Po raz kolejny przetarg na poszukiwania sponsorów dla stadionu żużlowego spalił na panewce. Miasto od 2011 r. oferuje sprzedaż prawa do nazwy obiektu w zamian za dokładanie ok. 750 tys. zł rocznie do utrzymania Motoareny im. Mariana Rose.
Rok temu jedna z firm szukała sponsora przez pół roku, ale nikt nie był zainteresowany. Tym razem żadna firma zajmująca się marketingiem sportowym nie skusiła się, by rozpocząć poszukiwania.
Czytaj także: Toruń - miasto nieatrakcyjne na sportowym rynku? Przeszkodził kryzys w gospodarce
Kryzys? Trzeba poczekać
Zdaniem magistratu Toruń jest atrakcyjnym miastem pod względem imprez sportowych, także na Motoarenie. - Każdego roku na Grand Prix przyjeżdża komplet gości - przypomina Jarosław Więckowski, szef wydziału sportu i turystyki.
Dlaczego więc nie udaje się przyciągnąć do nas bogatych firm? - Jest kryzys, nie jest tajemnicą, że przedsiębiorstwa tną koszty i oszczędzają na promocji - przekonuje Więckowski. - Nie tylko my mamy kłopot ze znalezieniem sponsora.
Rzeczywiście, w całym kraju wyrosły hale i stadiony, które zachęcają sponsorów do siebie. Z marnym skutkiem. Ale niektórym się udaje. Kilkanaście dni temu poznański urząd podpisał 5-letnią umowę z konsorcjum Lecha Poznań i Marcelin Management na sponsorowanie INEA Stadion.
Ratusz ze starań o mecenat nie rezygnuje, bo ogłaszanie przetargów to znikomy koszt. Drogi jest za to sam obiekt. W pierwszych latach utrzymanie stadionu pochłonęło ok. 700 tys. zł. W 2011 r. ok. 800 tys. zł, a teraz koszty dochodzą do ok. 900 tys. zł. Podczas gdy w 2011 r. wynik finansowy Motoareny był dodatni, w poprzednim roku przychody i wydatki były na tym samym poziomie. Być może pozyskanie sponsora byłoby łatwiejsze, gdyby miasto lepiej promowało i wykorzystywało potencjał stadionu. Grand Prix to za mało, bo przyciąga tylko fanów żużla. Ani w zeszłym roku, ani w tym miasto nie planuje koncertu muzycznego gwiazd dużego formatu. W poprzednich latach ściągnęliśmy Roda Stewarda i Jose Carrerasa. Występy zyskały rozgłos na całą Polskę.
Przypomnijmy, że budowa Motoareny pochłonęła niecałe 100 mln zł, a częściowe zadaszenie budowli kolejnych 10 mln zł.
Hala zostanie bez nazwy?
Nie ma również wielkiego zainteresowania sponsorowaniem powstającej hali widowiskowo-sportowej przy ul. Bema. Po kilku próbach władze miasta zrezygnowały z ogłaszania przetargów. Wrócą do tego, gdy budowa hali będzie na ukończeniu.
- Rozmawiamy z dwiema dużymi firmami, ale podchodzą one bardzo ostrożnie do podejmowania takich decyzji po upadku Hydrobudowy, która była wykonawcą obiektu - mówi Roman Skibiński, prezes Toruńskiej Infrastruktury Sportowej.
Prace na budowie idą zgodnie z harmonogramem, a hala ma być gotowa w maju 2014 r. Co będzie z nazwą obiektu, jeśli do tego czasu nie uda się znaleźć sponsora? - Będziemy szukać, dziś nie przewiduję konkursu na nazwę hali - mówi Skibiński.
