Pochodzi z Gniezna. W tym mieście ukończył Liceum Handlowe, w młodości należał do czołowych wielkopolskich biegaczy na średnich dystansach. - Dumny jestem z osiągnięć sportowych, a także dokonań rodzinnych - mówi Henryk Gulczyński.
Zamiłowania sportowe sprawiły, że po przeprowadzce do Trzemeszna, co nastąpiło w 1968 r. za sprawą Władysława Dejka, pierwszego dyrektora Pomorskich Zakładów Materiałów Izolacyjnych "Izopol", rozpoczął działalność w zakładowym klubie Zjednoczeni. Z tym klubem jest związany od samego początku do dzisiaj. Wieloletni sekretarz klubu, obecnie członek zarządu. Ponadto w latach 1993-2004 pełnił stanowisko kierownika Ośrodka Sportu i Rekreacji. To była trzecia praca zawodowa. Po ukończeniu liceum został przyjęty do krochmalni, później - w "Izopolu" - powierzono mu funkcję kierownika działu pracowniczego. Z Trzemesznem związał się na dobre i złe, chociaż mógł pozostać w Gnieźnie. Miał bowiem propozycję pracy w fabryce obuwia.
Niedawno "Trzemesznianin Roku 2005" otrzymał propozycję startu w listopadowych wyborach samorządowych. Jednak odmówił. - Długo pracowałem w swoim życiu. Nie ukrywam, że wyeksploatowałem się przez te lata, bo wszystko robiłem sumiennie, z zaangażowaniem, z całym sercem. Dziś spędzam czas na działce rekreacyjnej, chętnie wybieram się na odpoczynek nad morze. Poza tym często odwiedzam dzieci i wnuki, mieszkające w Poznaniu i Sosnowcu - dodaje. Z małżonką Anną mają syna Roberta i córkę Dorotę oraz doczekali się czterech wnucząt. Pan Henryk nie znosi kłótni i złej atmosfery. To co dzieje się na górze, przeraża go. Uważa, że nawet na najniższych szczeblach powinna być współpraca dla dobra gminy, społeczności. - W wielu przypadkach atmosferę mamy przygnębiającą - podkreśla.