriana Chełmickiego, właściciela majątków Okalewo (pow. rypiński) i Świętosław skończył Średnią Szkołę Mierniczą w Łucku. Pracował jakiś czas jako geodeta, po czym 17 października 1918 r. rozpoczął pierwszy rok studiów na Politechnice Warszawskiej, na wydziale inżynierii lądowej.
- Mam ojca indeks - pan Zdzisław pokazuje cenną pamiątkę.
Przeglądam spis przedmiotów oraz oceny z zaliczeń i egzaminów. Przyznać trzeba, że studentem Stefan był więcej niż dobrym.
Poszedł bić bolszewika
- Gdy marszałek Piłsudski apelował w 1920 roku, że trzeba Polskę obronić przed bolszewikami, to studenci byli w pierwszych szeregach ochotników. Tato też poszedł.
Służył w I pułku saperów legionów im. Tadeusza Kościuszki. Został odznaczony Krzyżem Walecznych - syn z dumą pokazuje wniosek o nadanie ojcu tego właśnie odznaczenia.
W wojsku pozostał do 1928 roku. - Z archiwum pochodzi dokument potwierdzający, że właśnie wtedy ojciec poprosił o zwolnienie do cywila. Odchodząc z wojska był w stopniu porucznika - opowiada.
Na studia już nie wrócił. Miał niepełne wyższe wykształcenie geodezyjne, a tacy fachowcy byli wtedy bardzo potrzebni.
Choć z przerwami i nie bez problemów to jednak udało się w międzywojennej Polsce przeprowadzić reformę rolną - w sumie, do 1939 r., rozparcelowano ponad 2 mln ha.
Stefan, ożeniony ze Stanisławą Szlatkowską, osiadł we wsi Świętosław (obecnie gm. Ciechocin).
- Ojciec musiał mieć dobre układy z księciem Chełmickim. Nie tylko parcelował, ale również handlował ziemią. Miał plenipotencje od księcia, podpisywał w jego imieniu umowy. Musiał to dobrze robić, skoro zyskał jego zaufanie. Pamiętam, jak mama opowiadała, że książę nie za bardzo interesował się swoim majątkiem, bo lubił "bywać u wód". Ludzi miał do roboty.
Oczy miał niebieskie
Małżonkowie doczekali się dwóch synów: starszego Zdzisława (rocznik 1936) i o dwa lata młodszego Wojciecha. Chłopcy byli na tyle mali, kiedy ojciec szedł bronić ojczyzny, że nie mogli go pamiętać. O tym, jakim był człowiekiem opowiadała im mama. Jak wyglądał - wiedzieli ze zdjęć, bo trochę z rodzinnych fotografii się zachowało.
- Wśród pamiątek po tacie mam też dowód osobisty wydany w Rypinie 14 lipca 1924 roku - syn wyciąga z teczki kolejny unikatowy dokument.
Jeśli nikt synom Stefana nie powiedział, jakie oczy i włosy miał ich ojciec, to dowiedzieli się tego z dowodu osobistego. - Oczy miał niebieskie, usta normalne, włosy blond - czyta z kolejnych rubryk pan Zdzisław.
I jeszcze ciekawostka - w dokumencie tożsamości jest rubryka dotycząca znajomości czytania i pisania... Taki znak czasu.
Brat na liście ofiar
Kiedy i w jakich okolicznościach Stefan Jacenty Dąbrowski dostał się do sowieckiej niewoli, historia milczy. - Nic mi nie wiadomo. Zachował się tylko jeden telegram, pisany przez ojca do mamy, po polsku i niemiecku, z obozu w Starobielsku - mówi syn.
Stanisława mogła jednak przeczuwać najgorsze. Już w 1943 r. z niemieckiej gadzinówki dowiedziała się, że na katyńskich listach jest brat jej męża Czesław. Jego zwłoki zidentyfikowano w trakcie prac ekshumacyjnych prowadzonych przez Niemców w Katyniu, wiosną 1943 r.
Po przegranej wojnie obronnej i okupacji Polski przez III Rzeszę Świętosław znalazł się w granicach Generalnego Gubernatorstwa. Gospodarstwo, które należało do Dąbrowskich przejął niemiecki osadnik z Estonii. - Nazywał się Hoffmann i nosił brunatny mundur. Już byłem trochę starszy i nieco więcej pamiętam. Wiem, że dzięki żonie Hoffmanna nie zostaliśmy wyrzuceni na bruk. Mama była kucharką i pomocą domową. Majątek dobrze prosperował, a my nie chodziliśmy głodni - wspomina.
Kułaków rozkułaczali
Dopiero za "ludowej władzy" sytuacja Stanisławy Dąbrowskiej i jej synów zaczęła się pogarszać. Po wojnie ich gospodarstwo uległo parcelacji (powstało siedem nowych). Władza czyniła wszystko, by wstąpili do spółdzielni produkcyjnej.
- Robili wszystko, by kułaków rozkułaczyć. Przyjeżdżały do nas delegacje z Torunia i namawiały, by mama wstąpiła do spółdzielni. Podsuwali do podpisania papiery...
Stanisława rozpaczała, Wtedy Anastazy, chrzestny Zdzisława, poradził, by kupiła skrzynkę wódki. Miał mówić: "Jak przyjadą, to będą mieli co pić". I pili, a gospodyni miała spokój. Do czasu.
- Mieliśmy lokomobilę, jeszcze sprzed wojny. Pewnego razu przyjechali smętni panowie z UB. "Zabieramy nasz sprzęt, on będzie teraz młócił u średniaków" - usłyszeliśmy. Mama krzyczała, jak to kobieta, ale nic nie wskórała. Zabrali maszynę, a potem oskarżyli mamę o to, że nie wywiązuje się z obowiązkowych dostaw. W 1952 roku została aresztowana. Siedziała pół roku w Lipnie.
W 1953 r. pan Zdzisław skończył ogólniak w Toruniu. Chciał być leśnikiem, ale droga do tej profesji dla "syna kułaka" była niedostępna. Został więc - tak jak jego ojciec - geodetą.
Co pisał w życiorysie w sprawie ojca? - Że los nieznany. Pamiętam, że na komisji poborowej "dowcipny major", po zadaniu tego właśnie pytania, powiedział: "Wiesz dobrze, gdzie jest ojciec". Na co mu odpaliłem: "Jak pan major wie, to proszę powiedzieć". Krzyczał, bym się nie wymądrzał.
Stanisława szukała męża. Pisała do wielu organizacji - w Polsce i nie tylko. Po por. rez. Stefanie Jacentym Dąbrowskim nie było śladu. - Dopiero gdy Gorbaczow przekazał Jaruzelskiemu odbitki list jeńców z trzech obozów NKWD, poznaliśmy prawdę. Nazwisko ojca jest na liście jeńców Starobielska, pod pozycją 1001.
Ostatni raz był w Charkowie w 2010 r., z okazji 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. - Tato jest upamiętniony w wielu miejscach. Ma między innymi swój Katyński Dąb Pamięci, ma tabliczkę na symbolicznym cmentarzyku przy kościele Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy oraz w kościele w Dobrzyniu. Był również bohaterem jednej z edycji konkursu IPN dla uczniów szkół średnich pod tytułem "Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy...". Pamięć jest tu najważniejsza.
Czytaj e-wydanie »